Ekipa Donalda Trumpa z nim samym na czele zadała Europie tyle różnorodnych ciosów w ostatnich kilku dniach, że trudno się połapać, czy leżymy już na deskach na dobre, czy też zaraz wstaniemy i się otrząśniemy.
Nie jest też jasne, czy Trump chce nas mieć jako przeciwnika, czy też w tym ringu odbywa się jakiś trening zawodników wciąż z tej samej ekipy.
Wojna ideologiczna między Ameryką Trumpa a Unią Europejską. Czy to zapowiedź wielkiego resetu między USA i Rosją?
Wystąpienie wiceprezydenta J.D. Vance’a na konferencji w Monachium sugerowałoby, że raczej to pierwsze. Vance na spotkaniu VIP-ów dotyczącym bezpieczeństwa, i to w kluczowym momencie wielkiej wojny w Europie, uznał, że to nie agresor, Rosja, jest największym zagrożeniem, lecz sama Unia Europejska jest nim dla siebie. To brutalna prowokacja, skuteczna zresztą, co widać po emocjonalnych reakcjach europejskich liderów.
Czytaj więcej
O przyszłości Ukrainy i naszej części świata mają współdecydować nie Europejczycy, lecz saudyjski książę. W wizji Donalda Trumpa na pierwszy plan wybijają się: przesuwanie granic, aneksja i przesiedlenia. Dokładnie to, co robi i Władimir Putin.
Ale czy z tych emocji wywołanych deklaracją podziału ideologicznego między dzisiejszą Ameryką Trumpa i drugą częścią Zachodu, tą unijną, należy wnosić, że to podział trwały i nie tylko ideologiczny, ale i geopolityczny? Niekoniecznie, także dlatego, że i Europa przeżywa zmiany ideologiczne, przesuwa się na prawo, czyli tam, gdzie tkwi Trump, w sprawach na przykład imigracji.