Artur Bartkiewicz: A może zwycięzcą wyborów prezydenckich będzie Adrian Zandberg?

W prawyborach prezydenckich organizowanych w poznańskich szkołach ponadpodstawowych tuż za plecami Rafała Trzaskowskiego uplasował się Adrian Zandberg. I to niejedyna dobra wiadomość dla lidera partii Razem w ostatnich dniach.

Publikacja: 18.04.2025 21:04

Adrian Zandberg

Adrian Zandberg

Foto: PAP, Rafał Guz

Decyzja Zandberga i większości polityków Razem, by formalnie przejść do opozycji, podjęta jesienią 2024 roku, powoli zaczyna przynosić owoce. Po pierwsze – Zandberg zaczyna rosnąć w sondażach i w większości z nich wyprzedza swoją byłą partyjną koleżankę Magdalenę Biejat, której nie pomaga ani zaplecze w postaci Nowej Lewicy, ani – przynajmniej na razie – symboliczny gest przejęcia tęczowej flagi od Rafała Trzaskowskiego w czasie debaty w Końskich. Ba, w sondażu IPSOS dla TVP Zandberg, z poparciem 6 proc., zbliża się na 1 pkt proc. do Szymona Hołowni. Ale i w innych, publikowanych w ostatnich dniach sondażach widać korzystny dla lidera Razem trend – jego poparcie to już rząd wielkości 3–4 proc., a nie 1 proc., jak było jeszcze do niedawna. Do wyborów pozostał miesiąc – to idealny moment, by zacząć iść w górę, jeśli chce się powalczyć o solidny wynik.

Czy Adrian Zandberg i Sławomir Mentzen mogą starać się o głosy tych samych wyborców?

Druga dobra wiadomość dla Adriana Zandberga to słabnące poparcie dla Sławomira Mentzena. Wiele wskazuje na to, że kandydat Konfederacji szczyt swojej popularności osiągnął o miesiąc za wcześnie, a radykalne poglądy w kwestiach światopoglądowych (sprzeciw wobec aborcji po gwałcie) czy twarde trzymanie się koncepcji państwa jako nocnego stróża (czego wyrazem jest m.in. przekonanie, że studia powinny być płatne), po wyraźnym wyartykułowaniu ich m.in. w Kanale Zero, zaczęły ograniczać bazę jego wyborców.

Czytaj więcej

Nowy sondaż prezydencki: Sławomir Mentzen słabnie

Zdystansowanie się części wyborców od Mentzena, w tym wielu młodych (z sondaży Opinia24 dla RMF FM wynika, że w ciągu miesiąca poparcie dla kandydata Konfederacji w najmłodszej grupie wiekowej stopniało niemal o połowę), nie zmieniło jednak potrzeby, jaką odczuwali ci wyborcy w związku z wyborami. Chodzi o chęć wyjścia z rytualnego sporu PO–PiS i znalezienia kogoś, kto podważy rządzący polską polityką od 20 lat duopol. A Adrian Zandberg, po rozstaniu z Lewicą i koalicją rządzącą, może odgrywać taką rolę. Podobnie jak Konfederacja, ma ten atut, że jeszcze nie rządził (Razem stanowiło jedynie zaplecze parlamentarne rządu Donalda Tuska, ale do niego nie weszło), ma krytyczny stosunek zarówno wobec PiS, jak i wobec PO. Ma też, wraz z Razem, spójny, całościowy program, prezentuje wizję Polski alternatywną wobec tej realizowanej przez dwie największe partie.

Zandberg wyborów nie wygra w tym sensie, że zostanie prezydentem RP. Nie wejdzie nawet do drugiej tury. Nie to jest jednak jego celem

Paradoksalnie, dla wyborców, którzy mają dość konfliktu PO – PiS, ważniejsze od tego, czy jest to prawicowo-libertariańska (Konfederacja), czy lewicowa wizja państwa dobrobytu, wzorem choćby krajów skandynawskich (Razem), może być, że jest to coś lepszego niż wojna polsko-polska, prowadzona „do końca świata i o jeden dzień dłużej”.

Adrian Zandberg wyborów prezydenckich nie wygra. Co może zyskać dzięki nim?

Oczywiście Zandberg wyborów nie wygra w tym sensie, że zostanie prezydentem RP. Nie wejdzie nawet do drugiej tury. Nie to jest jednak jego celem – chyba nikt nie sądzi, że Zandberg rozstał się z Lewicą, bo liczył na przeprowadzkę do Pałacu Prezydenckiego. Zandberg jest jednak na dobrej drodze, by uwiarygodnić się jako alternatywa dla istniejącego porządku. To może – w perspektywie lat, a może tylko miesięcy – dać mu poważną przewagę nad Lewicą, która wykrwawia się w rządzie, żyrując politykę KO i Donalda Tuska, a nie uzyskując wiele w zamian. Lewica nie tylko nie jest w stanie przeforsować ważnych postulatów programowych (liberalizacja prawa aborcyjnego, wprowadzenie związków partnerskich, rozwój budownictwa komunalnego), ale wręcz w niektórych kwestiach znajduje się w rządzie, który realizuje politykę z jej programem jawnie sprzeczną (co widać np. w kwestii składki zdrowotnej dla przedsiębiorców czy zawieszenia prawa azylu na granicy wschodniej). W ostatnim sondażu partyjnym dla Radia Zet Razem ma już 4 proc. poparcia, czyli znajduje się powyżej progu gwarantującego finansowanie z budżetu, a do wyborów parlamentarnych ma jeszcze dwa lata – to wystarczająco dużo czasu, by zyskać 1–2 pkt proc., a kto wie – być może nawet wyprzedzić Lewicę.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Karol Nawrocki w Kanale Zero. Dlaczego kandydat PiS niewiele zyskał

I to, jak się wydaje, jest dziś cel Zandberga. Jeśli Razem przekroczy próg 5 proc. poparcia, a zwłaszcza jeśli osiągnie poziom poparcia większy od słabnącej Lewicy, jego formacja będzie mogła stać się głównym rozgrywającym po lewej stronie sceny politycznej. Wówczas, gdy przed wyborami parlamentarnymi wróci temat jednej lewicowej listy, Zandberg będzie mógł stawiać warunki i niewątpliwie skorzysta z tego, próbując przechwycić rząd dusz na lewicy. Dobry wynik w wyborach prezydenckich może być preludium do realizacji tego scenariusza.

Decyzja Zandberga i większości polityków Razem, by formalnie przejść do opozycji, podjęta jesienią 2024 roku, powoli zaczyna przynosić owoce. Po pierwsze – Zandberg zaczyna rosnąć w sondażach i w większości z nich wyprzedza swoją byłą partyjną koleżankę Magdalenę Biejat, której nie pomaga ani zaplecze w postaci Nowej Lewicy, ani – przynajmniej na razie – symboliczny gest przejęcia tęczowej flagi od Rafała Trzaskowskiego w czasie debaty w Końskich. Ba, w sondażu IPSOS dla TVP Zandberg, z poparciem 6 proc., zbliża się na 1 pkt proc. do Szymona Hołowni. Ale i w innych, publikowanych w ostatnich dniach sondażach widać korzystny dla lidera Razem trend – jego poparcie to już rząd wielkości 3–4 proc., a nie 1 proc., jak było jeszcze do niedawna. Do wyborów pozostał miesiąc – to idealny moment, by zacząć iść w górę, jeśli chce się powalczyć o solidny wynik.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Pożegnanie papieża Franciszka i polska polityka
Publicystyka
Nawrocki zyskuje w Kanale Zero. Czy Trzaskowski przyjmie zaproszenie Stanowskiego?
Publicystyka
Przemysław Kulawiński: Spór o religię w szkołach. Czy możliwe jest pogodzenie skrajnych stanowisk?
Publicystyka
Marek Migalski: Końskie – koszmar Rafała Trzaskowskiego