Trzeba rozwiązać problem neosędziów. Grozi nam uznanie ich orzeczeń za nieistniejące

Być może TSUE w przyszłym wyroku weźmie pod uwagę sposób, w jaki polski ustawodawca zamierza rozwiązać problem neosędziów. Bo jeśli Trybunał powie po prostu, że wydane przez nich orzeczenia są nieistniejące, to będzie prawdziwy armagedon – mówi Piotr Mgłosiek, sędzia Sądu Rejonowego dla Wrocławia-Krzyków.

Publikacja: 14.04.2025 04:47

Trzeba rozwiązać problem neosędziów. Grozi nam uznanie ich orzeczeń za nieistniejące

Gdańsk, 05.12.2024. Sędzia na sali sądu - zdjęcie ilustracyjne

Foto: Andrzej Jackowski/PAP

Z wydanej właśnie opinii rzecznika generalnego TSUE Deana Spielmanna wynika, że sąd krajowy jest zobowiązany pominąć lub uznać za prawnie nieistniejący wyrok sądu wyższej instancji, który nie spełnia wymogu sądu ustanowionego na mocy ustawy. Opinia została wydana w postępowaniu zainicjowanym przez Sąd Apelacyjny w Krakowie, który zapytał Trybunał, jak ma traktować orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Co prawda nie jest ona wiążąca dla składu orzekającego, lecz rzadko się zdarza, by TSUE szedł w innym kierunku niż zasugerowany w opinii RG. Na ile opinia rzecznika porządkuje orzecznictwo dotyczące tzw. neosędziów, a na ile potęguje chaos?

Odpowiadając na tak postawione pytanie, powiedziałbym, że opinia RG w konsekwentny sposób porządkuje i rozwija orzecznictwo TSUE oraz poniekąd Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Jak by nie patrzeć, rzecznik nie powiedział nic aż tak odkrywczego, lecz wyprowadził raczej logiczną konsekwencję z wcześniejszych wniosków, do jakich doszedł TSUE. Wszak legitymacja IKNiSP SN została zakwestionowana już we wcześniejszych orzeczeniach. Tutaj mamy raczej do czynienia z postawieniem kropki nad i.

Czytaj więcej

Ewa Szadkowska: Tę opinię rzecznika TSUE Adam Bodnar musi uważnie przeczytać

Pytania SA w Krakowie dotyczyły niejako dalszego etapu: jeśli IKNiSP nie stanowi sądu ustanowionego ustawą, to jak należy traktować jej orzeczenia? I novum tejże opinii polega właśnie na wskazaniu, że w takiej sytuacji sąd ma obowiązek takowe orzeczenie pominąć lub uznać za nieistniejące. Przy czym nie rozstrzyga, która z tych form jest właściwa. Wszystko to zależy od porządku krajowego. Rzecznik sugeruje, by TSUE pozostawił pod rozwagę sądów krajowych, czy uznawać te orzeczenia za nieistniejące, czy je pomijać. Skutek praktyczny jest de facto ten sam.

A na czym polega różnica?

Pominięcie oznacza, że orzeczenie pozostaje w obrocie prawnym, ale dla sądów staje się niewidoczne. Natomiast uznanie wyroku za nieistniejący oznacza, że przyjmujemy, iż nie ma go wcale. Wcześniej uważałem, że bardziej przystające do naszego porządku krajowego jest pomijanie orzeczeń. Sam w 2020 r. rozpatrując sprawę o wykroczenie, pominąłem wyrok TK w sprawie odmowy wykonania usługi z powodu obecności w składzie sędziego dublera. Dziś bym uznał raczej takie orzeczenie za nieistniejące. Figura sententia non existens jest bowiem bardziej zakorzeniona w orzecznictwie. Co zresztą już raz zrobiłem w ubiegłym roku.

Wówczas sąd drugiej instancji nie podzielił pana opinii.

Tylko że jednym z głównych argumentów Sądu Okręgowego we Wrocławiu była właśnie teza, że sądy niższej instancji nie mogą uznawać za nieistniejące orzeczeń sądów wyższej instancji. Tymczasem sententia non existens nie jest instrumentem kontroli instancyjnej i nigdy nie była, dlatego sądy niższej instancji również mogą stwierdzić nieistnienie orzeczenia sądu wyższej instancji, jeśli istotnie spełnione są określone przesłanki. Czytając opinię rzecznika generalnego, mam pewną satysfakcję, bo ten właśnie stwierdził coś dokładnie przeciwnego niż Sąd Okręgowy we Wrocławiu. I zresztą pewnie nie tylko ja to odczuwam. Bowiem na stwierdzenie nieistnienia orzeczeń sądów w składach z neosędziami decyduje się coraz więcej sądów. Warto w tym miejscu dodać, że kiedy inna sędzia we Wrocławiu postąpiła podobnie, tj. uznała postanowienie wydane przez sąd z neosędzią w składzie za nieistniejące, prezes sądu zagroził jej skierowaniem wniosku o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego! To chyba najlepiej oddaje, na jakim etapie jest przywracanie praworządności w sądach. Być może teraz lektura opinii RG wywoła stosowną refleksję.

Czytaj więcej

Wyrok SN trzeba pominąć. Rzecznik TSUE: głęboki kryzys polskiego sądownictwa

Chyba po raz pierwszy TSUE powiedział, że można kontrolować legalność sądu nie tylko w ramach kontroli instancyjnej.

To prawda. Proszę zauważyć, że w przeciwnym wypadku badanie właściwości sądu będącego ostatnią instancją byłoby niemożliwe. Można powiedzieć, że IKNiSP jest najwyższą z najwyższych instancji, ponieważ rozpoznaje skargi nadzwyczajne. A jak wiadomo, skargę nadzwyczajną można złożyć nawet od prawomocnego rozstrzygnięcia Sądu Najwyższego. Innymi słowy IKNiSP jest takim „nadsądem”, nawet w stosunku do SN. Nowatorstwo spojrzenia wskazanego w opinii polega na tym, iż jeśli RG mówi, że skoro IKNiSP nie jest sądem ustanowionym ustawą, a jednocześnie stoi najwyżej w hierarchii struktury sądownictwa (bo nie mamy tu żadnej dalszej instancji odwoławczej), to tylko sądy niższego rzędu mogą się odnieść do orzeczeń tego tworu np. w sytuacji, gdy sprawa trafia do nich z powrotem do ponownego rozpoznania. Innymi słowy rzecznik mówi, że istnienie stosunku hierarchicznego w strukturze sądownictwa nie może wykluczać możliwości przeprowadzenia weryfikacji statusu sądu.

Jeśli TSUE pójdzie w tym samym kierunku, w którym zmierza opinia rzecznika, to wówczas Sąd Apelacyjny w Krakowie będzie miał obowiązek stwierdzić nieistnienie orzeczenia IKNiSP SN. Czyli dokładnie to, co ja zrobiłem w 2024 r., gdy rozpoznając w sądzie rejonowym sprawę, która wróciła z sądu okręgowego do ponownego rozpoznania, uznałem postanowienie sądu II instancji za nieistniejące, ponieważ wydał je neosędzia.

No dobrze, ale w tym przypadku IKNiSP zwróciła sprawę do ponownego rozpoznania, a co – w świetle opinii rzecznika – z orzeczeniami sądów, które również nie spełniają wymogu sądu ustanowionego ustawą, lecz zostały ogłoszone i pozostają w mocy. Czy wtedy np. strony albo organ byłyby związane takim wyrokiem, czy nie? Czy tylko sąd mógłby w myśl opinii pominąć takie orzeczenie lub uznać je za nieistniejące, czy także ci, którzy muszą je wykonać?

Oprócz orzeczeń kasatoryjnych, czyli uchylających sprawy do ponownego rozpoznania, są tzw. orzeczenia reformatoryjne – czyli zmieniające wyrok sądu niższej instancji, a także orzeczenia utrzymujące w mocy wyrok sądu I instancji. Jeśli sąd II instancji rozpoznający środek zaskarżenia orzekał w niewłaściwym składzie, bo z udziałem neosędziego, to według koncepcji rzecznika wyrok w istocie nie zapadł, co by oznaczało, że środek odwoławczy od wyroku sądu I instancji nie został rozpoznany. W takiej sytuacji np. apelacja powinna być rozpoznana raz jeszcze, ale już przez sąd ustanowiony ustawą.

Czytaj więcej

Mariusz Królikowski: List do neożerców

A kto miałby stwierdzić nieistnienie tego orzeczenia?

Moim zdaniem w takiej sytuacji powinien to być sąd równorzędny. Czyli inny skład sądu II instancji powinien stwierdzić nieistnienie wyroku wydanego w niewłaściwym składzie, a przewodniczący wydać zarządzenie o ponownym wylosowaniu składu celem rozpoznania apelacji.

To oznacza ogromny chaos.

To prawda, ale tego się nie uniknie. Wcześniej czy później te wszystkie perturbacje i zapętlenia doprowadzą do takiej sytuacji, w których obywatele nie będą pewni rozstrzygnięć sądów. Ja wiem, że zaraz mnie pan zapyta, co to obchodzi Kowalskiego, który chce tylko, żeby jego spór został rozstrzygnięty, bo wewnętrzne szarpaniny sędziów zupełnie go nie obchodzą.

Wyjął mi to pan z ust.

Zabrzmi to brutalnie, ale to społeczeństwo wybrało władzę, która nam zafundowała taki chaos. Przecież praktycznie całe środowisko prawnicze przestrzegało, że właśnie tym to się skończy. Dlatego tak ważne jest wyprostowanie wreszcie tej sprawy i zweryfikowanie wadliwych nominacji sędziowskich. Owszem, wielu sędziów własnym działaniem i świadomie przyczyniło się do spotęgowania tego chaosu. Dlatego moim zdaniem istnieje konieczność, by w tym przedmiocie wypowiedziało się niezależne sądownictwo dyscyplinarne.

Z drugiej strony zdając sobie sprawę z potencjalnych skutków dla stabilności orzecznictwa, może TSUE wcale nie podzieli argumentacji rzecznika.

Trudno jest to antycypować. Niemniej jednak, gdyby Trybunał w Luksemburgu nie poszedł w tym kierunku, jego orzecznictwo stałoby się wewnętrznie sprzeczne i niekonsekwentne, a linia orzecznicza pozbawiona logiki. Do tej pory Trybunał był konsekwentny. Najpierw stwierdził, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, następnie, że tego przymiotu nie ma Izba Kontroli Nadzwyczajnej. Dojrzewał do tego, by stwierdzić, iż obecność w składzie sądu sędziego wadliwie powołanego odbiera mu przymiot sądu ustanowionego ustawą. Jeżeli teraz TSUE powie, że co prawda cały czas nie mamy do czynienia z sądem ustanowionymi ustawą, ale jednocześnie stwierdzi, że taki organ wydaje wyroki, to gdzie tu sens? Moim zdaniem TSUE powinien postawić „kropkę na i”. Jednak do czasu wydania wyroku, co nastąpi przecież nie wcześniej niż za kilka czy nawet kilkanaście miesięcy, Trybunał będzie obserwował z pewnością, na jakim etapie jesteśmy z przywracaniem praworządności w Polsce. Bo może sami rozwiążemy ten problem.

Czytaj więcej

Sędzia Jan Grzęda: Wyrok TSUE może zatrząść sądami administracyjnymi

Przecież w obydwu wersjach projektów ustaw naprawiających wymiar sprawiedliwości są przewidziane mechanizmy umożliwiające kwestionowanie wyroków wydanych przez sądy z neosędziami w składzie, pod warunkiem, że w trakcie trwania postępowania strona kwestionowała ich legitymację do orzekania. Może więc TSUE dostosuje treść przyszłego rozstrzygnięcia do sposobu, jaki zostanie ostatecznie przyjęty przez polskiego ustawodawcę, w zakresie potraktowania wyroków neosędziów. Bo zgadzam się, że jeżeli TSUE powie po prostu, że to są orzeczenia nieistniejące, to będzie prawdziwy armagedon.

Tak, ale czy TSUE może dokonywać interpretacji prawa unijnego przez pryzmat rozwiązań wprowadzanych w prawie krajowym?

Oczywiście, że nie może, ale np. ETPC poniekąd w ten sposób już działa. Proszę zwrócić uwagę, że w wyroku pilotażowym w sprawie Wałęsa przeciwko Polsce ETPC stwierdził naruszenie art. 6 konwencji. Jednocześnie dał jednak czas na rozwiązanie problemu i zawiesił ponad 500 skarg dotyczących wyroków wydanych przez neosędziów. Każda z nich nadaje się do stwierdzenia naruszenia art. 6 EKPC i wypłaty stosownego odszkodowania. Jeśli polski ustawodawca uchwali zmiany, to spodziewam się, że ETPC oddali te skargi, wskazując na to, że w prawie krajowym są już narzędzia do uzdrowienia tej sytuacji. Wyobrażam sobie poniekąd, że TSUE może zrobić podobnie. Gdy uchwalimy przepisy wprowadzające mechanizm uzdrawiania wyroków wydanych przez neosędziów, TSUE może odpowiedzieć na pytanie SA w Krakowie w sposób powiedzmy dość oględny. Kto jak kto, ale TSUE wie, jak powiedzieć, żeby nic nie powiedzieć. Mogliśmy już to obserwować w przeszłości.

A czy ta opinia rzecznika generalnego w jakiś sposób wpłynie na kształt projektowanych ustaw naprawiających wymiar sprawiedliwości?

Moim zdaniem projektodawcy powinni wziąć jej treść pod uwagę. Choć to jest na razie „tylko” opinia, to czarno na białym widzimy, w jaki sposób mogą być traktowane wyroki wydane z udziałem neosędziów. Trzeba jasno przesądzić, czy organy mają się do nich stosować, czy nie, jakie są procedury wznawiające etc. Jak traktować wyroki wykonane? Może do poszczególnych procedur sądowych powinny zostać dodane nowe przesłanki wznowieniowe.

Wszelkie pomysły naprawy sytuacji opierały się na założeniu – nawet te które podważały status neosędziów mocą ustawy – że nie będzie z mocy prawa stwierdzenia nieważności wydawanych przez nich wyroków. Każdy też mocno ograniczał możliwość ich podważania przez strony. Zastanawiam się, jak te pomysły mają się do opinii RG.

Moim zdaniem proponowane w obydwu projektach Komisji Ustrojowej rozwiązania w zakresie ewentualnego podważania wyroków neosędziów są uczciwe. Warunkiem jest bowiem to, czy strona podnosiła zarzut zasiadania w składzie sądu neosędziego jeszcze przed wydaniem wyroku. Kwestionowanie legalności sądu dopiero po rozstrzygnięciu byłoby niezasadne. Strona, która podnosi taki argument w trakcie postępowania, przecież nie wie, jakiej treści wyrok wyda sąd z neosędzią w składzie, czy będzie on korzystny dla tej strony, czy nie. Kwestionuje ten status, bo chce, by orzeczenie, jakiejkolwiek treści by ono było, zostało wydane przez sąd z sędzią prawidłowo powołanym. Innymi słowy, by strona miała pewność, że to jest w ogóle wyrok. Gdyby projektodawca dał szeroką możliwość wznawiania takich postępowań, byłoby to wykorzystywane przez strony jako narzędzie do podważania wyroków, jednak nie z powodu wadliwego ukształtowania składu, ale dlatego, że rozstrzygnięcie było dla strony niekorzystne.

Z wydanej właśnie opinii rzecznika generalnego TSUE Deana Spielmanna wynika, że sąd krajowy jest zobowiązany pominąć lub uznać za prawnie nieistniejący wyrok sądu wyższej instancji, który nie spełnia wymogu sądu ustanowionego na mocy ustawy. Opinia została wydana w postępowaniu zainicjowanym przez Sąd Apelacyjny w Krakowie, który zapytał Trybunał, jak ma traktować orzeczenie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN. Co prawda nie jest ona wiążąca dla składu orzekającego, lecz rzadko się zdarza, by TSUE szedł w innym kierunku niż zasugerowany w opinii RG. Na ile opinia rzecznika porządkuje orzecznictwo dotyczące tzw. neosędziów, a na ile potęguje chaos?

Pozostało jeszcze 95% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo drogowe
Skarbówka sprzedaje auta pijanych kierowców. Wiadomo „ile zarobiła"
Sądy i trybunały
Duże zmiany w największym stowarzyszeniu sędziów w Polsce. Jest nowy prezes
Praca, Emerytury i renty
Waloryzacja środków na kontach w ZUS a przejście na emeryturę. Który miesiąc wybrać?
Praca, Emerytury i renty
Ta grupa seniorów otrzyma 13. emeryturę wcześniej. Jeszcze przed świętami
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sądy i trybunały
Sędzia od lat nie pisze uzasadnień wyroków. Resort Bodnara reaguje