Rusłan Szoszyn: Umowa Ukraina–USA, czyli jak nie stracić własnego kraju

Wygląda na to, że niebawem Ukraina podpisze z USA umowę surowcową. Kijów musi mocno uważać na rozstawione przez Donalda Trumpa pułapki.

Publikacja: 18.04.2025 04:48

Wołodymyr Zełenski

Wołodymyr Zełenski

Foto: REUTERS/Alina Smutko

Negocjacje ukraińsko-amerykańskie trwają już od kilku miesięcy, a treść projektu tzw. umowy surowcowej wielokrotnie się zmieniała. Sekretarz skarbu USA Scott Bessent zapowiedział ostatnio, że porozumienie może zostać zawarte jeszcze w tym tygodniu. Wygląda na to, że presja na Kijów ze strony Waszyngtonu rośnie – amerykański przywódca pilnie potrzebuje sukcesów w obliczu mijających 100 dni urzędowania. Z punktu widzenia USA za sukces Trumpa można byłoby uznać podporządkowanie w ciągu nieco ponad trzech miesięcy na dziesięciolecia państwa, którego Władimir Putin nie potrafił podporządkować przez ponad trzy lata, wysyłając tam całe swoje wojsko. Ale czy sukcesy Trumpa będą zbieżne z interesami Ukraińców?

Amerykańskie inwestycje nad Dnieprem? To byłaby wielka szansa dla Ukraińców

Każdy poważny ekonomista ukraiński powie, że amerykańskie inwestycje w wydobycie np. metali ziem rzadkich nad Dnieprem byłyby świetną okazją dla zrujnowanego wojną kraju. Ściągnięcie wielomiliardowego kapitału zza oceanu wiązałoby się z utworzeniem nowych miejsc pracy, a to z pewnością przyczyniłoby się do odbudowy państwa i motywowałoby też do powrotu Ukraińców z zagranicy. W takiej sytuacji w interesie rządu w Kijowie byłoby nawet zmniejszenie (albo całkowite zniesienie) podatków i utworzenie preferencyjnych warunków dla amerykańskich przedsiębiorców w różnych częściach państwa – najlepiej jak najbliżej frontu.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Cła Trumpa dla pingwinów, nie dla Rosjan. Jak Putin manipuluje USA

Obecność firm z USA (i amerykańskiego personelu) przekładałaby się też na bezpieczeństwo Ukrainy, bo prawdopodobieństwo uderzenia w te miejsca rosyjskimi rakietami byłoby bliskie zeru. W ten sposób, nie będąc członkiem NATO, Ukraina zyskałaby przynajmniej nieformalne gwarancje bezpieczeństwa – pewien parasol ochronny. Problem polega na tym, że nic takiego Amerykanie Ukraińcom nie proponują.

Umowa USA–Ukraina. Spłacać dług, którego nie zaciągano, i inne ryzyka dla Kijowa

Nie ma mowy o amerykańskich wielomiliardowych inwestycjach nad Dnieprem. Propozycja, jak wynika z dotychczasowych przecieków medialnych, polega na utworzeniu wspólnego funduszu, w którym decydujący głos należałby do Amerykanów. Do tego funduszu miałaby trafiać jakaś część zysków nie tylko z nowych inwestycji, które powstaną w przyszłości nad Dnieprem, ale też z obecnie istniejących już spółek należących do państwa ukraińskiego (również gazowych i naftowych). Wkładem USA do funduszu ma być dotychczas przekazana Ukrainie pomoc za rządów Joe Bidena, którą Trump na początku wyceniał na ponad 300 mld dol. Z ostatnich doniesień amerykańskich mediów wynika, że Biały Dom złagodził stanowisko i oszacował dotychczasową pomoc na około 100 mld dol. (mniej więcej taką kwotę podawał wcześniej Zełenski). A to oznacza, że Amerykanie mieliby czerpać większość zysków z funduszu, nic nie inwestując nad Dnieprem.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Drugie dno wojny celnej USA z Chinami

To bardzo ryzykowny scenariusz dla Kijowa, bo przyznanie się do długu, którego nie zaciągano (większość pomocy z USA Ukraińcy otrzymali w postaci bezzwrotnych dotacji, pomocy humanitarnej czy grantów), otworzyłoby puszkę Pandory. W przyszłości inne kraje wspierające w ostatnich latach Ukrainę (w przypadku np. zmiany rządów w takich państwach na mniej sympatyzujące z Ukrainą) również mogłyby wystawić władzom w Kijowie rachunek. I domagać się spłaty długu, którego Ukraina nie zaciągała. Już teraz w ukraińskiej Radzie Najwyższej wprost mówią, że nie zaakceptują umowy o takiej treści z USA. 

Ukraińcy powinni uważać też na inne haczyki, rozstawione przez administrację Donalda Trumpa. W jednej ze wstępnych wersji porozumienia pojawił się zapis o tym, że każda nowa inwestycja nad Dnieprem (np. w budowę dróg, lotnisk czy kolei) musiałaby być uzgadniana z Amerykanami. I tylko w tym przypadku, gdyby nie znalazło się chętnych w USA, mógłby tam wejść inwestor np. z Polski czy Niemiec. To mogłoby znacząco utrudnić drogę Ukrainy do Unii Europejskiej.

Umowa surowcowa Ukrainy z USA. A co z gwarancjami bezpieczeństwa?

Kluczowym problemem Ukraińców dzisiaj jest to, że umowa surowcowa z Amerykanami nie uwzględnia żadnych gwarancji bezpieczeństwa. Nie gwarantuje też, że Stany Zjednoczone, po wyczerpaniu zapasów wsparcia (zaakceptowanego jeszcze przez Bidena), uruchomią dla Ukrainy nowe pakiety pomocowe.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Kto tak naprawdę rozpoczął wojnę w Ukrainie?

Co więcej, prezydent Zełenski ostatnio oznajmił nawet, że Ukraińcy chcą kupować amerykańską broń (prawdopodobnie ze środków pochodzących z UE), ale nie dostał jednoznacznej odpowiedzi od Donalda Trumpa. Lecz przeciwnie – amerykański prezydent za wybuch wojny nad Dnieprem odpowiedzialnością obarczył nie tylko Władimira Putina, ale też swojego poprzednika i ukraińskiego przywódcę. W takiej sytuacji zasadnie brzmi pytanie – co w Kijowie uzyskają w zamian za podpisanie umowy z obcym mocarstwem, z której skutkami będą się borykać przyszłe pokolenia Ukraińców?

Negocjacje ukraińsko-amerykańskie trwają już od kilku miesięcy, a treść projektu tzw. umowy surowcowej wielokrotnie się zmieniała. Sekretarz skarbu USA Scott Bessent zapowiedział ostatnio, że porozumienie może zostać zawarte jeszcze w tym tygodniu. Wygląda na to, że presja na Kijów ze strony Waszyngtonu rośnie – amerykański przywódca pilnie potrzebuje sukcesów w obliczu mijających 100 dni urzędowania. Z punktu widzenia USA za sukces Trumpa można byłoby uznać podporządkowanie w ciągu nieco ponad trzech miesięcy na dziesięciolecia państwa, którego Władimir Putin nie potrafił podporządkować przez ponad trzy lata, wysyłając tam całe swoje wojsko. Ale czy sukcesy Trumpa będą zbieżne z interesami Ukraińców?

Pozostało jeszcze 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Trzaskowski, Nawrocki czy Mentzen: za kogo kciuki powinien trzymać konserwatysta
Opinie polityczno - społeczne
Twórca Polish History: Chrobry nie ma szczęścia. Polska zasługuje na ambitne obchody wielkich rocznic
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Meloni w Białym Domu. Czy Trump zapomniał o Polsce?
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Niemcy, mocarstwo z trzema dywizjami
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
felietony
Europa wraca do oświeconego absolutyzmu