Czy jakieś państwo może uznać istnienie sąsiedniego narodu za sprzeczne z własnymi interesami bezpieczeństwa w takim stopniu, by wpierw w odwecie dokonać inwazji na jego terytorium, zniszczyć jego infrastrukturę, a w końcu także zmusić pozostałych przy życiu do opuszczenia swych siedzib i przesiedlenia w zupełnie inne miejsce?
Ktoś powie, że takie rzeczy nieraz miały miejsce w historii, ale dzisiaj są nie do zaakceptowania dzięki prawu międzynarodowemu i porządkowi ustanowionemu między cywilizowanymi państwami. Co jednak, jeśli władze niektórych państw, które czują się szczególnie silne, uznają, że takiego prawa i porządku w polityce międzynarodowej nie ma sensu dłużej przestrzegać, gdyż korzystniejsze rozwiązania można osiągnąć siłą?
Donald Trump chce zlikwidować Strefę Gazy
Postawiona przez Donalda Trumpa podczas konferencji prasowej z izraelskim premierem Beniaminem Netanjahu w Waszyngtonie propozycja, by de facto zlikwidować Strefę Gazy, przemknęła przez media jak błyskawica i przeraziła wielu tak bardzo, że po dwóch, trzech dniach zapadło w tej sprawie grobowe milczenie. Tymczasem ta propozycja odkrywa przed nami przykrą prawdę o naturze międzynarodowej rzeczywistości, która nie jest żadną ponurą przyszłością, jaka nas ewentualnie czeka, ale stanem obecnym świata, w którym już żyjemy.
Czytaj więcej
Założony przez George'a Sorosa w Budapeszcie Uniwersytet Środkowoeuropejski poinformował, że ze względu na wejście w życie podatku imigracyjnego jest zmuszony zawiesić programy edukacyjne dla uchodźców.
W tym obecnym świecie istnienie i losy ludzkie, także te zbiorowe, powołujące się na prawo do samostanowienia, mogą już nie być traktowane w sposób równy. Ich przyszłość i prawa są więc mierzone różną miarą, zależną od siły. To świat, w którym słabsi muszą ulegać woli silniejszych, świat, który miał odejść do przeszłości, a teraz znów powraca.