Kilku mężczyzn ustala spotkanie na dziedzińcu szkoły z osobą, która ma zapłacić dług. Dwóch mężczyzn ma na sobie kamizelki kuloodporne. W porachunku „dłużnik” zostaje najpierw pobity, a potem postrzelony w nogi i w biodro. Policja zatrzymuje sześciu mężczyzn i chociaż ofiara odmawia zeznań, grupa śledcza jest przekonana, że dowody wystarczą, by podejrzanych skazać za usiłowanie zabójstwa. Dwóch z mężczyzn miało bowiem krew ofiary na swoim ubraniu. Na kolbie rewolweru zabezpieczono także DNA jednego z podejrzanych, a na rękawiczce znajdowały się ślady tej samej amunicji, której użyto przy strzelaniu.
Mimo tych dowodów nie udało się wskazać sprawcy. Sąd uznał, że przebieg wydarzeń był chaotyczny i nie można ustalić, kto co robił. Bycie na miejscu zbrodni nie świadczy wszak o winie. Nie wykluczył także, że na dziedzińcu szkoły znajdował się też inny sprawca. Dlatego wszystkich sześciu oskarżonych uniewinniono, co wprawiło grupę śledczych w zdumienie.
Czytaj więcej
Zespół Morfeusza nadzwyczaj często występuje w Szwecji.
Według prokuratora Johana Strömbäcka na rozprawie przedstawiono wiele technicznych dowodów, jednak zabrakło w tym narracji. „Nie byliśmy w stanie zrekonstruować przebiegu wydarzeń” – przyznał prokurator.
Ten kazus może świadczyć o tym, że postępowanie śledcze przeprowadzone bez najmniejszego zarzutu nie musi stanowić gwarancji, że sprawca zostanie skazany, zwłaszcza w kontekście walki z plagą gangów. Według śledczego programu „Uppdrag granskning” jedynie w 53 proc. przypadków udaje się sądowi wskazać winnych strzelanin w kręgach kryminalnych, jeżeli dochodzi do przedstawienia zarzutów. To znacznie gorsza statystyka niż w scenariuszach niemających nic wspólnego z porachunkami gangów, w przypadkach zabójstw i ich usiłowań.