Nauka i szkolnictwo wyższe nie spędzają snu z oczu opinii publicznej. Nie ma ich w mediach ani programach wyborczych partii. Niektóre hasła wyborcze odnoszące się do nauki brzmią bardziej jak groźby niż obietnice. Bo trudno inaczej zrozumieć pomysł „głębokiej reformy” systemu finansowania badań, skoro zapowiedziano już likwidację jedynego działającego sprawnie mechanizmu grantowego, czyli Narodowego Centrum Nauki. Podobnie, hasło specjalnego programu grantów dla humanistyki oznacza, że autorzy albo nie wiedzą, że taki program już istnieje (NPRH), albo chcą go zlikwidować i zastąpić nowym. Niewiele lepiej brzmią zapowiedzi zwiększonego finansowania uczelni ukryte na dalekich miejscach wśród obietnic dla edukacji.
Jak po cichu państwo prywatyzuje naukę
Dlatego ucieszyła nas opublikowana na łamach „Rzeczypospolitej” „Piątka dla nauki”, tym bardziej, że z większością jej propozycji trudno się nie zgodzić. Więcej autonomii, więcej pieniędzy, wyższe pensje, lepsza dydaktyka. Problem w tym, że owe „filary reformy” są na tyle ogólne, że właściwie nie sugerują nawet kierunku polityki naukowej i nie diagnozują jej największych systemowych bolączek. A te rodzą się z długotrwałej polityki głodzenia nauki.
Czytaj więcej
Polskie uczelnie wyższe nie dogonią zagranicznych bez reform i zmiany myślenia w samym środowisku naukowym – apel naukowców i senatora Kazimierza Michała Ujazdowskiego
Tak jak w oświacie, państwo prowadzi w nauce proces cichej prywatyzacji, zmuszając uczelnie do przekształcania się w przedsiębiorstwa kierujące się kryterium zyskowności. Ministerialna subwencja wystarcza na przetrwanie, ale nie rozwój. Niedoinwestowane szkoły czy uczelnie nie oferują usług, do których zostały powołane, a ich źle opłacani pracownicy szukają innych źródeł uzupełnienia domowych budżetów.
W oświacie oznacza to, że bez zniesienia karty nauczyciela rząd doprowadził do jej dezaktualizacji: dziś przeciętny nauczyciel, zamiast przepisowych 18, uczy 27 godzin tygodniowo przy pensji wciąż niewiele powyżej płacy minimalnej. Podobnie w nauce znaczna część pracowników szkół wyższych wypracowała sposoby uzupełniania dochodów, co zazwyczaj dzieje się ze szkodą dla ich zaangażowania w badania i dydaktykę akademicką, a coraz częściej prowadzi do ucieczki poza akademię.