Kilka tygodni temu, po obejrzeniu uroczystości zaprzysiężenia Donalda Trumpa napisałem, że zazdroszczę jego wyborcom pozorów sprawczości ich kandydata (i z przerażeniem myślę, do czego może jej użyć), jednocześnie marząc, by znalazł się demokrata o podobnej sile sprawczej, którą wykorzystałby w słusznej sprawie.
Demonstracja sprawczości Trumpa
Pierwsze tygodnie rządów Donalda Trumpa pokazują, że pod jego wpływem świat zaczął się zmieniać w wielu wymiarach. By w taki sposób móc wpływać na historię, potrzebna jest właśnie owa sprawność i umiejętność podejmowania kontrowersyjnych decyzji, a tej amerykańskiemu prezydentowi nie brakuje. Jego posunięcia uświadomiły mi, że nie doceniałem Trumpa, myśląc, że to tylko pozory sprawczości pokazywane na potrzeby kampanii wyborczej, a po wygraniu wyborów większość projektów – jak to często bywa – pójdzie w zapomnienie. Tak się jednak nie stało i on naprawdę zdecydował się zrobić to, co obiecywał.
Czytaj więcej
Prezes Naczelnej Rady Adwokackiej mec. Przemysław Rosati zwrócił się do Adama Bodnara jako prokuratora generalnego o wycofanie aktu oskarżenia wobec pięciorga aktywistów, których prokuratura oskarżyła o pomoc w przemycie ludzi przez granicę.
Wygląda to jak działanie samobójcze, bo prezydent łamie kolejne zasady, co może łączyć się z odpowiedzialnością i zniechęca do siebie różne grupy społeczne. A z drugiej strony pokazuje sprawczość i konsekwencje, co w efekcie daje mu nowych, czasem nawet fanatycznie wiernych zwolenników.
Jedną z pierwszych decyzji Trumpa było pozbawienie pracy wszystkich prokuratorów, którzy prowadzili wobec niego postępowania karne. Powodem nie był sam fakt prowadzenia postępowań przeciwko niemu, ale to, że na skutek aktywnej roli, jaką odegrali w ściganiu go, kierownictwo departamentu nie będzie mogło im zaufać i być pewne, że będą lojalnie wcielać w życie jego politykę.