Wygląda na to, że Donald Trump przejrzał taktykę Kremla: grę na czas, aby wymusić kolejne ustępstwa na Ukraińcach. – Jestem bardzo zawiedziony tymi bombardowaniami – oświadczył w niedzielę w New Jersey prezydent, odnosząc się do rosyjskich ataków na cele cywilne, do których doszło mimo wcześniejszego ostrzeżenia w tej sprawie Białego Domu. –To nie jest moja wojna. To jest wojna Bidena i Obamy. Jeśli chodzi o utratę przez Ukrainę Krymu, musicie do nich się z tym zwrócić – powiedział Trump, odnosząc się do pytania o los półwyspu.
Kreml jest przekonany, że Trump chce się uwolnić od tej wojny
Rosja miała do tej pory nadzieję, że prezydent USA pójdzie na kolejne ustępstwa, bo bardziej niż doprowadzenie do trwałego pokoju jego celem jest uwolnienie się od kosztów zaangażowania w tę wojnę. Stąd Amerykanie nie byli gotowi ponieść ciężarów koniecznych, aby Ukraina na trwałe została zabezpieczona. Nie ma więc mowy o udziale Stanów w ewentualnej misji pokojowej, która miałaby gwarantować bezpieczeństwo Ukrainy.
Czytaj więcej
Rządzący Rosją Władimir Putin ogłosił kolejne tymczasowe zawieszenie broni, które ma być przestrz...
Jednak w ostatnim czasie Trump zdaje się mnożyć sygnały, że kompletna porażka Ukraińców, która przypominałaby upokarzające warunki wycofania się Amerykanów z Afganistanu w sierpniu 2021 r., też nie byłaby dla niego do zaakceptowania. Pytany o to, jakie sprawy podnosił Wołodymyr Zełenski w trakcie sobotniego spotkania w rzymskiej bazylice Świętego Piotra, Donald Trump wspomniał, że domagał się on więcej broni.
Tym razem Trump nie odrzucił jednak na wstępie takiej możliwości. Pochwalił nawet Ukraińca, mówiąc, że przyjął on „spokojną”, bardziej skłonną do kompromisu postawę. Jeszcze w trakcie lotu powrotnego z Włoch do Ameryki Trump ostrzegł Putina, że w razie braku porozumienia Stany mogą nałożyć na Rosją sankcje bankowe oraz sankcje wtórne, czyli odnoszące się do krajów prowadzących handel z Moskwą.