Dziennikarz TVN-u szantażowany za reportaż o kryptowalutach. Zapadł wyrok

Sąd Apelacyjny w Krakowie skazał działacza miejskiego na karę czterech miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu za szantażowanie dziennikarza TVN-u Michała Fui. Na reportera naciskano, by zaprzestał prac nad materiałem o giełdzie kryptowalut. Wyrok jest prawomocny.

Publikacja: 28.04.2025 18:30

Dziennikarz TVN-u szantażowany za reportaż o kryptowalutach. Zapadł wyrok

Foto: Fotorzepa/Jakub Czermiński

– Nie zależało mi na tym, żeby ten człowiek poszedł do więzienia. Wyrok, który zapadł, uważam za najlepszy, jaki mógł zostać wydany w sprawie, która kosztowała mnie i moją rodzinę mnóstwo stresu. Potwierdza, że jestem w niej ofiarą. A skazanie na karę pozbawienia wolności, nawet w zawieszeniu – w przeciwieństwie do kary grzywny orzeczonej przez sąd pierwszej instancji – nie pozwala na jego zbagatelizowanie – tak w rozmowie z „Rzeczpospolitą” komentuje orzeczenie Michał Fuja. 

Sprawa, która w poniedziałek znalazła finał w krakowskim SA, ma związek z reportażem o giełdzie kryptowalut, nad którym Michał Fuja wraz z ekipą pracował w 2019 r. Znanego w mieście, kontrowersyjnego działacza Mateusza J. oskarżono o to, że gdy próby przekonania reportera, aby porzucił temat nie przyniosły skutku, posunął się do gróźb i próby przekupstwa, oferując w zamian milion złotych. 

Sąd apelacyjny podwyższył karę za szantażowanie dziennikarza TVN-u. Miejski działacz prawomocnie skazany 

Pod koniec listopada 2023 r. Mateusz J. został uznany przez sąd I instancji za winnego i ukarany grzywną w wysokości 20 tys. zł. Z takim rozstrzygnięciem nie zgodziły się obie strony – aktywista uznał go za dowód na „nagonkę” i „atak” na niego, zaś reporter był zdania, że kara jest zbyt łagodna. Od orzeczenia odwołała się też prokuratura.

Mateusz J. komentował wówczas, że w sprawie stał się „kozłem ofiarnym”, a w zamieszczonym wówczas na swoim profilu filmie sugerował, iż słowa uznane za groźby padły w kontekście humorystycznym, w rozmowie dwóch znajomych, ale zostały mylnie zinterpretowane. – Nie czuję się winny – zapewnił. I skupił się na krytycznej ocenie działalności stacji TVN.

Sąd odwoławczy nie mógł skazać innych osób, bo uniewinnił ich sąd pierwszej instancji. Co dalej z detektywem i adwokatem? 

Sprawa ponownie trafiła na wokandę, a Sąd Apelacyjny w Krakowie zdecydował, że wymierzona kara była zbyt łagodna. Wymierzył więc karę czterech miesięcy pozbawienia wolności, warunkowo zawieszając ją na dwa lata. Nakazał też Mateuszowi J. zapłacenie grzywny w wysokości 10 tys. zł.

W sprawie pierwotnie oskarżone były jeszcze dwie osoby – adwokat doradzający prezesowi giełdy, której dotyczył reportaż TVN-u, a także detektyw. Zarzucono im, że sfabrykowali materiał – autentyczny wywiad z Mateuszem J., ale prowadzony pod z góry przyjętą tezę – który miał na celu podważenie wiarygodności Michała Fui jako dziennikarza.

– Sąd apelacyjny stwierdził, że działali oni z zamiarem ewentualnym utrudnienia postępowania karnego. Nie mógł jednak ich skazać, jako że uniewinnił ich sąd pierwszej instancji. Ich sprawa została więc uchylona do ponownego rozpoznania – poinformował rzecznik krakowskiego SA sędzia Tomasz Szymański. 

Dziennikarz TVN-u Michał Fuja: absurdalna wersja, że dla podbicia oglądalności mieliśmy wręczyć sobie milion złotych, nie wytrzymała próby czasu 

Jak przypomina Michał Fuja, u podstaw sprawy, która – w jego opinii – miała skompromitować go jako dziennikarza, legła próba przekonania jego i jego współpracowników, że za giełdą kryptowalut „nie stali przestępcy, i że nie były tam prane pieniądze pochodzące z przestępstw VAT”.

– Było wtedy duże oburzenie, nasze ustalenia były podważane na wszystkie sposoby i nadal można znaleźć wywiady, w których oskarżani jesteśmy o to, że dla podbicia oglądalności mielibyśmy sfabrykować propozycję korupcyjną i próbować wręczyć sobie milion złotych. Tyle że ta absurdalna wersja wydarzeń nie wytrzymała próby czasu – komentuje reporter.

I dodaje: – Dla mnie ta sprawa była szczególnie bolesna, bo pracując nad nią, musiałem tymczasowo wyprowadzić się z domu, ukrywać się z żoną i dziećmi, korzystać z ciągłej ochrony. Podkreśla, że finał sprawy to dla niego wielka ulga. – Tak samo jak to, że sąd potwierdził, iż zamieszani w nią detektyw i prawnik również konfabulowali i tworzyli fałszywe dowody, próbując stworzyć wersję, która mnie skompromituje – konkluduje. 

Prawo prasowe: za zmuszanie dziennikarza do zaniechania opublikowania materiału grożą trzy lata więzienia 

W sprawie tej działacz Mateusz J. oskarżony był z art. 43 prawa prasowego, który mówi, że ten, kto przemocą lub groźbą bezprawną próbuje zmusić dziennikarza do opublikowania lub zaniechania opublikowania materiału prasowego (albo do podjęcia lub zaniechania interwencji prasowej), naraża się na karę pozbawienia wolności do lat trzech.

– Nie zależało mi na tym, żeby ten człowiek poszedł do więzienia. Wyrok, który zapadł, uważam za najlepszy, jaki mógł zostać wydany w sprawie, która kosztowała mnie i moją rodzinę mnóstwo stresu. Potwierdza, że jestem w niej ofiarą. A skazanie na karę pozbawienia wolności, nawet w zawieszeniu – w przeciwieństwie do kary grzywny orzeczonej przez sąd pierwszej instancji – nie pozwala na jego zbagatelizowanie – tak w rozmowie z „Rzeczpospolitą” komentuje orzeczenie Michał Fuja. 

Pozostało jeszcze 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo na świecie
Zabójstwo Polki na Kos. Reporter TVN uniewinniony od zarzutu nagrywania rozprawy
Przestępczość
Niecodzienny obrót sprawy Cezarego Kucharskiego. Mediator w sprawie o szantaż
Biznes i prawo
Kryptowaluty, blockchain, tokeny, bitcoiny i phygital - specjalistka wyjaśnia co oznaczają te pojęcia i jak poruszać się po świecie wirtualnych finansów
Sądy i trybunały
Czego brakuje w planie Adama Bodnara na neosędziów? Prawnicy oceniają reformę
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Podatki
Pomysł z zespołu Brzoski: e-faktury mogłyby wyręczyć sądy w ściganiu dłużników