Tomasz Pietryga: Rząd, weryfikując tzw. neosędziów, sporo ryzykuje

Wynik wyborów prezydenckich zdecyduje, czy ujawnione właśnie rządowe plany rozprawienia się z sędziami nominowanymi w czasach PiS, powiodą się.

Publikacja: 25.04.2025 13:14

Weryfikacja może objąć nawet 2,5 tys. sędziów

Weryfikacja może objąć nawet 2,5 tys. sędziów

Foto: Paweł Supernak/PAP

Rząd chce rozwiązać kwestię tzw. neosędziów do 2027 roku, czyli przed wyborami parlamentarnymi. Po miesiącach namysłu minister Adam Bodnar zdecydował się na szybszą ścieżkę porządkowania sytuacji w sądownictwie. Opublikowany w czwartek projekt ustawy opiera się na rozwiązaniach przygotowanych przez ekspercką komisję kodyfikacyjną, kierowaną przez byłego szefa Iustitii, Krystiana Markiewicza. Komisja zaproponowała dwa warianty: indywidualną weryfikację poszczególnych nominacji, która trwałaby kilka lat dłużej, oraz ustawową, dywanową, z podziałem sędziów nominowanych po 2017 roku na grupy. Chodzi o ponad 2,5 tys. osób.

Czytaj więcej

Adam Bodnar ogłosił, co dalej z neosędziami. Reforma już w październiku?

Neosędziowie i rozwiązanie problemu według Adama Bodnara. Kiedy zmiany w sądach wejdą w życie?

Projekt ma trafić do laski marszałkowskiej jako poselski – to sprawdzony sposób, praktykowany w czasach PiS, który umożliwia szybsze procedowanie bez konieczności długich konsultacji. Taki ruch pozwoli rozpocząć całą operację zaraz po wyborach prezydenckich, a przepisy mają wejść w życie w październiku tego roku.

Projekt został przesłany też do Komisji Weneckiej w celu oceny jego zgodności ze standardami Rady Europy. Komisja już wcześniej krytycznie odniosła się do regulacji zakładających odpowiedzialność zbiorową tzw. neosędziów. Jej negatywne opinie nie były dotąd honorowane przez rząd i koalicję, jak miało to miejsce w przypadku ustawy o KRS. Zatem nawet jeśli opinia będzie negatywna, nie powinna stanowić znaczącej przeszkody legislacyjnej.

Przyspieszenie działań legislacyjnych wynika z krytyki i presji wywieranej na Donalda Tuska i koalicjantów przez część elektoratu, która domaga się zdecydowanych rozliczeń, traktując usunięcie tzw. neosędziów jako podstawowy warunek przywracania praworządności. Presję wywiera również środowisko sędziowskie, szczególnie z Iustitii, grożąc nawet wycofaniem poparcia dla rządowych reform, w razie dalszej opieszałości.

Czytaj więcej

Alarmująca opinia rzecznika TSUE ws. neosędziów. Czeka nas armagedon

Tymczasem dla rządu zarzut niespełnienia obietnic wyborczych staje się coraz trudniejszy do obrony, zwłaszcza że wcześniej fiaskiem zakończyły się próby zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa i Trybunale Konstytucyjnym, zablokowane przez prezydenta. Bilans działań na rzecz przywracania praworządności pozostaje zatem negatywny. W styczniowym sondażu większość badanych wskazała wręcz, że stan praworządności w Polsce uległ pogorszeniu.

Trzy kategorie neosędziów. Jak segregowani są sędziowie?

Projekt dzieli sędziów nominowanych po 2017 roku na trzy grupy. Największa grupa to „młodzież”, m.in. absolwenci krakowskiej szkoły, którzy nie będą karani za wejście do systemu w nieodpowiednim czasie i miejscu. Druga grupa to sędziowie, którzy przyjmowali nominacje, robiąc kariery w czasach PiS. Stracą oni obecny status i formalnie wrócą do swoich „starych” sądów, czyli do stanu zawodowego sprzed reform Ziobry. Aby jednak system orzeczniczy nie załamał się, będą mogli czasowo orzekać w obecnych sądach na zasadzie delegacji. Zgodnie z projektem uchwał nominacyjne obecnej KRS w ich sprawach będą jednak uznane za nieważne z mocy ustawy.

Trzecia grupa, licząca kilkaset osób, określana jako „czerwona”, to osoby, które przeszły do sądownictwa z innych zawodów, takich jak prokuratura, adwokatura czy uczelnie prawnicze. Stracą one status sędziowski i będą mogły wrócić do swoich poprzednich profesji. Zmiana ta szczególnie dotknie sędziów Sądu Najwyższego, którzy korzystali z tej ścieżki kariery. Sędziowskie emerytury stracą również sędziowie z likwidowanej Izby Dyscyplinarnej SN.

Adam Bodnar zapowiada, że najbardziej krnąbrnych politycznie tzw. neosędziów czeka nie tylko utrata statusu, ale także postępowania dyscyplinarne.

Czytaj więcej

Mariusz Ulman: Co zrobić z neosędziami, czyli jednak muchomorki, słoneczka i żabki

Co może stanąć na przeszkodzie reformie sądownictwa?

Jakie są szanse na uchwalenie przepisów? W koalicji panuje kompromis w kwestii przywracania praworządności. Podziały polityczne dotyczące szczegółów ustawy raczej nie powinny wpłynąć na załamanie poparcia dla reformy. Większą niewiadomą pozostaje wynik wyborów prezydenckich. Zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego otworzy drogę do przeprowadzenia weryfikacji, podczas gdy wygrana Karola Nawrockiego zamknie taką możliwość na kolejne lata.

Operacja jest ryzykowna, ponieważ rząd, forsując takie rozwiązania, naraża się na zarzuty naruszenia prezydenckich prerogatyw dotyczących nominacji sędziowskich. Można się spodziewać, że setki tzw. neosędziów podejmą kroki prawne w celu anulowania skutków ustawy, a przepisy mogą trafić do Trybunału Konstytucyjnego i sądów europejskich.

Groźbą pozostaje chaos prawny. Rząd, dzieląc weryfikację na grupy i pozwalając tzw. neosędziom czasowo orzekać w formie delegacji, stara się minimalizować skutki. Jednak istnieje ryzyko, że wyroki sędziów, których status został zakwestionowany, i tak będą podważane przez niezadowolone strony procesów. Projekt ogranicza możliwość kwestionowania orzeczeń do jednego miesiąca od wejścia w życie przepisów, dodatkowo wprowadzając wymóg wcześniejszego zgłaszania wątpliwości co do niezależności sędziego w trakcie procesu. Jednak ten mechanizm może tylko zachęcać pełnomocników stron do prewencyjnego składania takich wniosków, szczególnie w sprawach karnych. Aby kiedyś, po tym jak przepisy wejdą w życie, mogły stać się podstawą do podważania wyroków niekorzystnych dla klientów.

To tylko jedna z wielu pułapek tego projektu ustawy. Chociaż Adam Bodnar w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, uspokajał, że chaos nam nie grozi, mimo tego koalicja bierze na siebie ryzyko nie tylko prawne, ale i społeczne. Jeśli wzrośnie niepewność orzecznicza, koszty mogą przewyższyć korzyści polityczne. Ponadto usunięcie tzw. neosędziów nie zakończy kryzysu w sądownictwie. Kryzys ten będzie trwał, tylko że w nowej odsłonie. Nie uwolnimy się od niego jeszcze przez wiele lat.

Rząd chce rozwiązać kwestię tzw. neosędziów do 2027 roku, czyli przed wyborami parlamentarnymi. Po miesiącach namysłu minister Adam Bodnar zdecydował się na szybszą ścieżkę porządkowania sytuacji w sądownictwie. Opublikowany w czwartek projekt ustawy opiera się na rozwiązaniach przygotowanych przez ekspercką komisję kodyfikacyjną, kierowaną przez byłego szefa Iustitii, Krystiana Markiewicza. Komisja zaproponowała dwa warianty: indywidualną weryfikację poszczególnych nominacji, która trwałaby kilka lat dłużej, oraz ustawową, dywanową, z podziałem sędziów nominowanych po 2017 roku na grupy. Chodzi o ponad 2,5 tys. osób.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Deregulacyjne pospolite ruszenie
Opinie Prawne
Michał Bieniak: Adwokat zrobił swoje, adwokat może odejść
Opinie Prawne
Maria Ejchart: Niezależni prawnicy są fundamentem państwa prawa
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Łaska Narodu na pstrym koniu jeździ. Ale logika nie
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Adam Bodnar w butach Zbigniewa Ziobry