Donald Tusk kontra globalizacja – kampanijny chwyt czy nowy kierunek?

Gdy PiS mówił o „kapitale, który ma narodowość”, liberalna opozycja milczała. Teraz to Donald Tusk ogłasza koniec naiwnej globalizacji i zapowiada repolonizację gospodarki. To kampanijna taktyka czy realny zwrot ku partnerstwach opartych na sile Polski?

Publikacja: 22.04.2025 14:49

Premier Donald Tusk

Premier Donald Tusk

Foto: PAP/Rafał Guz

Czołgi, helikoptery i 5 proc. PKB na obronność nie wystarczą, jeśli nie zabezpieczymy tego, co to umożliwia – gospodarki. Deklaracja Donalda Tuska o końcu naiwnej globalizacji może być początkiem nowej ery, w której bezpieczeństwo ekonomiczne staje się sprawą narodową. Pozostaje pytanie: czy zrobimy z tego nowy fundament, czy kolejne hasło wyborcze?

Naiwna globalizacja w dobie polskich wyborów prezydenckich

Podczas wtorkowego wystąpienia na Europejskim Forum Nowych Idei w Warszawie Donald Tusk ogłosił, że era naiwnej globalizacji dobiega końca. Premier podkreślił, że kapitał ma narodowość, menedżerowie też mają narodowość, a Polska musi skutecznie, a kiedy trzeba bezwzględnie, dbać o swoje interesy.

Czytaj więcej

Podcast „Rzecz w tym”: Donald Tusk o końcu „naiwnej globalizacji”. Kto tu był naiwny?

Wielu ekspertów stwierdziło, że tak radykalne stanowisko to taktyka na ostatniej prostej przed wyborami prezydenckimi. Podczas debaty w Końskich kandydaci i kandydatki na prezydenta (pomijając niechlubny wyjątek) prześcigali się w zapewnieniach o potrzebie ogromnych inwestycji w bezpieczeństwo, teraz premier mówi o repolonizacji gospodarki.

Dla wielu tego rodzaju deklaracja, wpisuje się w dłuższy trend „prawoskrętu” Platformy Obywatelskiej, która próbuje przejąć „patriotyczną” narrację polskiej prawicy i przejąć inicjatywę. Podobnie jak w przypadku zapory na granicy oraz CPK, repolonizacja była projektem forsowanym przez prawicę.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Tusk zrywa z naiwnością liberałów. To realizm, a nie populizm

„My wiemy, że kapitał ma narodowość” głosił spot PiS-u z sierpnia 2023 r. Jeszcze przed pandemią, w 2019 r. Jarosław Kaczyński deklarował, że „bajką jest to, że kapitał nie ma narodowości”. Przy czym „repolonizacja” w wydaniu prawicy niewiele przyniosła, ale zdążyła nas skłócić z Unią Europejską i podważyć nasz pozycję jako wiarygodnego partnera.

Czy „repolonizacja” w wersji Tuska będzie lepszą i bardziej kompatybilną wersją obietnicy wyborczej? Być może, ale deklaracja o zmierzchu naiwnej globalizacji padająca z ust polityka wywodzącego się ze środowiska gdańskich liberałów, którzy byli zagorzałymi zwolennikami wolnego rynku, to część o wiele bardziej złożonego problemu.

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Tusku, nie ścigaj się z Trumpem

Deklaracja Tuska ma charakter systemowy i wpisuje się w globalne przemiany porządku gospodarczego i geopolitycznego. Może być pierwszym krokiem w stronę budowy bezpieczeństwa gospodarczego, które w Polsce, jak i całej Europie, staje się powoli fundamentem nowego kontraktu społecznego i kluczowym filarem strategii bezpieczeństwa narodowego.

Ta zmiana polega na odejściu od prymatu globalizmu – ideologii święcącej triumfy przez przeszło 30 lat korzystania z dobrobytu, bez oglądania się na koszty bezpieczeństwa. Obecnie państwa globalnego Zachodu szybko odgrzebują podręcznik zatytułowany „partnerstwo poparte siłą”, czyli realizacja interesów gospodarczych – tak, ale pod warunkiem, że płyną z tego korzyści dla interesów bezpieczeństwa państwa.

Należy przyznać, że niektórzy nadal naiwnie wierzą, że są inne ścieżki rozwoju: albo poprzez nacjonalizm gospodarczy, jak postuluje Konfederacja, czyli postawienie wyłącznie na nagą siłę w relacji ze światem , co ostatecznie prowadzi do redukcji naszego potencjału, albo wręcz poprzez izolacjonizm – wyjście ze świata zobowiązań wobec instytucji międzynarodowych, co sączy pod hasłem „Polski jako wyspy wolności” Jarosław Kaczyński.

Bezpieczeństwo gospodarcze, Polsko!

Jak więc w pełni zrealizować polski potencjał, gdy z obiektywnych potrzeb – zagrożenia ze strony Rosji – nasz kraj pozostaje liderem wydatków na środki obrony w Europie. Owszem, chwalą nas w Waszyngtonie, Brukseli, Berlinie i Paryżu, a nasze wydatki na obronność w wysokości 4,7 proc. PKB odmienia są przez wszystkie przypadki. I słusznie. Niemniej, mobilizując inne państwa członkowskie pod hasłem „bezpieczeństwo, Europo”, sami zaniedbujemy jeden z najważniejszych aspektów, który zadecyduje o naszym bezpieczeństwie przez najbliższe lata - bezpieczeństwo gospodarcze.

Dobrze już było, nadeszły czasy niepewności i narastających napięć. Z jednej strony, wydajemy dziesiątki miliardów na nowe czołgi, samoloty i helikoptery. Z drugiej, nie mamy pomysłu na to jak zabezpieczyć najcenniejsze dobro, które to wszystko umożliwia - naszą gospodarkę.

Nadszedł czas inwentaryzacji – określenia, co musimy mieć pod własną kontrolą i jak bardzo możemy się uzależniać od rywali

Właśnie tu deklaracja Tuska może być przełomowa. Stoimy przed kluczowym momentem, w którym musimy określić priorytety bezpieczeństwa gospodarczego Polski i nowy paradygmat rozwoju na czasy przedwojenne. Importujemy z Chin na potęgę. Zagraniczną broń kupujemy bez ładu i składu. Nasza transformacja energetyczna jest w powijakach. A wojna handlowa USA jest tak samo nieprzewidywalna jak jej prezydent.

Co więcej, w przeciwieństwie do repolonizacji w wykonaniu eurosceptycznej prawicy, narracja Tuska jest kompatybilna z projektem europejskim. Tak samo jak zostały odblokowane fundusze KPO, tak teraz należy realizować partnerstwo poparte siłą.

Nadszedł czas inwentaryzacji – określenia, co musimy mieć pod własną kontrolą i jak bardzo możemy się uzależniać od rywali. Amerykanie mówią o potrzebie oddzielenia się od Chin (ang. decoupling). W Unii mówi się w tym zakresie o zmniejszaniu ryzyka (ang. derisking). A może po prostu wystarczy zdrowy rozsądek? To oznacza konieczność ograniczonej interwencji państwa w gospodarkę, bo jeśli zostawić wybór samym korporacjom, to one wybiorą przede wszystkim zysk, a nie bezpieczeństwo. Nie chodzi o odgrodzenie się od reszty świata, ale przemyślenie naszych zależności na nowo: w rolnictwie, transformacji energetycznej, czy inwestycjach w obronność.

Te wszystkie problemy nie skończą się wraz z wyborami prezydenckimi w maju 2025. Dlatego należy mieć nadzieję, że nazwa Forum – Nowych Idei - podczas której Donald Tusk złożył swoją obietnicę, zobowiązuje i nie pozostanie tylko platformą do przedwyborczego prawoskrętu Platformy…

O autorze

Jan Farfał

Zastępca redaktora naczelnego pisma „Res Publica Nowa”, analityk ds. rozszerzenia UE w Visegrad Insight, asystent naukowy Timothy’ego Garton Asha w projekcie „Europa w zmieniającym się świecie” w Ośrodku Studiów Europejskich na Uniwersytecie Oksfordzkim

Czołgi, helikoptery i 5 proc. PKB na obronność nie wystarczą, jeśli nie zabezpieczymy tego, co to umożliwia – gospodarki. Deklaracja Donalda Tuska o końcu naiwnej globalizacji może być początkiem nowej ery, w której bezpieczeństwo ekonomiczne staje się sprawą narodową. Pozostaje pytanie: czy zrobimy z tego nowy fundament, czy kolejne hasło wyborcze?

Naiwna globalizacja w dobie polskich wyborów prezydenckich

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Piotr Arak: Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Repolonizacja, czyli reupartyjnienie gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Tusku, nie ścigaj się z Trumpem
Opinie Ekonomiczne
Tusk odpowiada na Trumpa czy mówi Trumpem?
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Zamiast obniżać składkę zdrowotną, trzeba ją skasować