Załapię się czy się nie załapię? – oto dylemat Polaków czekających na decyzję, czy program „Kredyt na start” (KNS0%) wejdzie w życie jako kontynuacja wcześniejszego „Bezpiecznego kredytu 2 proc.” (BK2%). Czy rząd znów „rzuci” dofinansowane mieszkania na rynek niczym w PRL deficytowe produkty do sklepów? W PRL każdy znał magiczne słowa „załatwić” i „wykombinować”...
Subsydiowanie popytu to hodowanie „gapowiczów”
Można zżymać się na odwołanie do PRL, ale prawda jest oczywista – tworzymy zjawisko gapowiczów (free-rider problem), problem dobrze znany w naukach ekonomicznych. Taki „gapowicz” to osoba, która korzysta z dóbr lub usług i nie płaci adekwatnie do ich wartości. Rząd za pomocą magicznej różdżki i zaklęcia pokazuje: „ty, ty i ty od teraz nie podlegacie prawom rynku”, i rości sobie prawo do jego regulacji.
Czytaj więcej
Rynek wynajmu i sprzedaży mieszkań w ostatnich latach podlega ogromnym wstrząsom. Trudno cokolwiek kalkulować, a przecież chodzi o życiowe decyzje.
Na „gapowiczów” można by machnąć ręką, szacowany koszt programu to „tylko” 22 mld zł w ciągu dziesięciu lat, ale widoczna od lat licytacja polityków na programy dla kredytobiorców testuje rozumienie zjawisk ekonomicznych przez Polaków. Wiele osób dostrzega, że programy subsydiowania popytu nie są dobrym pomysłem. Gdyby były takie dobre, to dlaczego rząd nie pomija ustalanej przez NBP polityki stóp procentowych przy wszystkich kredytach hipotecznych czy konsumpcyjnych, np. na pralkę, na samochód? Mógłby. Wtedy komunikat od rządów byłby jeszcze bardziej czytelny: „to my Wam załatwimy i wykombinujemy”.
O ile ogólnym efektem takich programów, jak BK2% i KNS0%, jest wzrost cen mieszkań w wyniku niezrównoważonej (przez wzrost podaży mieszkań) stymulacji popytu, to problem jest szerszy. Większość krajów zachodnich stoi w obliczu podobnego wyzwania jak Polska – podaż mieszkań nie nadąża za popytem. Nawet niska dzietność i problemy demograficzne nie ograniczają zwiększonego popytu, który pojawia się m.in. dzięki imigrantom. W Polsce popyt na mieszkania wzrósł jeszcze bardziej wraz z przybyciem ponad 2,5 mln osób z Ukrainy.