Spodziewał się pan, że pandemia i związany z nią kryzys potrwają tak długo i będą tak dotkliwe?
Spodziewałem się, że na jesieni będzie druga fala i na tym się skończy. Potem pojawił się wirus brytyjski, były święta Bożego Narodzenia. Wysyłaliśmy dodatkowe samoloty po rodaków, żeby miło spędzili święta. Przyjechali z różnymi prezentami, również z wirusem. Dzisiaj mamy trzecią falę, która dotyka głównie naszego regionu. Polska, obok Czech i Węgier, jest prawie epicentrum. W niektórych krajach, jak w Wielkiej Brytanii, zakażenia wyraźnie spadają. W Niemczech rosną, ale marzylibyśmy, żeby mieć podobny poziom zakażeń, więc mają sytuację pod kontrolą.
Jesteśmy więc bardziej dotknięci niż cała reszta Europy, co jest w kontraście do pierwszej fazy pandemii. To przekłada się na gospodarkę. Przewiduję, że w maju będzie już spokojniej. Pandemia wciąż będzie trwać, ale liczba ozdrowieńców i zaszczepionych będzie rosnąć. Pod koniec wiosny możemy być blisko odporności zbiorowej. Nie będzie już strachu przed kolejnymi lockdownami. To jest prognoza optymistyczna, ale bohaterska. Nikt z nas nie panuje nad koronawirusem, ale przykład Wielkiej Brytanii i Izraela pokazuje, że im więcej osób się zaszczepi, tym pandemia szybciej nas opuści. Przezwyciężenie pandemii jest kluczem tendencji gospodarczych.
To będzie mocne odbicie? Ekonomiści zawsze dyskutowali o jego kształcie. Najpierw miało być V.