Komisja Europejska zakomunikowała ustami swej rzeczniczki, że jest zadowolona z wyników rozmów z Polską w sprawie Krajowego Planu Odbudowy, który musi zawierać zobowiązanie do likwidacji Izby Dyscyplinarnej SN, reformy dyscyplinarek i przywrócenia do pracy sędziów zwolnionych niezgodnie z prawem. Teraz Komisja czeka na potwierdzenie przez Polskę, że zgadza się z tymi kamieniami milowymi. Wtedy Komisja „byłaby gotowa do działania”.
Szkoda, że nie jest to oświadczenie wyższego szczebla i bardziej konkretne co do odblokowania unijnych funduszy. Miejmy jednak nadzieję, że dojdzie wreszcie do kompromisu rządu z Brukselą w tych kluczowym dla Polski, ale i relacji w samej Unii kwestiach. Drugich takich pieniędzy może już nie być w historii Unii ani okazji do podreperowania nadszarpniętej wiary (nie tylko pewnie Polaków) w unijną solidarność i respektu dla zobowiązań.
Czytaj więcej
Gdy wszyscy się zastanawiali, czy znajdzie się w Sejmie większość dla likwidacji Izby Dyscyplinarnej, Zjednoczona Prawica przeprowadziła inny manewr, dużo ważniejszy w dalekosiężnych skutkach: wybrała prezesa NBP i sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa nowej kadencji.
Spór o sądy to nie tylko kwestia nadszarpniętej lojalności w relacjach z Unią, ale także do sędziów w naszym kraju. To prawda, że radykalne reformy ministra Ziobry, opakowane w antysędziowską narrację, od początku jego urzędowania zraziły do niego i jego działań znaczną część środowiska sędziowskiego. Błędem było też łatanie sporu kolejnymi nowelami naprawczymi, a nie jego rozwiązywanie.
Sędziowie jednak też nie są bez winy. Mieliśmy prawo oczekiwać od nich powstrzymywania się od politycznej napastliwości nie tylko wobec demokratycznej władzy, ale też sędziów później powołanych czy awansowanych. Publiczne wiecowanie nie usprawiedliwia milczących mas sędziowskich, które wybierają tych radykałów na liderów stowarzyszeń sędziowskich.