Jest nowy program mieszkaniowy. „Rząd na wojnie z deweloperami i flipperami"

Resort rozwoju ogłasza nową strategię mieszkaniową. Na wsparcie będą mogli liczyć tylko kupujący nieruchomości z rynku wtórnego. – Do deweloperów nie popłynie ani złotówka – akcentuje minister Krzysztof Paszyk.

Aktualizacja: 13.02.2025 18:00 Publikacja: 13.02.2025 16:34

Jest nowy program mieszkaniowy. „Rząd na wojnie z deweloperami i flipperami"

Foto: PAP/Leszek Szymański

„Klucz do mieszkania” – to nowy program mieszkaniowy, ogłoszony dziś przez ministra rozwoju i technologii Krzysztofa Paszyka. Ma się on składać z trzech „kluczy”, czyli filarów.

Zaznaczmy – to autorski program ministerstwa rozwoju.

Czytaj więcej

Kredytu zero procent nie będzie. „Szukamy innych rozwiązań”

Mieszkalnictwo komunalne

Na budownictwo społeczne i komunalne w tym roku ma być przeznaczonych 2,5 mld zł. Jak mówił na czwartkowej konferencji Krzysztof Paszyk, ta część programu ma być adresowana do osób w trudnej sytuacji. Z danych resortu wynika, że w kolejce po taki lokal czeka 120 tys. osób. W tym roku miałoby powstać co najmniej 8 tys. mieszkań komunalnych. W Warszawie czynsz za 40-metrowy lokal to ok. 400–500 zł. Pieniądze z budżetu na ten program miałyby też wpierać modernizacje i remonty takiej substancji mieszkaniowej, a nie tylko budowane przez samorządy bloki.

Mieszkalnictwo społeczne

To drugi klucz programu. Jak wyjaśnił minister Paszyk, chodzi o inwestycje mieszkaniowe realizowane przez SIM-y (społeczne inicjatywy mieszkaniowe) i TBS-y (Towarzystwa Budownictwa Społecznego). Z tych zasobów miałyby korzystać osoby o niższych i umiarkowanych dochodach, na granicy zdolności kredytowej, które nie kwalifikują się do wynajmu mieszkania komunalnego. W tym roku miałoby powstać ok. 6,5 tys. mieszkań.

Mieszkania na własność

Minister Paszyk zapewnił, że rząd nie zapomina też o tych, którzy chcą mieć mieszkanie na własność. Program wsparcia ma być adresowany jednak tylko do kupujących mieszkanie albo dom z rynku wtórnego. Mogliby z niego korzystać także budujący domy metoda gospodarczą. – Eliminujemy rynek pierwotny. Do deweloperów nie popłynie ani złotówka – podkreślał szef resortu rozwoju. Z dopłat mogłyby korzystać tylko osoby, które nie mają, ani nigdy nie miały, nieruchomości. – To program dla osób, którym wysokie koszty kredytów odebrały albo ograniczyły szanse na własne mieszkania – padły argumenty.

Program zakłada limity cen: 10 tys. zł za mkw. mieszkania (11 tys. zł w pięciu najdroższych miastach). Taki limit mogłaby też ustalić gmina w oparciu o dane z lokalnego rynku. Minister Paszyk zapewnił, że program nie napompuje cen mieszkań. Z rządowym wsparciem nie będzie można kupić nie tylko nowego mieszkania od deweloperów, ale też od flipperów, czyli inwestorów zarabiających na szybkim obrocie mieszkaniami. Jest i bezpiecznik: lokal na rynku wtórnym będzie można sprzedać co najmniej po pięciu latach od zakupu.

Resort zapowiada przygotowanie dwóch ustaw. Jedna ma dotyczyć budownictwa społecznego i komunalnego, druga – wspierania kupujących mieszkania. Krzysztof Paszyk zapewnił, że projekty ustaw pojawią się „szybko”.

Jednocześnie przyznał, że filar dotyczący dopłat do mieszkań wymaga jeszcze dopracowania. Jak mówił, dotowany kredyt mógłby wejść w życie „być może pod koniec roku”.  

Czytaj więcej

Uwolnić ziemię, przyspieszyć inwestycje mieszkaniowe

„Dobry rząd broni nas przed złymi deweloperami”

Założenia nowego programu mieszkaniowego komentuje doradca i ekspert rynku Tomasz Lebiedź zwracając uwagę m.in. na walkę z deweloperami i flipperami. – Walka z deweloperami ma polegać na odcięciu ich od możliwości sprzedaży mieszkań za nowe kredyty wspomagane dopłatami. A walka z flipperami będzie realizowana poprzez wprowadzenie ograniczenia – zakup mieszkania na kredyt będzie możliwy tylko wtedy, gdy sprzedający był jego właścicielem przez co najmniej pięć lat – zaznacza. – Zagadką pozostaje, dlaczego minister uważa, że zwiększenie dostępności mieszkań łatwiej osiągnąć poprzez finansowanie zakupów na rynku wtórnym niż poprzez wspieranie budowy nowych lokali. Nieśmiało przypuszczam, że skierowanie tanich kredytów na rynek wtórny zamiast na rynek pierwotny to typowo populistyczne działanie pod hasłem „dobry rząd broni nas przed złymi deweloperami”. Problem w tym, że ceny dowolnych dóbr najczęściej spadają, gdy jest ich więcej – podkreśla.

A Robert Chojnacki, ekspert rynku, założyciel portalu Tabelaofert.pl, ocenia, że to "najgorszy program mieszkaniowy, jaki kiedykolwiek powstał".

– Jedyne plusy to wsparcie budownictwa komunalnego oraz wsparcie dla ludzi budujących domy, bo domów nie budują single, ale rodziny, które mają lub chcą mieć dzieci. Problem w tym, że to ma być na pierwszy dom, czyli ktoś kto odziedziczył mała kawalerkę, np. w Przemyślu, i sprzedał lata temu za małe pieniądze, a teraz chce mieć trzecie dziecko i budować dom, wsparcia nie dostanie – mówi. – Znowu wspieramy jak zwykle pierwszy zakup, a nie wspieramy rodzin, które wykrwawiły się na kredyt i chcą teraz kupić większe mieszkanie, bo urodziło się dziecko – dodaje.

Wykluczanie z programu deweloperów, ale nie banków – to dla Chojnackiego "zagranie pod publiczkę". – A flipperzy już zacierają ręce. Ostatni spadek cen mieszkań postawił w trudnej sytuacji spekulantów, którzy (ponad pięć lat temu) kupowali słabe (najtańsze) mieszkania kiepskiej jakości, ciemne, małe, nie spełniające nowych warunków technicznych. Słabo się wynajmują, kupujących brak. Rząd rzuca koło ratunkowe tej grupie spekulantów, pomagając im wyjść z inwestycji. Nie ma żadnych warunków, które mają spełniać lokale. To tak, jakbyśmy wprowadzili prawo zabraniające produkcji samochodów innych niż niskoemisyjne, a następnie na rynku wtórnym dopłacali do zakupu 30-letniego kopcącego diesla. Limit pięciu lat nic nie zmienia, bo ze względów podatkowych mieszkania inwestycyjne sprzedawane były często i tak po pięciu latach. Limit ceny też nie – część ceny (zwłaszcza przy małych lokalach) będzie „chodzić pod stołem”. Nie ma (na razie) limitu dochodowego, więc bogaty singiel dostanie wsparcie, ale rodzina z dwójką dzieci wykrwawiająca się na kredyt już nie – mówi.

Jego zdaniem spekulanci już otwierają szampana. – Rynek sam się wyregulował, ceny spadły, a spekulanci zniknęli z rynku – bo przy spadających cenach inwestycja nie zarabia i trzeba ją zakończyć. Teraz przy wsparciu rządu będzie o to łatwiej. Czeka nas wzrost cen najgorszych mieszkań na rynku wtórnym, tych, które ostatnio potaniały – mówi Robert Chojnacki. – A banki? Przypomina mi się tekst Gary'ego Linekera: „piłka nożna to prosty sport; 22 facetów biega przez 90 minut za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy”. Cóż – programy wsparcia mają różny kształt, wprowadzane są przez różne rządy – ale i tak na końcu zarabiają banki – kwituje.

Pytany o założenia nowego programu Marek Wielgo, ekspert portalu RynekPierwotny.pl mówi o „dość zaskakującym rozwiązaniu”. - Przypomnę, że dawny program „Mieszkanie dla Młodych” początkowo premiował dopłatą kupujących mieszkania wyłącznie na rynku pierwotnym. Ówczesnemu rządowi zależało na zwiększaniu zasobów mieszkaniowych, a nie na tylko na ułatwieniu obrotu już istniejącymi lokalami – podkreśla Marek Wielgo. - Po drugie, program miał dać impuls gospodarce. Przecież na dobrej koniunkturze w budownictwie mieszkaniowym korzystają nie tylko deweloperzy czy banki. Więcej zamówień mają wówczas także firmy wykonawcze, krajowi producenci materiałów budowlanych, wykończeniowych i wyposażeniowych, sprzętu AGD, mebli – wskazuje Wielgo.

Jak dodaje, oznacza to także pracę w handlu i usługach, także tych niezwiązanych bezpośrednio z budownictwem.

- Zatem z dopłat do kredytów żyją tak naprawdę setki tysięcy Polek i Polaków zatrudnionych w tych branżach. Część wydatków na dopłaty do kredytów wraca zaś do budżetu w postaci VAT, CIT i PIT. Oczywiście ten sam cel można osiągnąć wspierając inwestorów budujących domy jednorodzinne oraz budownictwo czynszowe. Jednak w tym drugim przypadku zauważalne efekty pojawią nie wcześniej niż za kilkanaście lat – mówi Marek Wielgo. - A może „żadna złotówka ma nie popłynąć do deweloperów", bo rząd obawia się „klęski urodzaju” na rynku budowlanym, gdy w tym roku ruszą inwestycje infrastrukturalne dofinansowane przez UE m.in. w ramach Krajowego Planu Odbudowy? – zastanawia się.

Efektem może być wzrost kosztów budowy. - Pobudzenie inwestycji deweloperskich za pomocą dopłat do nowych mieszkań mogłyby oznaczać dolanie oliwy do ognia. Faktem jest, że firmy deweloperskie i bez dopłat znają chętnych na mieszkania, jeśli tylko poprawi się dostępność kredytów. – mówi ekspert portalu RynekPierwotny.pl.

Bartosz Guss, dyrektor generalny Polskiego Związku Firm Deweloperskich, ocenia, że każde rozwiązanie, które przybliża do własnego mieszkania osoby, które dziś pozostają w luce czynszowej (czyli są „za bogate” na mieszkania komunalne i „za biedne”, by zaciągnąć kredyt hipoteczny), trzeba uznać za pozytywne.

- Trudno jednak zrozumieć, dlaczego ustawodawca nie zdecydował się umożliwić tym osobom zakupu tańszych w utrzymaniu nowych mieszkań z rynku pierwotnego. Przypomnijmy, dziś nowe bloki muszą spełniać ściśle określony normy w zakresie efektywności energetycznej – akcentuje. - W dobie coraz wyższych cen prądu, przekładających się na coraz wyższe koszty utrzymania nieruchomości, wprowadzenie programu, który ma oferować tani kredyt na zakup mieszkania, którego koszt utrzymania będzie wysoki, nic nie zmieni w rachunku ekonomicznym przyszłego właściciela. Dlatego należałoby rozważyć, by mieszkania, które kwalifikowane będą do programu, spełniały normy w zakresie efektywności energetycznej, co najmniej na takim samym poziomie, jak nowe lokale – podkreśla.

I przypomina, że wbrew powszechnie panującej opinii to nie rynek pierwotny był głównym beneficjentem obowiązującego w 2023 roku programu „Bezpieczny kredyt 2 proc.” - Nowe mieszkania stanowiły 38 proc. w puli nieruchomości kupionych przy rządowym wsparciu. Na rynek wtórny trafiło natomiast 46 proc. środków. Co więcej, w wielu miastach w Polsce, to na rynku wtórnym odnotowano wtedy wyższe wzrosty cen niż na rynku pierwotnym – zwraca uwagę Bartosz Guss.

„Klucz do mieszkania” – to nowy program mieszkaniowy, ogłoszony dziś przez ministra rozwoju i technologii Krzysztofa Paszyka. Ma się on składać z trzech „kluczy”, czyli filarów.

Zaznaczmy – to autorski program ministerstwa rozwoju.

Pozostało jeszcze 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Finanse
Jak rosną oszczędności Polaków? Padł nowy rekord
Finanse
SGH startuje z Otwartym Uniwersytetem Ekonomicznym
Finanse
Firmy pożyczkowe „skradły” bankom sporo klientów. Dlaczego Polacy je wybierają?
Finanse
Podatkowe przeciąganie liny
Finanse
W turbulentnych czasach liczą się sprawdzeni partnerzy