Sprawa dotyczyła Jan Karandzieja, z zawodu spawacza, który l. 1980-1981 był aktywnym działaczem podziemia antykomunistycznego, wchodził w skład Komitetu Założycielskiego Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, a po powstaniu NSZZ "Solidarność" był pracownikiem związkowej komisji zakładowej w Porcie Gdańskim, gdzie organizował akcje strajkowe i prowadził drukarnię związkową. Spotkało go za to szereg represji ze strony peerelowskich służb, był wielokrotnie zatrzymywany, poddawany rewizjom, a w stanie wojennym internowany na siedem miesięcy. Musiał zostawić żonę w zaawansowanej ciąży bez opieki i środków do życia. Sam stracił pracę.
Po upadku PRL wystąpił o 25 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia za te szykany w szczególności internowanie, ale 2009 r. Sąd Okręgowy w Świdnicy zasądził od Skarbu Państwa na jego rzecz 15 tys. zł wskazując, że 25 tys. przewidziane jest dla najcięższych i najdłuższych szykan np. ponad rocznego internowania, osadzenia na drugim końcu Polski. Tego wyroku Jan Karandziej nie zaskarżył, jak powiedział krótko przez SN, ze względów moralnych, że inni cierpieli więcej.
Czytaj więcej
400 tys. zł, a nie 2 mln zł zadośćuczynienia i odszkodowania otrzyma działacz opozycji antykomunistycznej Andrzej Gwiazda za ponad roczne internowanie w stanie wojennym. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku w tej sprawie jest prawomocny.
Ale ową poprzeczkę 25 tys. zł uchylił potem Trybunał Konstytucyjny jako niedopuszczalną, i wtedy wystąpił on do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu o wznowienie postępowania, ale SA odmówił wznowienia. Dopiero za sprawą skargi nadzwyczajnej Prokuratora Generalnego sprawa odżyła.
- Różnica między 15 tys. zł a 25 tys. zł kilkanaście lat temu była wręcz rażąca, tym bardzie że owa poprzeczka została uchylona jako bezprawna przez TK, należy więc ów wyrok uchylić - przekonywał SN pełnomocnik adwokat Antoni Łepkowski.