Michał Kolanko: Donald Tusk rzuca rękawicę Konfederacji. Ale walczy nie tylko o głosy biznesu

Propozycja nie do odrzucenia, którą Donald Tusk złożył Rafałowi Brzosce, zdominowała polską debatę publiczną, Co się naprawdę za nią kryje? I co poza resetem w relacjach z biznesem chciał premier osiągnąć swoim przemówieniem na GPW?

Publikacja: 11.02.2025 17:32

Donald Tusk i Rafał Brzoska

Donald Tusk i Rafał Brzoska

Foto: PAP/Paweł Supernak

Wtorek, posiedzenie rządu. W stylu znanym jeszcze z „powodziowych” posiedzeń z ubiegłego roku (wtedy zaczęła się ta taktyka) premier Donald Tusk wygłosił oświadczenie w obecności ministrów. Zobowiązał ich m.in. do szybkiego przedstawienia inicjatyw z zakresu deregulacji. Zapowiedział też, że w piątek spotka się z zespołem deregulacyjnym pod przewodnictwem Rafała Brzoski.

Powołanie tego zespołu, a przede wszystkim niespodziewana (wygląda na to, że również dla samego zainteresowanego) propozycja dla Brzoski to jeden z efektów wielokrotnie w ostatnich dniach zapowiadanego wystąpienia Tuska na GPW. Miało ono co najmniej kilka celów. Po pierwsze, wyjście do biznesu w newralgicznym dla KO okresie kampanii prezydenckiej. Bo od tego kontekstu nie można uciec. I nie chodzi o to, że Donald Tusk chce być jak Donald Trump. Tylko że potrzebuje – nawet jedynie wizerunkowego – zwinięcia jednego przynajmniej frontu w okresie kampanii.

Donald Tusk z nowym otwarciem do biznesu? To tylko kampania prezydencka

Duży biznes to grupa, która jest chyba jedną z najbardziej rozczarowanych po zwycięstwie koalicji KO, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy oraz objęciu przez Donalda Tuska władzy pod koniec 2023 roku. Było to najlepiej słychać na ubiegłorocznym kongresie EFNI w Sopocie, gdy na publicznie wyrażone postulaty np. o powołanie wicepremiera ds. gospodarki Tusk, równie publicznie, stwierdził, że w obecnym układzie koalicyjnym trudno o taki ruch.

Przemówienie na GPW miało pokazać, że premier pamięta o potrzebach biznesu i trzyma rękę na pulsie. Przypomniał, że oczywiście nie wszystko zależy od niego, więc oczekuje na deregulacyjne propozycje, które nie będą wymagały zmian ustawowych. Bo trudno się spodziewać, że w ciągu mniej niż trzech miesięcy obecny rząd i koalicję będzie stać na legislacyjną ofensywę w Sejmie. Kampania wyborcza trwa. Lewica i Polska 2050 mają swoje interesy, a i sam Tusk musi dbać o kampanię Rafała Trzaskowskiego. I to na bardzo różnych płaszczyznach.

Hasło deregulacji jest zresztą powtórką z historii, bo przecież nią już zajmował się niegdyś Jarosław Gowin (który miał mieć zdaniem Tuska „pozytywną szajbę” na tym punkcie). Wtedy jednak chodziło głównie o ustawy, a nie o to, co rząd może robić bez legislacji. 

Trudno jednak odmówić Tuskowi taktycznej skuteczności. Wyszedł naprzeciwko części postulatów biznesu – to była dla Brzoski i świata biznesu propozycja z gatunku tych „nie do odrzucenia” (i to nie na swoim terenie, wręcz odwrotnie). Zwinął jeden z frontów groźny dla swojego rządu. I nie dziwi, że mówi o „grze z czasem”, bo chce kupić sobie czas przede wszystkim do wyborów prezydenckich. Liczy się tylko jedno – wynik. 

Donald Tusk myśli o drugiej turze wyborów prezydenckich. Chodzi o wyborców Konfederacji

Premier ma dostęp do szczegółowych badań opinii publicznej. Wynika z nich jasno, że po trzecie miejsce w prezydenckim wyścigu zmierza Sławomir Mentzen. Dlatego priorytetem dla KO jest dziś demobilizacja wyborców Konfederacji lub może nawet przeciągnięcie niektórych z nich na stronę Rafała Trzaskowskiego. To między innymi stąd zwrot ku „polityce zdrowego rozsądku”, o której ciągle powtarza kandydat KO.

Czytaj więcej

Szymanek: Tusk kupił sobie czas aby biznes nie zwrócił się ku Konfederacji

Nie jest dziś jasne, czy ten zwrot będzie skuteczny. Notowania i szanse Trzaskowskiego związane są w końcu z notowaniami całego rządu i tym, jak jego działania są odbierane (lub nie) przed wyborców dalekich od elit biznesu z Warszawy. Zresztą Donald Tusk w swoim przemówieniu nawiązał właśnie do tego, mówiąc, że efekty przedstawionego planu gospodarczego mają być szybko odczuwalne w polskich domach.

To był być może najważniejszy politycznie fragment całego wystąpienia, który jednak nie jest dziś powszechnie cytowany. Premier wie, jaka jest stawka wyborów i jakie ryzyko niosą dla Trzaskowskiego niskie notowania rządu. I tu pytanie, na ile zapowiedziany przez Tuska „rok przełomu” rzeczywiście pojawi się w rozmowach Polaków przy kuchennych stołach jako coś, co jest namacalne i odczuwalne przez nich. Deregulacja sama w sobie może tu nie wystarczyć. 

felietony
Przykra prawda o polityce międzynarodowej
Analiza
Jerzy Haszczyński: Gaza dla Trumpa, wschodnia Jerozolima dla Palestyńczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Donald Tusk zapowiada rekonstrukcję. Rząd bardziej niż rekonstrukcji potrzebuje wizji
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Sztuczna inteligencja nie istnieje
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Wojna Donalda Trumpa z Unią Europejską nie ma sensu