Nasz człowiek w Ameryce

„Skrwawione ziemie” Timothy’ego Snydera to najważniejsza książka o II wojnie światowej, jaka ukazała się w ostatnich dziesięcioleciach na Zachodzie – twierdzi publicysta „Rzeczpospolitej”

Aktualizacja: 12.12.2012 15:00 Publikacja: 12.12.2012 14:00

Timothy Snyder

Timothy Snyder

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Zawsze starałem się trzymać z daleka od książek o Europie Wschodniej popełnionych przez Amerykanów. Ich autorzy pisali bowiem o naszym regionie z olbrzymią pewnością siebie, a jednocześnie z tak nieprawdopodobną wręcz niekompetencją, niewiedzą i naiwnością, że budziło to moje politowanie. Okazało się jednak, że się myliłem. I to grubo. Pojawił się bowiem Amerykanin, który rozumie Europę Wschodnią znacznie lepiej niż większość Wschodnich Europejczyków. To profesor Timothy Snyder.

Profesora poznałem pięć lat temu w Krakowie, kiedy dostał statuetkę Galla Anonima - nagrodę za najlepszą książkę dotyczącą historii Polski wydaną w języku obcym. Była to „Tajna wojna. Henryk Józewski i polsko-sowiecka rozgrywka o Ukrainę". Po ceremonii wręczenia nagrody zrobiłem ze Snyderem wywiad i była to jedna z najciekawszych rozmów, jakie kiedykolwiek przeprowadziłem z zachodnim historykiem. Nie tylko dlatego, że okazało się, iż Henryk Józewski (przedwojenny wojewoda wołyński znany z liberalnej polityki wobec Ukraińców) jest naszym wspólnym bohaterem. Wywiad był tak ciekawy, bo ten amerykański profesor opowiedział mi o faktach z historii mojego kraju, o których nie miałem pojęcia. O czym wtedy nie rozmawialiśmy! POW, koncepcja federacyjna, Piłsudski i Dmowski, polityka II RP na Wołyniu i w Galicji, prometeizm, Petlura, Bandera.

Profesor Snyder nie tylko znakomicie zna się na historii naszego regionu, ale nie obca jest mu również współczesna geopolityka.

„- Co by Józewski doradził nam dzisiaj? - pytałem.

- Abyśmy robili wszystko, żeby pomóc w budowaniu ukraińskich elit i okrzepnięciu ukraińskiej państwowości.

-W opozycji do Rosji?

- Nawet nie w opozycji do Rosji. Chodzi o to, żeby pomysł świata bez Ukrainy był dla Ukraińców pomysłem niedopuszczalnym. Żeby dla ukraińskich elit państwowość była czymś oczywistym. Jak ujmował to Jerzy Giedroyc: nie przeciw Rosji, ale dla Rosji. Bo tyko istnienie silnej, niepodległej Ukrainy pomoże Rosji stać się normalnym krajem bez ambicji imperialnych. Józewski tak jak Piłsudski uważał, że największym niebezpieczeństwem jest właśnie imperializm. Bolszewicki, ale także rosyjski i polski.

- Wydaje mi się, że Józewski jednak był imperialistą.

- Rzeczywiście marzył o imperium, ale miało to być imperium wielonarodowej Rzeczypospolitej. Wierzył bowiem, że państwo jest na tyle elastyczną strukturą, iż można je rozszerzyć na inne narody i rozległe terytoria bez konfrontacji z nimi i próby zdominowania. Dlatego był zdecydowanym przeciwnikiem imperializmu czysto polskiego, nacjonalistycznego. Był imperialistą państwowym."

Czytając te słowa, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że prof. Snyder rozumie znacznie lepiej polską rację stanu, niż wielu naszych współczesnych polityków.

Gdy rozmawialiśmy w 2007 roku, Timothy Snyder był historykiem szanowanym w środowiskach akademickich i popularnym badaczem w Polsce. Trzy lata później - w roku 2010 – był już gwiazdą światowego formatu. Stało się to za sprawą publikacji „Skrwawione dzieje. Europa między Hitlerem, a Stalinem". To najważniejsza książka na temat II wojny światowej, jaka ukazała się na Zachodzie w ostatnich dziesięcioleciach. Nie bez powodu Anne Applebaum nazwała „Skrwawione ziemie" książką odważną.

Snyder jako pierwszy przedstawił  hekatombę ludzi zamieszkałych między Berlinem, a Moskwą, jaka dokonała się podczas II wojny światowej. Na terenie tym oba totalitarne kolosy zgładziły 14 milionów cywilów wielu narodowości: Żydów, Polaków, Ukraińców, Białorusinów, Cyganów, Rosjan, Niemców i innych.

Dla wielu zażartych krytyków Snydera takie podejście jest niedopuszczalne. Według nich, wskazywanie na uniwersalny charakter ludzkiego cierpienia w Europie Wschodniej, było „próbą podważenia wyjątkowości Holokaustu". Profesor został oskarżony o „zrównywanie zbrodni Hitlera i Stalina", co - jak wiadomo - dla lewicowych intelektualistów Zachodu jest równoznaczne z myślozbrodnią. Ale to Snyder miał rację.

Profesor Timiothy Snyder, który jest wykładowcą Uniwersytetu Yale, ma 43 lata. Jest więc historykiem bardzo młodym, właściwie u progu kariery, a na swoim koncie ma już dzieła wielkie. Jednego można więc być pewnym - jeszcze nie raz o nim usłyszymy.

Zawsze starałem się trzymać z daleka od książek o Europie Wschodniej popełnionych przez Amerykanów. Ich autorzy pisali bowiem o naszym regionie z olbrzymią pewnością siebie, a jednocześnie z tak nieprawdopodobną wręcz niekompetencją, niewiedzą i naiwnością, że budziło to moje politowanie. Okazało się jednak, że się myliłem. I to grubo. Pojawił się bowiem Amerykanin, który rozumie Europę Wschodnią znacznie lepiej niż większość Wschodnich Europejczyków. To profesor Timothy Snyder.

Pozostało 89% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Kazimierz Groblewski: Igrzyska w Polsce – podrzucajmy własne marzenia wrogom, a nie dzieciom
Opinie polityczno - społeczne
Warzecha: Warto nie ulegać emocjonalnym narracjom i zaufać nauce
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Polityka hieny ma się dobrze
Opinie polityczno - społeczne
Migalski: Prezydencko-partyjne trzęsienie ziemi
Materiał Promocyjny
Zarządzenie flotą może być przyjemnością
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Ameryka na mieliźnie? Oto kwintesencja cywilizacji celebryckiej