Putin uderza z kosmosu

Rosja chce wprowadzić na orbitę broń jądrową zdolną zniszczyć amerykańskie satelity.

Publikacja: 14.04.2025 17:33

Putin uderza z kosmosu

Foto: REUTERS/Sputnik/Vyacheslav Prokofyev

Na alarm bije sekretarz generalny NATO. W niedzielnym wydaniu „Die Welt” Mark Rutte uznał plany Moskwy za niezwykle niebezpieczne. Jego zdaniem sojusznicy już teraz wymieniają się danymi wywiadowczymi, aby powstrzymać Kreml. Pracują też nad budową satelitów odpornych na rosyjski atak. 

Kreml nie ma jednak wiele do stracenia. W opublikowanym w minionym roku raporcie waszyngtońskie Centrum na rzecz Międzynarodowych Studiów Strategicznych (CSIS) porównuje zamiary Rosji do bitwy o Atlantyk w czasie drugiej wojny światowej. Począwszy od 1939 roku, Niemcy wysłały okręty podwodne, aby zniszczyć flotę aliantów, bo wiedziały, że na tym polu ci ostatni zemścić się za bardzo nie mogą: Berlin nie dysponował porównywalną liczbą statków. 

Czytaj więcej

Chiny-USA: Walka o wszystko. Zwycięzca może być tylko jeden

Związek Radziecki wystrzelił w 1957 roku Sputnik: pierwszego satelitę zdolnego krążyć wokół Ziemi. Jeszcze w 1984 roku Moskwa umieściła na orbicie 122 satelity, podczas gdy Waszyngton jedynie 36. Jednak te proporcje od dawna się odwróciły. W 2023, podaje CSIS, podczas gdy Amerykanie wystrzelili 2221 satelitów, Rosjanie już tylko 60. Dotknięci zachodnimi sankcjami, nie mają ani pieniędzy, ani technologii na więcej.

Rosja może już tylko zniszczyć amerykański potencjał w kosmosie, bo go nie wyprzedzi

Aby odzyskać przewagę z czasów Sputnika, a przynajmniej ograniczyć amerykańską dominację w przestrzeni kosmicznej, Rosja ma właściwie jedno wyjście: zniszczyć aktywa Ameryki na orbicie. Pierwszego satelitę zdolnego do ataku na podobne statki powietrzne Moskwa miała umieść już w lutym 2022 roku, parę dni przed rozpoczęciem inwazji na Ukrainę. W lutym tego roku miałyby się pojawić na orbicie trzy kolejne satelity bojowe: Kosmos 2581, 2582 i 2583. Jednak zdaniem Ruttego Moskwa szykuje się do czegoś o wiele poważniejszego. To statek powietrzny krążący wokół Ziemi wyposażony w broń jądrową. Mógłby on sparaliżować jednocześnie pracę nie pojedynczych, ale setek czy nawet tysięcy innych satelitów, wykorzystując do tego promieniowanie jądrowe. 

Oznaczałoby to gigantyczne straty przede wszystkim dla Stanów Zjednoczonych, które kontrolują największą część spośród około 7 tys. satelitów krążących wokół Ziemi. Sparaliżowane byłyby systemy nawigacyjne i telekomunikacje, wywiad czy kontrola zjawisk atmosferycznych. Na froncie ukraińskim Kijów nie miałby już przewagi nad Moskwą, jaką mu daje dostęp do amerykańskich danych szpiegowskich, o wiele bardziej precyzyjnych od tych, którymi dysponują Rosjanie. 

W trakcie niedawnego przesłuchania w Senacie dowódca amerykańskich sił kosmicznych generał Stephen N. Whiting ostrzegł jednak, że Ameryka musi szykować się do konfrontacji w przestworzach nie tylko z Rosją, ale i Chinami. Pekin od dawna wyprzedził Moskwę, gdy idzie o liczbę wystrzeliwanych satelitów. Zdaniem Whitinga Xi Jinping chce, aby do 2030 roku potencjał sił zbrojnych w kosmosie ChRL był porównywalny do amerykańskiego, a w 2045 roku Chińczycy chcą tu zdobyć całkowitą dominację. Już teraz Pekin rozwinął bardzo sprawnie system łączności oparty na sygnałach satelitarnych jak BeiDou, konkurent amerykańskiego GPS. 

Rosyjska broń jądrowa na orbicie zagrozi nie tylko Ameryce, ale i Chinom

Tyle że w tym może tkwić i atut Amerykanów w starciu z Putinem. A to dlatego, że w interesie Xi, podobnie jak Trumpa, jest teraz powstrzymanie rosyjskich planów umieszczenia broni jądrowej na orbicie. Inaczej nici z ambitnych chińskich planów zdobycia przewagi na tym kluczowym polu walki. Podobny punkt widzenia mogą też przyjąć Indie, inny kraj, który szybko rozwija swój potencjał kosmiczny, choć wciąż pozostaje w tyle za ChRL. 

Czytaj więcej

Komisarz UE ds. obronności: Donald Trump popełnił błąd w sprawie Ukrainy

W czwartym roku wojny rosyjska gospodarka uniknęła załamania w ogromnym stopniu dzięki zwielokrotnieniu współpracy gospodarczej i technologicznej tak z Chinami, jak i Indiami. To jednak daje obu krajom ogromne środki nacisku na Kreml, które może wykorzystać dla wymuszenia na Rosjanach przestrzegania traktatu z 1967 roku o zakazie umieszczenia broni w kosmosie, którego Moskwa jest zresztą sygnatariuszem. Amerykanie próbowali niedawno potwierdzić obowiązywanie tego porozumienia w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, jednak Rosjanie uchwałę zawetowali. Putin musi też uważać, aby uniknąć frontalnej konfrontacji z Trumpem, co mogłoby się skończyć zaostrzeniem amerykańskich sankcji nałożonych na Rosję. Biały Dom i tak już jest coraz bardziej zirytowany brakiem postępów w rosyjsko-ukraińskich rokowaniach pokojowych z powodu bezkompromisowej postawy Kremla. 

Na alarm bije sekretarz generalny NATO. W niedzielnym wydaniu „Die Welt” Mark Rutte uznał plany Moskwy za niezwykle niebezpieczne. Jego zdaniem sojusznicy już teraz wymieniają się danymi wywiadowczymi, aby powstrzymać Kreml. Pracują też nad budową satelitów odpornych na rosyjski atak. 

Kreml nie ma jednak wiele do stracenia. W opublikowanym w minionym roku raporcie waszyngtońskie Centrum na rzecz Międzynarodowych Studiów Strategicznych (CSIS) porównuje zamiary Rosji do bitwy o Atlantyk w czasie drugiej wojny światowej. Począwszy od 1939 roku, Niemcy wysłały okręty podwodne, aby zniszczyć flotę aliantów, bo wiedziały, że na tym polu ci ostatni zemścić się za bardzo nie mogą: Berlin nie dysponował porównywalną liczbą statków. 

Pozostało jeszcze 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Trump twardą ręką realizuje swoją antyimigracyjną agendę
Polityka
Zaczyna się proces byłego prezydenta Korei Południowej. Grozi mu nawet śmierć
Polityka
Donald Trump zapowiada kolejne cła. Chodzi m.in. o smartfony
Polityka
Lider węgierskiej opozycji: Systemu Orbána nie da się zreformować. Trzeba go zlikwidować
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Polityka
Jaki jest stan zdrowia Donalda Trumpa? Biały Dom opublikował wyniki badań