Niemiecki parlament wprowadził do konstytucji szereg poprawek, które umożliwią rządowi odblokowanie zapowiadanych wielkich wydatków na obronność. Kluczowa zmiana polega na wyłączeniu z takich wydatków tzw. hamulca długu (niem. Schuldenbremse).
Wcześniej kandydat na nowego kanclerza Niemiec Friedrich Merz (szef niemieckiej CDU, która wygrała niedawne wybory) zapowiedział dodatkowe wydatki na poziomie 900 mld euro. Większość z tej kwoty, bo 500 mld euro, ma trafić na poprawę infrastruktury. Pozostałe 400 mld euro popłynie bezpośrednio na dozbrojenie niemieckich sił zbrojnych. To znaczący krok. Z niemiecką armią naprawdę nie jest bowiem dobrze. Dawna potęga militarna już dawno poszła w niepamięć.
Niemcy, jeśli chodzi o domenę lądową, mają dziś do odrobienia lekcję wymagającą znacznie większego zaangażowania i finansowania, niż ma to miejsce w przypadku rozbudowy sił zbrojnych Polski. Mimo że według popularnego w mediach rankingu Global Firepower z 2024 roku Niemcy to 19. najpotężniejsza armia świata (Polska uznawana jest za 21., a przejmująca przewodnictwo w Europie Francja za 9.), to jednak pozycja ta wynika bardziej z faktu posiadania licznego i stosunkowo nowoczesnego lotnictwa i całkiem pokaźnej jak na warunki europejskie floty, a nie silnej armii lądowej. Ta ostatnia jest bowiem zaskakująco słaba.
Czytaj więcej
Rada Federacji (Bundesrat) zatwierdziła w piątek zmianę konstytucji Niemiec, znoszącą ograniczeni...
Bundeswehra silna tylko na papierze
Współczesna Bundeswehra to zaledwie trzy dywizje ogólnowojskowe oraz zlepek kilkunastu różnorodnych związków taktycznych o charakterze międzynarodowym z udziałem Brytyjczyków, Holendrów i Francuzów.