Partner rozmowy: BCG Poland
Dążenie do realizacji celu neutralności klimatycznej, wyznaczonego przez UE, wiąże się z wieloma wyzwaniami. Jak się one przedstawiają dla Europy?
Europa jest w dużej mierze prekursorem polityki klimatycznej, dekarbonizacji i transformacji energetycznej. W jej pierwotnym zamierzeniach chodziło o stworzenie odnawialnych źródeł energii (OZE), które byłyby w stanie zastąpić wyczerpujące się złoża gazu czy ropy na Morzu Północnym czy w innych miejscach w Europie. Potem nałożyło się na to globalne ocieplenie, któremu musimy przeciwdziałać. Połączenie tych czynników przyniosło całą agendę klimatyczną i transformacji energetycznej Europy. Europa bez wątpienia jest na czele, jeżeli chodzi o ambicje i zaawansowanie regulacji, ale nie jest już jedyna.
A w przypadku reszty świata?
W tym przypadku wygląda to różnie. Olbrzymim graczem w światowej gospodarce są w tej chwili Chiny, które również mają bardzo ambitną agendę klimatyczną. Wynika ona jednak z nieco innych powodów. W przypadku Chin była to przede wszystkim chęć eliminacji smogu z dużych miast, który powodował duży poziom zachorowań wśród obywateli i wszystkie związane z tym problemy. Po drugie, było to dążenie Chin do niezależności surowcowej, co konsekwentnie realizują. W każdym planie pięcioletnim jest rozdział, który jej dotyczy. Ta niezależność jest już także budowana w oparciu o OZE czy odnawialne źródła surowców.
Mamy też Stany Zjednoczone, gdzie nastroje się zmieniają zależnie od zmian administracji. Teraz mamy kurs, który wydaje się odchodzić od tego kierunku, zgodnie z hasłem „drill, baby, drill”...
Rzeczywiście, jeżeli chodzi o sytuację regulacyjną i instrumenty, które jeszcze do niedawna były dostępne w USA, w tej chwili mamy duży znak zapytania. Trzeba zaznaczyć, że do niedawna Stany Zjednoczone podchodziły do transformacji energetycznej w bardzo ciekawy sposób – nie poprzez podatki czy obostrzenia dla podmiotów emitujących CO2, ale raczej poprzez formę zachęt. Cały akt IRA był tak skonstruowany, by zachęcić do wykorzystania odnawialnych nośników energii czy odnawialnych wsadów do produkcji chemicznej, petrochemicznej czy rafineryjnej. Na tę chwilę sytuacja w USA jest bardzo dynamiczna, musimy poczekać i popatrzeć, jak będzie się dalej rozwijać.
Od horyzontu europejskiego i globalnego przejdźmy do Polski. Na co powinniśmy dziś zwrócić szczególną uwagę, jeśli chodzi o dekarbonizację?
OZE, na przykład zdekarbonizowany wodór czy paliwa syntetyczne są dużo droższymi nośnikami energii od tradycyjnych, opartych na procesach na bazie ropy naftowej, gazu ziemnego czy węgla. Podstawowe pytanie więc brzmi, kogo na to stać w pierwszej kolejności. Które branże gospodarki są w stanie zaakceptować wyższe koszty nośników energii, aby w ten sposób się dekarbonizować.
Które to branże?
Jest to także pewną funkcją regulacji – niektóre z nich zachęcają do dekarbonizacji, inne mówią, że jak się nie zdekarbonizujesz, będziesz dodatkowo płacił. W Europie duży potencjał mają cztery branże. To branża nawozowa, gdzie realne jest zastąpienie szarego wodoru i szarego amoniaku – czyli produkowanego z gazu ziemnego – przez zdekarbonizowany wodór i amoniak; regulacje temu sprzyjają. To branża rafineryjna, gdzie nowoczesne instalacje rafineryjne wykorzystują hydrokraking, który wymaga wodoru. Zastąpienie wodoru z gazu ziemnego przez wodór zdekarbonizowany pozwoli graczom paliwowym zwiększyć o kilka punktów procentowych poziom odnawialności produkowanych paliw. Kolejna jest branża stalowa, gdzie jest potencjał obniżenia emisji poprzez stosowanie odnawialnego wodoru lub innych OZE. Czwartą branżą jest transport morski, gdzie kilka tygodni temu nastąpiła poważna rewolucja.
Na czym ona polega?
Chodzi o ustalenia i rezolucje International Maritime Organization (IMO), które wprowadziły opłaty za emisje CO2 ze statków morskich, gdy wykraczą poza ustalony poziom. Są to opłaty wysokie, między 100 a 380 dol. za tonę CO2, wobec obecnego kosztu emisji w Europie na poziomie ok. 65–70 euro. Regulacje te, które mają wejść w życie od 2027 roku, to bardzo poważna decyzja, która będzie popychać branżę transportu morskiego w kierunku paliw niskoemisyjnych, a docelowo zeroemisyjnych. Celem jest, aby w latach 2035–2037 na statkach morskich w większości stosowane były paliwa zeroemisyjne.
Jakie kolejne wyzwania czekają Polskę w dążeniu do osiągnięcia zeroemisyjności?
Polska ma pewną specyfikę, wynikającą z tego, że nasze wytwarzanie energii elektrycznej ciągle w dużym stopniu oparte jest na węglu, który nadal będzie nam potrzebny. Pytanie, jak zdekarbonizować bloki węglowe. Część z nich jest stosunkowo młoda i bardzo nowoczesna; w latach 2010–2018 powstało kilka dużych, gigawatowych bloków. Drugim ważnym obszarem jest ciepłownictwo. Wiele elektrociepłowni ciągle pracuje na węglu. Zamiana go na gaz rozwiązuje problem tylko połowicznie.
To jakie jest rozwiązanie całościowe?
Rozwiązania mogą być dwa. Dla miast małych i średnich jest potencjał do tego, by zacząć je zasilać w całości zieloną energią. Możemy zbudować źródła wiatrowe lub fotowoltaiczne, z odpowiednim zapleczem w postaci baterii dla stabilizacji ich pracy. Możemy następnie robić elektrolizę wodoru – produkcji zielonego wodoru w taki sposób towarzyszy uwolnienie ciepła. Istnieje możliwość wyłapywania ciepła z elektrolizera i wykorzystania go do ogrzewania miast. Wodór jako produkt pochodny można sprzedać lub zagospodarować w lokalnym przemyśle. Warunki pogodowe w kraju sprawiają, że w ten sposób jesteśmy w stanie zdekarbonizować małe i być może niektóre średnie miasta. Są już takie projekty, np. w Sanoku, ale nie zdekarbonizujemy w ten sposób Warszawy czy Katowic. Tu potrzebne będą inne rozwiązania.
Jakie?
Możemy tu spojrzeć na Japonię czy Koreę Płd., gdzie trwają bardzo zaawansowane prace nad współspalaniem nisko- czy zeroemisyjnego amoniaku w energetycznych blokach węglowych, takich jakie mamy w Kozienicach, Opolu czy Jaworznie. Będzie to spalanie bez emisji CO2, będziemy też w stanie wyłapać szkodliwe substancje pochodne. W ten sposób możemy pomóc w dekarbonizacji tych bloków.
Partner rozmowy: BCG Poland