Negocjacje ukraińsko-amerykańskie trwają już od kilku miesięcy, a treść projektu tzw. umowy surowcowej wielokrotnie się zmieniała. Sekretarz skarbu USA Scott Bessent zapowiedział ostatnio, że porozumienie może zostać zawarte jeszcze w tym tygodniu. Wygląda na to, że presja na Kijów ze strony Waszyngtonu rośnie – amerykański przywódca pilnie potrzebuje sukcesów w obliczu mijających 100 dni urzędowania. Z punktu widzenia USA za sukces Trumpa można byłoby uznać podporządkowanie w ciągu nieco ponad trzech miesięcy na dziesięciolecia państwa, którego Władimir Putin nie potrafił podporządkować przez ponad trzy lata, wysyłając tam całe swoje wojsko. Ale czy sukcesy Trumpa będą zbieżne z interesami Ukraińców?
Amerykańskie inwestycje nad Dnieprem? To byłaby wielka szansa dla Ukraińców
Każdy poważny ekonomista ukraiński powie, że amerykańskie inwestycje w wydobycie np. metali ziem rzadkich nad Dnieprem byłyby świetną okazją dla zrujnowanego wojną kraju. Ściągnięcie wielomiliardowego kapitału zza oceanu wiązałoby się z utworzeniem nowych miejsc pracy, a to z pewnością przyczyniłoby się do odbudowy państwa i motywowałoby też do powrotu Ukraińców z zagranicy. W takiej sytuacji w interesie rządu w Kijowie byłoby nawet zmniejszenie (albo całkowite zniesienie) podatków i utworzenie preferencyjnych warunków dla amerykańskich przedsiębiorców w różnych częściach państwa – najlepiej jak najbliżej frontu.
Czytaj więcej
Prezydent USA uderza cłami nawet w pingwiny na niezamieszkanych wysepkach, ale oszczędza Rosję Pu...
Obecność firm z USA (i amerykańskiego personelu) przekładałaby się też na bezpieczeństwo Ukrainy, bo prawdopodobieństwo uderzenia w te miejsca rosyjskimi rakietami byłoby bliskie zeru. W ten sposób, nie będąc członkiem NATO, Ukraina zyskałaby przynajmniej nieformalne gwarancje bezpieczeństwa – pewien parasol ochronny. Problem polega na tym, że nic takiego Amerykanie Ukraińcom nie proponują.
Umowa USA–Ukraina. Spłacać dług, którego nie zaciągano, i inne ryzyka dla Kijowa
Nie ma mowy o amerykańskich wielomiliardowych inwestycjach nad Dnieprem. Propozycja, jak wynika z dotychczasowych przecieków medialnych, polega na utworzeniu wspólnego funduszu, w którym decydujący głos należałby do Amerykanów. Do tego funduszu miałaby trafiać jakaś część zysków nie tylko z nowych inwestycji, które powstaną w przyszłości nad Dnieprem, ale też z obecnie istniejących już spółek należących do państwa ukraińskiego (również gazowych i naftowych). Wkładem USA do funduszu ma być dotychczas przekazana Ukrainie pomoc za rządów Joe Bidena, którą Trump na początku wyceniał na ponad 300 mld dol. Z ostatnich doniesień amerykańskich mediów wynika, że Biały Dom złagodził stanowisko i oszacował dotychczasową pomoc na około 100 mld dol. (mniej więcej taką kwotę podawał wcześniej Zełenski). A to oznacza, że Amerykanie mieliby czerpać większość zysków z funduszu, nic nie inwestując nad Dnieprem.