Pokolenie 50+ pamięta czasy, kiedy słowa opatrzone przymiotnikiem traciły swoje znaczenie. Demokracja socjalistyczna była przeciwieństwem demokracji, a wyrób czekoladopodobny nie był nawet podobny do czekolady. PRL upadł, ale zakłamanie zostało. Dotyczy ono np. bezpłatnej służby zdrowia.
Ostatnio polityków z lewej strony sceny oburza obniżka składki zdrowotnej dla przedsiębiorców, częściowe spełnienie obietnic wyborczych z 2023 r. wycofania podwyżek z Polskiego Ładu. Ustawa trafiła już z Sejmu do Senatu, ale lewica rozdziera szaty, że z ubezpieczenia zdrowotnego ubędzie łącznie niemal 5 mld zł rocznie (dziurę zasypie budżet), a obniżka pogłębi różnice między przedsiębiorcami i pracownikami, zachęcając do przejścia na samozatrudnienie.
Składka zdrowotna nie jest składką
Sęk w tym, że – po pierwsze – składka na ubezpieczenie zdrowotne nie jest żadną składką, tylko kolejnym podatkiem dochodowym. W ubezpieczeniach – czy to społecznych, czy majątkowych – świadczenie jest proporcjonalne do składki. Emerytura to – w dużym skrócie – zwrot wpłaconych składek ZUS, zwaloryzowanych m.in. o inflację. Odszkodowanie za stłuczkę czy nieszczęśliwy wypadek też jest adekwatne do składki. Ale w polskich państwowych ubezpieczeniach zdrowotnych takiej zależności brak.
Czytaj więcej
Większość rodzin korzysta z prywatnych usług dentystycznych, a długie oczekiwanie na wizyty u inn...
Bezpłatna opieka zdrowotna to mydlenie oczu
Po drugie, bezpłatna opieka zdrowotna nie jest bezpłatna. Ręka w górę, kto był w ostatnich 20 latach u dentysty „na NFZ”? Bezpłatny dostęp do lekarzy specjalistów jest iluzoryczny, więc Polacy na wizyty prywatne wydają przynajmniej 20 mld zł rocznie, z czego ponad 7 mld zł na abonamenty i polisy zdrowotne. Wielu płacących za abonament w ogóle nie korzysta z publicznej opieki zdrowotnej i uważa, że państwo ich oszukuje. Stąd się biorą żądania zmniejszenia składki.