Polska już w połowie lat 90. utworzyła Trójstronną Komisję ds. Społeczno-Gospodarczych, a idea dialogu rozwijała się dzięki takim politykom jak Jacek Kuroń, Andrzej Bączkowski, Longin Komołowski, a potem prof. Jerzy Hausner i Władysław Kosiniak-Kamysz. Obecny kształt dialogu społecznego powstał dzięki porozumieniu rządu, central związkowych i organizacji pracodawców w 2015 roku, a z dzisiejszych uczestników dialogu pamiętają te negocjacje tylko Piotr Duda, przewodniczący NSZZ Solidarność, i prof. Jacek Męcina, wtedy reprezentujący stronę rządową. Pieczę nad organizacją prac Rady Dialogu Społecznego objął prezydent RP.
Obecność w RDS reprezentatywnych, czyli największych organizacji związkowych (Forum Związków Zawodowych, OPZZ i NSZZ Solidarność), reprezentatywnych organizacji pracodawców (BCC, Konfederacja Lewiatan, Pracodawcy RP i Związek Rzemiosła Polskiego) oraz rządu dawał realną szansę na dialog i rzeczywiste konsultacje. Już wtedy pojawił się postulat zmian w kryteriach reprezentatywności po stronie pracodawców, podnoszony przez część ich organizacji i wszystkie centrale związkowe. To ważne, aby go przypomnieć, bo tamto zaniechanie dziś odzywa się z całą mocą!
Era dialogu fasadowego
Rada Dialogu Społecznego nieźle funkcjonowała przez pierwsze lata działalności pod przewodnictwem Piotra Dudy, a potem Henryki Bochniarz, szefowej Konfederacji Lewiatan. Potem, mimo starań minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej, rząd Prawa i Sprawiedliwości coraz częściej pomijał RDS w konsultacjach. Ani rządowi, ani prezydentowi RP, który ma zapisane kompetencje w zakresie pieczy nad dialogiem społecznym, nie przeszkadzało to, że dialog stawał się coraz bardziej fasadowy.
Rządowi prawdopodobnie odpowiadała sytuacja, że po stronie pracodawców pojawiały się kolejne nowe organizacje, do czego niewątpliwie przyczyniał się fakt, że sprawdzanie kryteriów reprezentatywności było pozorne. Efektem takiej praktyki było to, że uzgodnienie stanowiska przez trzy centrale związkowe i już siedem organizacji pracodawców stawało się coraz trudniejsze.
Problem ze sprawdzaniem reprezentatywności
Nadreprezentacja po stronie pracodawców nie wynikała tylko z nagłego wzrostu zainteresowania przedsiębiorców kwestiami gospodarczymi i społecznymi. U źródła problemu było nierzetelne sprawdzanie spełnienia kryteriów reprezentatywności, bo w najbardziej drastycznych przypadkach najprawdopodobniej samo oświadczenie organizacji o spełnieniu kryteriów wystarczało do uzyskania orzeczenia sądu i wejścia w skład RDS.