O nowych przepisach dotyczących frekwencji w szkole informowaliśmy na łamach rp.pl już w listopadzie ubiegłego roku. W poniedziałek do tematu na antenie Radia Zet odniosła się minister edukacji narodowej Barbara Nowacka, która potwierdziła, że w jej resorcie trwają prace nad zmianą prawa.
- W Polsce przepisy są dziś takie, że uczeń może mieć 50 proc. wagarów – nieusprawiedliwionych nieobecności. To ewenement na skalę światową - oceniła szefowa MEN.
Nieusprawiedliwionych nieobecności w szkole ma być znacznie mniej
Jak się okazuje resort edukacji rozważa dwie opcje. - Zleciłam prace, by nieusprawiedliwionych nieobecności mogło być znacznie mniej. Trwa dyskusja, czy 75 proc., czy 80 proc. musi być usprawiedliwionych – powiedziała Barbara Nowacka. Jak przy tym zaznaczyła, dotyczy to również usprawiedliwień wystawianych przez rodziców. Wyłączone z tej puli mają być dni nieobecności spowodowane chorobą, gdy wystawiono zwolnienie lekarskie.
W kontekście nieobecności w szkole szefowa MEN zwróciła się również do rodziców. - Namawiałabym, by zastanawiali się, na ile wyrwa tygodniowa czy dwutygodniowa jest zdrowa dla dziecka - powiedziała.
Jak pisaliśmy na łamach rp.pl, na mocy obecnie obowiązujących przepisów uczeń, który ma mniej niż połowę obecności na lekcji, może nie być klasyfikowany. Ale margines jest tu na tyle duży, że uczeń, który nie cierpi na żadną przewlekła czy ciężką chorobę (nawet jeśli choruje sporadycznie w sezonie jesienno-zimowym), z łatwością może zrobić sobie wolne na wakacje w czerwcu czy we wrześniu, kiedy np. wyjazdy zagraniczne są tańsze.