Donald Tusk przedstawił legislacyjny urobek deregulacyjny, który jest efektem współpracy z tzw. zespołem Rafała Brzoski. Premier zapowiedział w pierwszym etapie zmiany w 120 ustawach, które mają ułatwić życie przedsiębiorcom i obywatelom. Prace legislacyjne mają ruszyć po wyborach prezydenckich. Tak „masywnej” zmiany ustrojowej nie było w Polsce od wejścia do UE – stwierdził na konferencji.
Czytaj więcej
Rząd zaproponuje po wyborach 120 ustaw opartych na pomysłach zespołu Brzoski. Tymczasem Sejm uchw...
Donald Tusk chce deregulacji totalnej?
Wrażenie robią szczególnie liczby i rozmach. Inicjatywa Brzoski miała zebrać aż 15 tys. pomysłów na deregulację. Obok punktowych propozycji pojawiają się szersze: centralizacja różnych baz i rejestrów urzędowych, wprowadzenie dokumentacji cyfrowej, wypchnięcie prostych spraw gospodarczych poza sądy, ułatwienia w instalacji OZE, wprowadzenie dokumentacji cyfrowej czy rozszerzenie aplikacji mObywatel. W planach jest też zadekretowanie mitycznego już domniemania niewinności na korzyść podatnika, które zapowiadało większość premierów w III RP. Właściwie nie ma sfer, w których deregulacji by nie było.
Słuchając tego, jak można stworzyć koncepcję przebudowy państwa w 100 dni, można być pod wrażeniem. Nasuwa się jednak pytanie, dlaczego przez 30 lat nikomu nie udało się tego dokonać z taką łatwością, mimo podobnych zespołów i komisji, które działały na rzecz deregulacji: Palikota, Gowina, Morawieckiego i innych.
Imperialne plany Donalda Tuska
Oczywiście plany deregulacyjne trzeba brać za dobrą monetę, bo nawet jeżeli uda się zrealizować nawet niektóre z nich, unikając jednocześnie nadregulacji w innych miejscach, będzie to korzyść dla wszystkich. W tych imperialnych planach tkwią jednak niebezpieczeństwa. Poważne projekty reform wymagają podejścia systemowego. Trzeba dokładnie przejrzeć cały system w danym obszarze, aby dostrzec słabości i skorygować jego mechanizm, uwzględniając też otoczenie prawne. Zmieniając punktowo – może się okazać, że wyciągając z systemu jeden zepsuty trybik, powodujemy negatywne konsekwencje w innych miejscach. Znając naszą niechlujność legislacyjną, którą posłowie udowadniali od dekad w sposób bezsprzeczny, można mieć obawy… bo dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło.