Oto bowiem w Końskich zamiast debaty Rafała Trzaskowskiego z Karolem Nawrockim możemy mieć połączenie zabawy w chowanego z zabawą w berka. Wiele wskazuje na to, że Trzaskowski i Nawrocki będą chować się przed sobą w otoczeniu tych kamer, które uważają za życzliwe, a Szymon Hołownia będzie próbował złapać jednego lub drugiego, a najlepiej obu – i sprawić, by w debacie jeden na jeden Trzaskowskiego z Nawrockim wzięły udział trzy osoby. A jakby tego było mało, Hołownię, jak się okazuje, będzie próbowała w tym czasie w Końskich złapać Magdalena Biejat, która jest gotowa zastąpić mu w debacie Nawrockiego z Trzaskowskim. A mamy dopiero godzinę 14 – więc nie wiadomo, ilu jeszcze kandydatów przyjedzie do Końskich.
Podchody kandydatów na prezydenta w Końskich? Oglądalność też byłaby wysoka, a chyba o to chodzi
Wszystko to dzieje się na nieco ponad miesiąc przed wyborami prezydenckimi, które – jak przekonują nas wszyscy kandydaci – są bardzo ważne, na dodatek odbywają się w skomplikowanych i niebezpiecznych czasach. Cóż, strach pomyśleć, jak wyglądałaby kampania, gdyby wybory były nieco mniej ważne, a czasy spokojniejsze. Może wówczas w Końskich zorganizowano by podchody z udziałem 15 kandydatów na prezydenta, a ten, który namierzyłby rywala, odbywałby z nim błyskawiczną debatę (pod warunkiem, że udałoby mu się jednocześnie złapać kamerzystę jednej z pięciu telewizji również uczestniczących w zabawie). Potem uczestnicy zabawy kontynuowaliby poszukiwania rywali na ulicach słynnego na całą Polskę miasta w województwie świętokrzyskim. Oglądalność byłaby wysoka i z pewnością cała Polska by o tym mówiła. Bo czyż nie o nam wszystkim chodzi? Bo przecież nie o merytoryczną dyskusję czy wymianę argumentów, prawda?
Czytaj więcej
W sondażu ośrodka Opinia24 dla TVN24 i „Faktów” TVN Polaków spytano, czy przed I turą potrzebna j...
Jak Rafałowi Trzaskowskiemu i Karolowi Nawrockiemu umiarkowanie zależy na debacie
Gdyby bowiem chodziło o tę ostatnią, to Rafał Trzaskowski nie proponowałby Karolowi Nawrockiemu debaty na 60 godzin przed jej rozpoczęciem – po tym, jak jego sztab najwyraźniej dopiął już wszystko na ostatni guzik. Owszem, to Nawrocki pierwszy wezwał Trzaskowskiego do debaty, ale gdyby 27 marca kandydat popierany przez PiS powiedział: „Widzimy się w Końskich za dwa dni, jak nie przyjedziesz, to się boisz, TV Republika już rozstawia kamery” – to śmiem przypuszczać, że entuzjazm kandydata KO do debatowania byłby mniejszy niż obecnie. Z drugiej strony, gdyby Nawrocki był gotów do debatowania, to jego sztab powiedziałby „sprawdzam”, nawet gdyby kandydat rozpoczął udział w debacie od swojego sprzeciwu wobec warunków, które uważa za nieuczciwe. Ale przecież zamiast debatować ze sobą lepiej debatować o debacie. Bo wtedy o wszystkich jest głośno, a nikt nie przegrywa.