Zaczyna się proces byłego prezydenta Korei Południowej. Grozi mu nawet śmierć

W Korei Południowej rozpoczął się proces karny usuniętego z urzędu prezydenta kraju Yoon Suk-yeola. Były już prezydent oskarżony jest o próbę przeprowadzenia rebelii i zamachu stanu, za co grozi dożywocie, a nawet kara śmierci.

Publikacja: 14.04.2025 11:26

Yoon Suk-yeol

Yoon Suk-yeol

Foto: REUTERS/Kim Soo-hyeon

arb

Yoon Suk-yeol został usunięty z urzędu decyzją Sądu Konstytucyjnego, po wcześniejszym impeachmencie przeprowadzonym przez parlament, w związku z próbą wprowadzenia w kraju stanu wojennego (doszło do niej 3 grudnia 2024 roku). Yoon, wprowadzając stan wojenny, powoływał się na zagrożenie ze strony Korei Północnej oraz sił w Korei Południowej, które sprzyjają Pjongjangowi. Stan wojenny obowiązywał jedynie kilka godzin, ponieważ parlament zdołał się zebrać i zagłosować jednogłośnie przeciwko dekretowi go wprowadzającemu. Krytycy Yoona przekonywali, że w rzeczywistości prezydent chciał wykorzystać stan wojenny, by rozprawić się z opozycją (w czasie jego obowiązywania zawieszone miało być funkcjonowanie parlamentu i partii politycznych).

Yoon Suk-yeol przekonuje, że stan wojenny miał być „pokojowym przekazem” dla społeczeństwa

Yoon, który 14 kwietnia pojawił się przed sądem w Seulu, zaprzeczył, jakoby wprowadzony przez niego stan wojenny miał na celu dokonanie zamachu stanu. Były prezydent nie przyznał się do żadnego ze stawianych mu zarzutów.

Czytaj więcej

Sąd Konstytucyjny przesądził o losie prezydenta Korei Południowej

Prokuratura zarzuca Yoonowi, że ten nie miał podstawy prawnej pozwalającej na ogłoszenie stanu wojennego. Wśród stawianych byłemu prezydentowi zarzutów jest też podejmowanie działań, które miały na celu sparaliżowanie instytucji państwa, takich jak parlament.

– Oskarżony... uniemożliwiał działającym na podstawie konstytucji instytucjom realizowanie swoich uprawnień w oparciu o bezprawne ogłoszenie (stanu wojennego) – oświadczył oskarżyciel.

Wiedziałem, że ten stan wojenny skończy się w pół dnia, jeden dzień

Yoon Suk-yeol, były prezydent Korei Południowej

– Stan wojenny to nie zamach stanu – replikował Yoon, zapewniając, że nie zamierzał sparaliżować kraju, a stanu wojennego potrzebował, by zaalarmować opinię publiczną w związku z tym, że posiadająca większość w parlamencie opozycyjna Partia Demokratyczna utrudnia pracę rządu, usuwając z urzędów ponad 20 przedstawicieli administracji, w tym szefa południowokoreańskiego odpowiednika polskiej NIK, co – zdaniem Yoona – było groźne.

– To był pokojowy „przekaz stanu wojennego” dla narodu... Wiedziałem, że ten stan wojenny skończy się w pół dnia, jeden dzień – przekonywał były prezydent.

Yoon Suk-yeol twierdzi, że po wprowadzeniu stanu wojennego armia zachowywała się nie tak, jak chciał

Yoon twierdził też, że armia podjęła nadmiarowe działania w związku ze stanem wojennym (próbując m.in. zablokować parlamentarzystom możliwość wejścia do parlamentu), mimo że on zakomunikował swoje intencje ówczesnemu ministrowi obrony, Kim Yong-hyunowi, ponieważ „byli szkoleni do działania w czasie stanu wojennego w ramach innych wytycznych”.

W poniedziałek zeznawać przed sądem ma jeszcze m.in. Cho Sung-hyun, przedstawiciel dowództwa obrony Seulu, który przed Sądem Konstytucyjnym mówił, że otrzymał rozkaz, by wysłać do parlamentu żołnierzy, którzy mieli „wyciągać stamtąd parlamentarzystów”. Yoon zaprzeczył tym doniesieniom.

Zarzuty dotyczące próby wywołania rebelii, które stawiane są Yoonowi, są zagrożone karą dożywotniego pozbawienia wolności lub nawet karą śmierci – choć tej ostatniej faktycznie nie wykonuje się w Korei Południowej od kilkudziesięciu lat.

Po usunięciu Yoona z urzędu decyzją Sądu Konstytucyjnego, przyspieszone wybory prezydenckie odbędą się 3 czerwca. Liderem sondaży jest Lee Jae-myung, lider opozycyjnej Partii Demokratycznej.

Yoon Suk-yeol został usunięty z urzędu decyzją Sądu Konstytucyjnego, po wcześniejszym impeachmencie przeprowadzonym przez parlament, w związku z próbą wprowadzenia w kraju stanu wojennego (doszło do niej 3 grudnia 2024 roku). Yoon, wprowadzając stan wojenny, powoływał się na zagrożenie ze strony Korei Północnej oraz sił w Korei Południowej, które sprzyjają Pjongjangowi. Stan wojenny obowiązywał jedynie kilka godzin, ponieważ parlament zdołał się zebrać i zagłosować jednogłośnie przeciwko dekretowi go wprowadzającemu. Krytycy Yoona przekonywali, że w rzeczywistości prezydent chciał wykorzystać stan wojenny, by rozprawić się z opozycją (w czasie jego obowiązywania zawieszone miało być funkcjonowanie parlamentu i partii politycznych).

Pozostało jeszcze 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Trump twardą ręką realizuje swoją antyimigracyjną agendę
Polityka
Trump nie chce płacić na NATO. I na ONZ
Polityka
Putin uderza z kosmosu
Polityka
Donald Trump zapowiada kolejne cła. Chodzi m.in. o smartfony
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Polityka
Lider węgierskiej opozycji: Systemu Orbána nie da się zreformować. Trzeba go zlikwidować