Podsumowania pontyfikatu Franciszka, debaty na temat tego, czy był on rewolucjonistą, czy też nie i za co zapamięta go historia – to wszystko rozpoczęło się już, gdy papież trafił do szpitala. Zaczęto go oceniać: czy był to czas dobry, czy zły; rozpoczęło się szufladkowanie – często polityczne – które, tak samo jak w przypadku papieża Polaka, może doprowadzić do spłycenia 12 lat kościoła „Franciszkowego”.
Kościół Franciszka: pontyfikat przejściowy stał się pontyfikatem ważnych gestów
Niezależnie od ocen pontyfikatu Franciszek – w wymiarze symbolicznym i w wymiarze gestów – wprowadził pewien powiew świeżości, który zmienił postrzeganie Kościoła katolickiego zarówno jako instytucji, jak i wspólnoty. Wiele tych gestów zapewne z nami pozostanie – na dłużej czy na krócej – może przejdą one do historii i odcisną piętno na katolicyzmie. Ale choć wprowadziły one do debaty kościelnej nowe tematy i może podłożyły fundamenty pod przyszłe zmiany, to same w sobie nie wywróciły wszystkiego do góry nogami – nie były rewolucją.
Czytaj więcej
Pogrzeb papieża Franciszka został wyznaczony na sobotę, na godzinę 10:00 - poinformował Watykan.
Co więcej, wiele decyzji podjętych przez argentyńskiego papieża jest logiczną kontynuacją tego, co wcześniej wprowadzali Jan Paweł II i Benedykt XVI. Przykładami są podejście do kary śmierci, ekologii czy fundamentalizmów religijnych i ideologicznych. Franciszek w mocniejszych słowach i bardziej dosadnie akcentował kierunek, w którym zmierza Kościół. Nie był rewolucjonistą, bo nie odrzucał tego, co było wcześniej – sam czerpał wiele z tradycji i nauczania Kościoła, i korzystał z tego, co pozostawili jego bezpośredni poprzednicy, wielokrotnie ich cytując i zachęcając do zagłębiania ich nauczania. Współczesność Franciszka polegała na głoszeniu w dużej mierze kontynuacji tego, co było wcześniej, ale w inny, być może w bardziej nowoczesny sposób.
Pontyfikat Franciszka: sygnał do działania, nie rewolucja
Pewne nowości, które wprowadził Franciszek, należy postrzegać raczej jako sugestię tego, w jakim kierunku powinien zmierzać kościół – były one początkiem, a nie rewolucją. Jednym z kluczowych wydarzeń, za które zapewne zapamięta się 266. głowę Kościoła katolickiego, był tzw. synod o synodalności. Choć wiele się o nim mówiło, a krytycy potrafili zarzucać papieżowi, że w ten sposób zrywa z „prawdziwym” katolicyzmem, to z samego synodu, koniec końców, niedużo wynikło. Był on jednak przykładem, że Kościołem można zarządzać inaczej. Pokazał, że biskupi, przyszli papieże mogą, a nawet powinni częściej rozmawiać ze zwykłymi księżmi i wiernymi. Ale znów: był to znak na przyszłość, a sam synod fundamentalnie prawa i nauczania kościelnego nie zmienił.