Tzw. piknik tysiąclecia sprawia wrażenie imprezy zorganizowanej na ostatnią chwilę. I tym w istocie jest. 8 kwietnia „Rzeczpospolita” poinformowała, że na kilka tygodni przed samym wydarzeniem spółki Skarbu Państwa zostały zaangażowane w przygotowania do tysięcznej rocznicy koronacji Bolesława Chrobrego. Efekt końcowy? Nagromadzenie na Wybrzeżu Kościuszkowskim w Warszawie różnych – niekiedy wręcz przypadkowych – atrakcji: od dmuchanych zamków, przez hobby horsing, po zdjęcie z katem, który pozoruje ścinanie głowy, a nawet namiot oferujący zabawę w stylu PRL. Klasyki – grochówka i sprzęt wojskowy – sprawdziły się za to doskonale, wzbudzając entuzjazm i zainteresowanie. Na moście Świętokrzyskim uczestnicy imprezy czekali na paradę wojskową i pokaz dronów (reklamowany jako największy w historii). W programie znalazł się również koncert na Stadionie Narodowym, ochrzczony z przekąsem przez internautów „Męskim graniem”.
Premier Donald Tusk ogłasza „doktrynę piastowską”
Gwiazdą wydarzenia był nie tylko polski bojowy wóz piechoty Borsuk. Na imprezie pojawił się Donald Tusk. Odmeldowali się również Jan Grabiec czy Marcin Kierwiński. Premier poczuł miłość do Chrobrego – do rocznicy jego koronacji nawiązał 10 lutego podczas wystąpienia na Giełdzie Papierów Wartościowych, a w piątek ogłosił „doktrynę piatsowską”. Opiera się ona na trzech filarach: najsilniejsza armia w regionie, najsilniejsza gospodarka w tej części Europy i silna pozycja Polski w Unii Europejskiej.
„Królu Bolesławie! My, Naród Polski XXI wieku, mówimy dziś, w 1000-lecie Twojej koronacji, pełnym głosem i z pełnym przekonaniem: Twoja korona świeci jasno, a Królestwo trzyma się mocno” – zaintonował w piątek Donald Tusk. Premier wyraźnie poszukuje opowieści – jak latem zeszłego roku, kiedy na Orliku w Karczewie zapowiedział, że Polska będzie starać się o organizacje letnich igrzysk olimpijskich, próbując wzniecić emocje towarzyszące Euro 2012 jako projektowi modernizacyjnemu, co stało się wówczas znakiem rozpoznawczym jego obozu.
Tzw. piknik tysiąclecia równie dobrze mógł zorganizować PiS
Zorganizowana w niedzielę impreza była jednak kwiatkiem do średniowiecznego kożucha. Spacer Wybrzeżem Kościuszkowskim raczej nie przyniósł odpowiedzi na pytanie o to, dlaczego premier Donald Tusk zdecydował się na ostatnią chwilę urządzić piknik (chyba że chodziło o to, że coś ma się dziać). Prędzej obroniłaby się sama parada wojskowa niż naprędce budowana „wioska rybacka”. To piknik jak każdy inny, który niczym się nie wyróżnia. Biorąc pod uwagę to, że obozowi liberalnemu bliżej do świata biznesu, można dziwić się, że korzystając z okazji, nie potrafił światu „sprzedać Polski”. Nic dziwnego, że nasuwają się porównania do setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, której z kolei nie wykorzystał rząd Zjednoczonej Prawicy i prezydent Andrzej Duda.