Szef rządu przemawiał we wtorek na otwarciu Europejskiego Forum Nowych Idei. Zdziwił się ten, kto spodziewał się gładkiej gadki o tym, jak to PKB rośnie, inflacja spada, a ludziom żyje się coraz dostatniej. Czasy są turbulentne, niespokojne i takie też było wystąpienie Donalda Tuska. Premier stwierdził więc, że kończy się era naiwnej globalizacji i jeśli chcemy osiągać sukcesy gospodarcze, budować bezpieczne państwo, to musimy sobie i innym wyraźnie powiedzieć, że Polska w tym coraz bardziej bezwzględnym konkursie egoistów na rynkach światowych, frontach wojen, nie będzie naiwnym partnerem. Przekonywał, że przyszedł czas na odbudowę i repolonizację polskiej gospodarki. Zapowiedział, że polskie firmy nie będą stały na straconej pozycji w konkurencji z międzynarodowymi molochami. Dodał, że nie obrazi się, jeśli niektórzy będą taką politykę nazywać dyktaturą gospodarczą.

Kłopot z oceną słów Tuska

Prawa strona sceny politycznej w czambuł potępiła zapowiedzi szefa rządu, no bo kto jak kto, ale Tusk nie ma przecież prawa mówić o repolonizacji czegokolwiek, z wiadomych względów. Zostawmy to, nie warto temu poświęcać czasu.

Czytaj więcej

„Koniec naiwnej globalizacji”. Tusk chce stawiać na polskie firmy i patriotyzm gospodarczy

Zwolennicy Tuska okrzyknęli jego wypowiedzi przełomowymi. Przyznaję, że ja jego wystąpienie przyjmuję z lekką konsternacją. Przecież chwilę temu była mowa o większym zjednoczeniu Unii Europejskiej, jej konsolidacji, przygotowywaniu wspólnej odpowiedzi na to, co po drugiej stronie oceanu robi i wygaduje Donald Trump. Miało być szukanie nowych sojuszy, nowych pól współpracy, nowych rynków zbytu. To budziło nadzieje, że jako kontynent nie damy się zdeptać amerykańskiemu prezydentowi, że będziemy stanowić siłę, z którą będzie się musiał jednak liczyć. I wcale nie wynikała z tego groźba marginalizacji Polski, przeciwnie, w tych nowych sojuszach mieliśmy odgrywać znaczącą siłę, jako jeden z głównych graczy w UE. A teraz co? Tylko Polska? Polska najważniejsza? A nasi partnerzy? Będziemy budować polskie mocarstwo? W czasach potężnej zawieruchy światowej, być może kształtowania się zupełnie nowej światowej geopolityki?

Słuszne cele, język zły?

Oczywiście dbanie o interes narodowy to rzecz nadrzędna. Tylko czy tego nie było do tej pory? Świetną inicjatywą szefa rządu jest podjęcie rzeczywistego dialogu z przedsiębiorcami, zachęcenie ich do współpracy nad usuwaniem barier dla biznesu (i nie tylko) w Polsce. Pewnie, że warto też dbać o to, żeby jak największa część pieniędzy (czy to unijnych, np. z KPO, czy krajowych) inwestowanych w naszą gospodarkę, w rozwój państwa, trafiało do polskich firm. By to one w znacznej mierze na nich korzystały. I Tusk to wszystko zapowiedział. Tyle że – może mi się tylko tak wydawało, może nie wszystko zrozumiałem, a może on nie wszystko dopowiedział – niepotrzebnie podlał to sosem z Trumpa, jego językiem. Mam wrażenie, że znacząca część wyborców oczekuje w tych trudnych czasach od polityków rozwagi, wyważenia, tłumienia obaw, spokojnego tłumaczenia tego, co się dzieje na świecie, a nie potrząsania szabelką i głoszenia mniej czy bardziej nacjonalistycznych haseł. Trump nie jest dobrym wzorem.