Europa wraca do swoich politycznych korzeni. Z perspektywy tego powrotu może też się okazać, że trzy dekady po 1989 roku, obejmujące także wydarzenia w Europie Środkowej i Wschodniej, były jedynie krótkim epizodem, by nie powiedzieć: „wyskokiem”. To, co niektórzy zaniepokojeni komentatorzy zgłaszają dzisiaj jako poważne zagrożenie dla funkcjonowania demokracji, wskazując na ostatnie eksperymenty z prewencyjną eliminacją niewygodnych politycznych konkurentów (Georgescu i Le Pen), może być powrotem do pewnej europejskiej normy. Jakiej?
Prawdziwe korzenie Europy: oświeceniowy legalistyczny absolutyzm
W 1996 roku, w samym środku demokratycznej i wolnościowej euforii wywołanej upadkiem komunizmu w Europie, amerykański historyk Tony Judt pisał w eseju „Wielkie złudzenie? Esej o Europie”, że polityka europejska ukształtowana została zasadniczo przez wzorzec oświeceniowego, legalistycznego absolutyzmu. Bohaterami tej tradycji są więc raczej takie postacie, jak Józef II czy Metternich, niż przywódcy demokratycznych lub wyzwoleńczych ruchów.
Czytaj więcej
Na uzbrojone Niemcy patrzymy zwykle przez pryzmat najbliższych zagrożeń, czyli Rosji. Kto będzie...
Przekładając to na język współczesnych spraw: w Europie rosnące gwałtownie oddolne demokratyczne roszczenia społeczeństw zawsze muszą spotkać się z reakcją ze strony establishmentu oraz prawną i policyjną prewencją w imię obrony istniejącego porządku. Prowadzi to zresztą do być może dla niektórych szokującej konkluzji, że Europa pomimo całej swej kulturowej progresywności jest w istocie politycznie głęboko reakcyjna.
Europę czeka kolejna wielka rewolucja polityczna?
Istnieje oczywiście także odmienna tradycja: republikańska, socjalna, demokratyczna, która zawsze stawała w konflikcie z tą pierwszą. Dzięki temu konfliktowi dwóch tradycji kontynent europejski był główną sceną kluczowych rewolucji, o których sile zdążyliśmy już wszyscy zapomnieć, choć być może niedługo znów będziemy musieli z tą siłą się zmierzyć.