Świat ma do czynienia z problemem spowalniającego rozwoju intelektualnego, a przyczyną tego jest zbyt mało odkrywanych genialnych umysłów – ocenia Wooldridge. Jak wynika z pracy naukowej sprzed 11 lat, na którą powołuje się publicysta, w społeczeństwie amerykańskim ludzie coraz mniej używają kreatywnego myślenia. To według niego fatalna wiadomość, bo to właśnie genialne umysły są siłą napędzającą postęp intelektualny i kulturowy ludzkości.
„Społeczeństwa, które traktują geniuszy dobrze, takie jak XV-wieczna Florencja czy XVIII-wieczna Anglia, posuwają się naprzód. Społeczeństwa, które ich traktują źle, jak XVIII-wieczna Hiszpania czy Chiny Mao Zedonga, popadają w stagnację” – zauważa Wooldridge.
Czytaj więcej
Tylko co trzeci Polak uważa, że poradzi sobie finansowo na emeryturze. Aż 81,3 proc. jest przekonana, że wysokość ich emerytury nie zagwarantuje godnego życia, a 45 proc. przewiduje upadek systemu emerytalnego.
Stypendia dla wybitnych jednostek mają sens
Jak dowodzi publicysta, amerykański system edukacyjny zawodzi w odkrywaniu geniuszy, a wielu z tych już odkrytych jest zarzucanych żmudnymi obowiązkami, nie mającymi nic wspólnego z pracą badawczą. Dlatego jego zdaniem wzorem oświeconych królów czy arystokratów, którzy obdarzali intelektualistów majątkami, należałoby ustanowić minimalny dochód dla genialnych umysłów. To, że takie stypendia miałyby sens, pokazuje przykład grantów udzielanych przez miliardera Petera Thiela.
Otrzymujący je absolwenci szkół średnich mieli opóźnić pójście na studia i w tym czasie zająć się stworzeniem własnego biznesu, niezależnymi badaniami lub rozwiązaniem jakiegoś problemu społecznego. Dzisiaj okazuje się, że firmy założone przez beneficjentów programu są łącznie warte 45 mld dol. Wielki sukces osiągnęły granty udzielane przez Harvard Society of Fellows czy Fundację MacArthurów, jednak wszystko to są niewielkie projekty, a kryteria ich przyznawania są subiektywnie ustalane przez darczyńców.