We wtorek notowania dziewięciu serii obligacji polskiej spółki z grupy Ghelamco świeciły na zielono. Żadna seria nie była już wyceniana poniżej 90 proc. wartości nominalnej, a jeszcze tydzień wcześniej część właścicieli wyprzedawała dług i za 80 proc. Obligacje zapadające w tym i przyszłym roku notowane są z dyskontem 2-3 pkt proc.
Trzeba pamiętać, że i wtedy, i teraz, mowa o relatywnie niewielkiej wartości obrotów wobec całkowitej wartości notowanych na Catalyst obligacji, która sięga 1,23 mld zł. Wciąż za handel odpowiadają zatem inwestorzy indywidualni, a nie fundusze.
Samo polskie Ghelamco nie zdecydowało się na skomentowanie sytuacji, nieoficjalnie usłyszeć można tylko zapewnienia, że nie było podstaw do tak dramatycznej reakcji inwestorów. Nie uzyskaliśmy też odpowiedzi, jak na polską część grupy mogą wpłynąć perturbacje spółki matki. Belgijskie Ghelamco boryka się z garbem krótkoterminowego długu.
Czytaj więcej
Skala spadku kursów obligacji dewelopera na Catalyst robi wrażenie, pocieszeniem jest relatywnie...
Belgijski właściciel Ghelamco szuka finansowania
Belgijska prasa zaznacza, że dla założyciela grupy, Paula Gheysensa, nadszedł tydzień prawdy, a sam przedsiębiorca puka od drzwi do drzwi starając się spiąć finansowanie, przede wszystkim na wykup zapadających w lipcu obligacji o wartości 80 mln euro. Według dziennika „GVA” grupa przesunęła o miesiąc publikację raportu rocznego, bo według stanu na 31 marca audytor mógł w opinii zawrzeć zastrzeżenie co do kontynuacji działalności. Bez spłaty obligatariuszy belgijskie Ghelamco ma ograniczone pole manewru w rozmowach o finansowaniu z bankami. Sam Gheysens w ostatnich miesiącach montuje finansowanie pomostowe i wyprzedaje, co może. Wciąż ma m.in. stadninę koni i kontroluje klub piłkarski Royal Antwerp.