Odkąd Donald Trump powrócił do władzy w USA, Europa musi myśleć o bezpieczeństwie inaczej. Unia – w tym Polska – potrzebuje więc Niemiec. A te są dziś niestety „chorym człowiekiem Europy”. W „Plusie Minusie” postawiłam niedawno tezę, że również (jeśli nie przede wszystkim) z powodu chorej polityki pamięci, którą uprawiają od kilkudziesięciu lat. Nie jest prawdą, że Niemcy przepracowali II wojnę światową. Nie potwierdzają tego ani badania, ani postawa Berlina wobec współczesnych wyzwań, a więc – mówiąc krótko – Rosji. Chore Niemcy, ociągając się z pomocą, najpewniej przegrały dla Europy wojnę w Ukrainie.
Chcę więc, aby wybrzmiało, że istnieje bezpośredni związek pomiędzy polityką historyczną a polityką w ogóle. I to na dwóch poziomach. Pierwszym z nich, co oczywiste, są stosunki polsko-niemieckie. Drugim zaś bezpieczeństwo Europy. I Polska musi ten „link” wreszcie zobaczyć. Upamiętnienie polskich ofiar III Rzeszy jest przede wszystkim naszym, współczesnych, obowiązkiem. Ale wśród argumentów z politycznego porządku wymienić należy też godność: to, czy w Berlinie stanie wreszcie pomnik upamiętniający Polaków zamordowanych przez Niemców podczas II wojny światowej, jest miarą skuteczności polskiej polityki zagranicznej i wskaźnikiem rozwoju Polski. I albo będziemy traktowani przez Berlin poważnie i po partnersku, albo żadnych stosunków polsko-niemieckich nie będzie.
Czytaj więcej
To historia upadku starannie wykształconego narodu. Niemiecka polityka historyczna jest więc niebezpieczna, ponieważ pozbawia historię funkcji ostrzegawczych. Historia fałszowana przestaje nas chronić.
Pomnik polskich ofiar w Berlinie: Presja Niemiec na Polskę będzie wyłącznie rosła
Wiele wskazuje na to, że premier Donald Tusk jest tego świadomy. Witold Jurasz przypomina, że pomysłodawcą pomnika polskich ofiar w Berlinie był Władysław Bartoszewski. Jan Tombiński, chargé d’affaires w Berlinie, według Onetu otrzymał polecenie znalezienia rozwiązania do 8 maja (80. rocznica zakończenia II wojny światowej), o co aktywnie zabiega. Według Jurasza, jeśli stanie się inaczej – a istnieje takie ryzyko – nie dojdzie do resetu w stosunkach polsko-niemieckich.
Obie strony mają widzieć szansę na nowe otwarcie w zbliżających się wyborach w Niemczech. „Rzeczpospolita” zwróciła uwagę na to, że Friedrich Merz, lider idącej po władze CDU, deklaruje gotowość do podpisania nowego traktatu polsko-niemieckiego: „Należy mieć nadzieję, że te słowa prawdopodobnego kanclerza stworzą polityczną atmosferę sprzyjającą realizacji całego projektu Domu Polsko-Niemieckiego” – Piotr Jendroszczyk cytuje źródło z niemieckiego MSZ.