Był pan jednym z sędziów, których kadencja w Krajowej Radzie Sądownictwa (KRS) została przerwana. Poskarżył się pan na to do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i wygrał. Teraz jest pan jednym z sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego (NSA), którzy zawieszają postępowania sądowe z powodu tzw. neosędziów. Chce pan wojny w sądownictwie administracyjnym?
Nie chodzi ani o żadną rewolucję, ani o rozpętanie czy wciąganie sądów administracyjnych do jakiejś wojny. Chodzi o rozwiązanie bardzo poważnego problemu, który staje się coraz bardziej palący. Rzeczywiście, na początku tego roku NSA w kilkunastu już sprawach zawiesił postępowania sądowe. Zasiadałem w składach, które uznały za konieczne zawieszenie postępowania sądowego z uwagi na to, że kontrolowane orzeczenie zostało wydane z udziałem sędziów z nadania niekonstytucyjnej KRS, której status został już zakwestionowany w orzecznictwie trybunałów unijnych, a także Sądu Najwyższego i NSA.
Czytaj więcej
Nie można uzasadniać konstytucją omijania prawa międzynarodowego – uznał trybunał w Strasburgu.
Chodzi o wyroki z udziałem „neosędziów”?
Przede wszystkim chcę podkreślić, że nazywanie sędziów z nadania KRS w kształcie od 2018 roku tzw. neosędziami uważam za niezbyt właściwe. Jednak brali oni udział w procedurze naboru przed KRS działającą i ukształtowaną niezgodnie z art. 186 i art. 187 Konstytucji RP. Jeśli spełniają wymogi objęcia stanowiska sędziego, to muszą przejść normalną – zgodną z konstytucją – procedurę naboru. Nie zmienia to jednak faktu, że ich obecny status z uwagi na przedstawienie ich do powołania przez organ „niezgodny z konstytucją” budzi zasadnicze wątpliwości. Zostało to już przecież stwierdzone w orzecznictwie unijnym i krajowym. Osobiście uważam też, że wyroki wydawane w składach z sędziami powołanymi przez neo-KRS są dotknięte nieważnością zgodnie z art. 183 par. 2 pkt 4 ustawy – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi.