Finansowanie mediów publicznych

Z 13 mln gospodarstw domowych abonament płaci niespełna milion. Co więcej, ci, którzy nie płacą, nie odczuwają z tego powodu moralnego kaca

Publikacja: 13.09.2012 01:05

Finansowanie mediów publicznych

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

W sobotę cała Polska czytała „Pana Tadeusza". Akcja ta bardzo mi się podobała. Ludzie mieli zajęcie i dzięki temu nie żałowali, że nie mogą oglądać kolejnego zwycięskiego remisu polskich piłkarzy. Myślę, że głośne czytanie ma wielką przyszłość, stając się głównym sposobem komunikacji publicznej. Proponuję, by następnym razem wybrać „Bajki" Ignacego Krasickiego, zwłaszcza tę, która zowie się „Przyjaciele", a znana jest ze słynnej frazy: „Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły".

Zając to teraz media publiczne, a serdecznymi przyjaciółmi – któż nie lubi mediów publicznych – jesteśmy my wszyscy. I wszyscy patrzymy, jak owe media obumierają, szykując się do skromnego, cichego pochówku. Powód jest znany: brak wystarczającego zasilania finansowego.

Jeszcze w połowie ubiegłej dekady media publiczne dostawały z abonamentu miliard złotych, w tym roku – już niecałe pół miliarda. Jest to za mało, żeby utrzymać państwową telewizję z dziewięcioma programami centralnymi i szesnastoma lokalnymi oraz sześć centralnych programów radiowych i siedemnaście rozgłośni regionalnych.

Być może jest tego za dużo? Tego nie wiem, ale nie spotkałem się też z żadną poważną próbą odpowiedzi na pytanie, ilu powinno być w Polsce nadawców publicznych. Zamiast tego od wielu lat obserwuję grę w znanego z filmu „Rejs" jednoosobowego salonowca: wszyscy coś mówią, ale lanie nieodmiennie dostają media powołane do pełnienia misji publicznej.

Proponowano już wiele rozwiązań: finansowanie z budżetu (była nawet ustawa, która przewidywała przekazywanie 900 mln zł; na marginesie, Słowacja, która wybrała taki model finansowania, gwarantuje 1,03 proc, PKB, co w naszych realiach dawałoby ok. 1,8 mld zł), podatek pobierany razem z opłatą za prąd, a ostatnio opłatę audiowizualną. Każde z tych rozwiązań można by wprowadzić po kilkumiesięcznym procesie legislacyjnym. Tyle że nie ma żadnego projektu, a ministrowie Michał Boni (zaklinał się, że do końca sierpnia go przygotuje) i Bogdan Zdrojewski zgodnie twierdzą, że zmiany będą możliwe dopiero od 2015 roku.

Ale tej daty media publiczne nie doczekają. Ubocznym skutkiem ich zgonu będzie upowszechnienie przeświadczenia, że państwo można mieć w nosie, a danin publicznych nie trzeba płacić.

Już dzisiaj z 13 mln gospodarstw domowych abonament płaci niespełna milion, a zaległości wynoszą prawie 2,5 mld zł. Co więcej, te rodziny, które nie płacą, nie odczuwają z tego powodu moralnego kaca. I na pytane o wywiązywanie się z owego obowiązku spokojnie kłamią. W niedawnym sondażu CBOS aż 57 proc. ankietowanych deklarowało, że płaci abonament. Ciekawe, ilu z nich i ilu polityków deklarujących wsparcie dla mediów przyjdzie na pogrzeb.

W sobotę cała Polska czytała „Pana Tadeusza". Akcja ta bardzo mi się podobała. Ludzie mieli zajęcie i dzięki temu nie żałowali, że nie mogą oglądać kolejnego zwycięskiego remisu polskich piłkarzy. Myślę, że głośne czytanie ma wielką przyszłość, stając się głównym sposobem komunikacji publicznej. Proponuję, by następnym razem wybrać „Bajki" Ignacego Krasickiego, zwłaszcza tę, która zowie się „Przyjaciele", a znana jest ze słynnej frazy: „Wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły".

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości
Opinie Ekonomiczne
Grzegorz W. Kołodko: Szeroki świat czy narodowy zaścianek?
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Opinie Ekonomiczne
Damian Guzman: Czy polskie firmy będą przenosić się do Rumunii?