Przeciętne płace w sektorze przedsiębiorstw wciąż dynamicznie rosną, w maju były o 13,5 proc. wyższe niż rok wcześniej – podał GUS w poniedziałek. Ale jeśli te podwyżki porównać do wzrostu cen, który w maju wyniósł aż 13,9 proc., to okazuje się, że wynagrodzenia w firmach realnie spadły (jak wylicza GUS) o 0,3 proc. Inaczej mówiąc, przestały one nadążać za inflacją.
Firmy mniej uległe
Dotychczas rosnące szybko płace rekompensowały wzrost kosztów życia, i to z nawiązką. Przykładowo, jeszcze w okresie styczeń–kwiecień 2022 r. wynagrodzenia realnie wzrosły o 2,1 proc., a w całym 2021 o 3,4 proc. Takie podwyżki były po części efektem presji płacowej ze strony pracowników, której przedsiębiorstwa poddawały się ze względu na problem z dostępnością rąk do pracy. Co się zmieniło?
– Firmy widzą na horyzoncie osłabienie koniunktury, a jednocześnie odczuwają mocny wzrost kosztów pozapłacowych. I zdają sobie sprawę, że przenoszenie rosnących kosztów na ceny może być utrudnione, więc w mniejszym stopniu są gotowe do podnoszenia płac na żądanie pracowników – wyjaśnia Piotr Bielski, główny ekonomista Santander Bank Polska. I dodaje, że napływ uchodźców z Ukrainy i ich zaskakująca gotowość do podjęcia pracy w Polsce (zrobiło to już ok. 240 tys. osób) mogły trochę osłabić brak podaży rąk do pracy.
Punkt zwrotny
– Od początku roku nastroje przedsiębiorstw są bardzo złe – komentuje Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. – To głównie kwestia bardzo wysokiej presji kosztowej, zaburzeń w łańcuchach dostaw, obaw o następstwa wojny, itp. Prędzej czy później przełoży się to na pogorszenie kondycji polskich przedsiębiorstw. Nie dziwi więc, że stawiają one coraz większy opór presji płacowej, dziwi raczej, że stało się to widoczne dopiero w maju – podkreśla Pogorzelski.