Można rzec, że Bolesław Chrobry nie ma szczęścia. Bo jak inaczej określić to, że tysięczna rocznica jego koronacji trafiła się akurat na kilka tygodni przed wyborami prezydenckimi, kiedy temperatura kampanii wzrasta z dnia na dzień, przez co poszczególne środowiska polityczne zdecydowały się zorganizować własne, oddzielne obchody?
Czy w wolnym i demokratycznym kraju, w cywilizowanej debacie publicznej jest miejsce aż na tak daleko idące podziały, które nie pozwalają na wspólne świętowanie wydarzeń o fundamentalnym znaczeniu dla naszej wspólnoty? Czy Bolesław Chrobry faktycznie by się takich obchodów nie powstydził, jak zapewnia premier Donald Tusk?
Bardzo godne obchody 1000-lecia państwa polskiego w 1966 roku
W 1966 roku obchodziliśmy milenium chrztu Polski, czyli właściwie tysiąclecie państwa. Kraj był pod komunistycznym zniewoleniem, a i tak nie można odmówić ówczesnym władzom tego, że w wielu aspektach obchody były godne swej rocznicy. Do dziś można być pod wrażeniem, widząc archiwalne nagrania z wielkiej defilady na ulicach Warszawy, w której przeszło rycerstwo, przemaszerowała husaria, a na niebie ukazał się wielki orzeł sformowany przez wojskowe lotnictwo.
Jednak tamta rocznica to nie tylko wielka defilada. Efektami obchodów były przecież też tzw. tysiąclatki, czyli ponad 1400 szkół wybudowanych w całym kraju. Miało to duże znaczenie dla rozwijania się edukacji czy przygotowywania obrony cywilnej, ponieważ każda tego typu szkoła była wpisana w potencjalny scenariusz wojenny.