Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki

Czego potrzebuje nowoczesna gospodarka? Pospolitego ruszenia uczonych czy silnych uczelni?

Publikacja: 27.04.2025 09:22

Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki

Foto: Adobestock

Od stycznia media tradycyjne i społecznościowe relacjonowały wyścigi wielkich modeli językowych (takich jak ChatGPT). Kibice ekscytowali się głównie współzawodnictwem między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, ale po tym jak 20 stycznia Liang Wenfeng wypuścił rewelacyjny DeepSeek-R1, lepszy od wszystkiego, co wcześniej powstało w USA, do wyścigu wkroczył Jack Ma i jego firma Alibaba. I może się okazać, że globalny wyścig przerodzi się w zawody podwórkowe.

DeepSeek i Alibaba są bowiem bardzo bliskimi sąsiadami. Obie firmy mają siedzibę w Hangzhou, innowacyjnym hubie wzorowanym na Dolinie Krzemowej, któremu intelektualne paliwo dostarcza Uniwersytet Zhejiang (Zhe Da). Zhe Da jest dynamicznie rozwijającą się uczelnią, wzorowaną nie na najlepszych chińskich uniwersytetach, ale na Uniwersytecie Stanforda. W rankingu szanghajskim zajmuje 27. pozycję i szóste miejsce w informatyce.

Kto stoi za potęgą Samsunga i Hyundaia?

Ponad półtora roku temu („Rzeczpospolita”, 16.06.2013) pisałem o KAIST (Korea Advanced Institute of Science and Technology), koreańskiej uczelni, podobnie jak Zhe Da wzorowanej na Uniwersytecie Stanforda. KAIST, założony w czasie, gdy PKB per capita w Korei był trzykrotnie niższy niż w Polsce (tak, naprawdę kiedyś tak było), ma siedzibę w centrum Daedeok Innopolis, koreańskiej Dolinie Krzemowej, i stoi za potęgą Samsunga. W czwartym kwartale 2024 r. Samsung wysunął się na pierwsze miejsce na świecie w liczbie sprzedanych telefonów, wyprzedzając Apple’a, a zyski Samsung Electronics w ubiegłym roku przekroczyły 4,5 mld dol.

Samsung nie jest jedyną globalną marką w Korei Południowej. Rok 2024 Hyundai zamknął jako trzeci co do wielkości producent samochodów i zajmuje czwarte miejsce pod względem zysku (17 mld dol). Jeszcze nie tak dawno śmialiśmy się z tanich koreańskich samochodzików. Dziś samochody tej marki są na podium rankingów jakości, a Hyundai Ioniq 6 został uznany za najlepszy nieluksusowy samochód elektryczny. Ponadto Hyundai, dyskretnie, bez eksponowania marki, produkuje Genesis G90, według US News and World Report, najlepszy duży samochód luksusowy wyprzedzający w rankingu Mercedesa klasy S.

Od kilku lat dział R&D Hyundaia jest wspierany przez założoną w 2007 roku uczelnię UNIST (Ulsan National Institute of Science and Technology) założoną w Ulsan, mieście Hyundaia, wzorowaną na KAIST, więc także pośrednio na Uniwersytecie Stanforda. ULSAN jest już w trzeciej setce rankingu szanghajskiego i na 62. miejscu, jeśli osiągnięcia znormalizować do wielkości. Ma realne plany zostania jedną z 10 najlepszych politechnik na świecie, a na swojej stronie internetowej podkreśla, że jest w całości finansowany przez rząd Korei Południowej, ale kierowany jest, tak jak Stanford, przez niezależną radę powierniczą.

Co przyniosło słynne spotkanie z premierem na giełdzie?

W poniedziałek 10 lutego w budynku warszawskiej giełdy na spotkaniu z biznesmenami premier Donald Tusk ogłosił bieżący rok rokiem przełomu w rozwoju gospodarczym Polski. Powiedział: „Postanowiliśmy rozpocząć nowy etap. To jest ten moment, kiedy możemy wszystkich przegonić”. W uzupełnieniu słów premiera minister finansów Andrzej Domański stwierdził, że Polska może wejść do grona najbogatszych państw na świecie. I sprecyzował, że przełom oparty będzie na sześciu filarach, między innymi na inwestycjach w naukę i rozwoju nowych technologii.

Po tym spotkaniu odbyło się kilka rozmów grupy naukowców z premierem, w których wzięli także udział marszałek Senatu oraz ministrowie finansów i nauki. Rozumiem, że zakończyły się obietnicami realizacji kilku projektów dotyczących dodatkowego wsparcia najlepszych badaczy poprzez wzmocnienie lub utworzenie instytucji oferujących duże granty. Postulowano między innymi systemowe zagwarantowanie zwiększenia budżetu Narodowego Centrum Nauki, oraz wprowadzenie mechanizmu automatycznie przyznającego granty badaczom, którzy w konkursach Europejskiej Rady Nauki (ERC) uzyskali wysoką ocenę. Pojawiła się ciekawa propozycja utworzenia instytucji wzorowanej na katalońskiej agencji ICREA, oferującej środki na budowanie grup badawczych. Jeśli te pomysły zostaną zrealizowane, najlepsi naukowcy w Polsce dostaną bardzo silne wsparcie.

Interesy uczelni i najambitniejszych uczonych się rozjechały

W informacjach o rozmowach badaczy z premierem nie zauważyłem odniesień do uczelni, poza przekazaną premierowi skargą, że restrykcyjne zapisy ustawy o finansach publicznych są przez nie nadinterpretowane oraz że uczelnie i instytuty naukowe często traktują wybitnych badaczy z niestandardowymi potrzebami jako problem, a nie jako szansę. Ponadto z komentarzy prasowych i w mediach społecznościowych wynikało dość jasno to, co dla wielu obserwatorów było jasne od co najmniej czasów minister Barbary Kudryckiej, że interesy uczelni i najambitniejszych uczonych się rozjechały.

Co gorsze, coraz wyraźniej widać też, że interesy szeroko rozumianej nauki i szkolnictwa wyższego nie uwzględniają potrzeb gospodarki. A należałoby oczekiwać, że inwestycje w naukę, jeden z elementów ogłoszonego przełomu w rozwoju gospodarczym, powinny być wsparciem dla pozostałych filarów - innowacji i biznesu.

Na początku marca, przed rozpoczęciem europejskiego szczytu w Brukseli premier Tusk powiedział: „Nie ulega wątpliwości, że wojna w Ukrainie, nowe podejście administracji amerykańskiej do Europy i przede wszystkim rozpoczęty przez Rosję wyścig zbrojeń stawiają przed nami zupełnie nowe wyzwania. Europa musi podjąć ten wyścig zbrojeń i musi go wygrać”.

W XXI wieku nie da się tego osiągnąć bez silnej innowacyjnej gospodarki i bez budowy niezależności technologicznej. To z kolei wymaga silnego intelektualnego zaplecza, którego, nie zapewni pospolite ruszenie nawet najlepszych badaczy. Wszędzie na świecie taką rolę odgrywają silne, dobrze zorganizowane instytucje, takie jak Uniwersytet Stanforda i MIT w USA oraz podobne instytucje w Europie i Azji,

Polskie uczelnie publiczne są samorządnymi spółdzielniami. To pracownicy wybierają rektora i oczekują od niego troski o swój dobrostan. Uczelnie są finansowane z budżetu, ale państwo nie interesuje się tym, jakie kierunki badań są rozwijane i jakich studentów się kształci. Nie stawia się przed uczelniami zadań

Czym się różnią polskie uczelnie od światowej czołówki?

Wspomniane wcześniej huby innowacyjnej gospodarki w Chinach i Korei powstawały wokół uniwersytetów. Gdy ponad 50 lat temu zakładano KAIST, postanowiono, że zasady jego funkcjonowania będą oparte na zaleceniach opracowanych przez Frederica Termana, uznawanego za ojca Doliny Krzemowej i byłego provosta Uniwersytetu Stanforda. Zasady te nie są zresztą obecnie czymś wyjątkowym. Wprowadzone około 100 lat temu w USA, obowiązują w prawie wszystkich uczelniach ze światowej czołówki, także w Europie i na Dalekim Wschodzie. Dramatycznie różnią się one od zasad funkcjonowania polskich uczelni publicznych.

Istotnych różnic jest kilka. Najważniejsza wiąże się z dwiema różnymi interpretacjami pojęcia autonomia i dotyczy ustroju uczelni, struktury władzy, tego co po angielsku określane jest jako governance. W tamtych uczelniach najwyższą władzą jest rada powiernicza, która mianuje prezydenta (rektora) oraz na bardzo wysokim poziomie określa cele strategiczne. Złożona z osób spoza świata akademickiego pełni ważną rolę w budowaniu synergii świata akademickiego z otoczeniem społecznym i gospodarczym. Z jednej strony wpływa na politykę kadrową uczelni, wybór kierunków badań i profil kształcenia studentów, z drugiej skutecznie lobbuje o właściwą politykę rządów i wsparcie finansowe niezbędne do realizacji celów.

Polskie uczelnie publiczne są samorządnymi spółdzielniami. To pracownicy wybierają rektora i oczekują od niego troski o swój dobrostan. Uczelnie są finansowane z budżetu, ale państwo nie interesuje się tym, jakie kierunki badań są rozwijane i jakich studentów się kształci. Nie stawia się przed uczelniami zadań, a ocena jakości kształcenia i prowadzonych badań polega na sprawdzaniu przestrzegania administracyjnych reguł i numerycznych wskaźników.

Skutki takiego modelu zarządzania nie zaskakują. Kilkanaście dni temu QS World University Rankings opublikował rankingi uczelni w różnych dziedzinach badań. W odróżnieniu od lepiej znanego rankingu szanghajskiego QS oferuje także ranking w grupach dyscyplin. Warto spojrzeć jak wypadają nauki techniczne, bardzo ważne dla innowacyjnej gospodarki i zapowiedzianego przez premiera przełomu. Najwyżej sklasyfikowana Politechnika Warszawska zajmuje 197. miejsce. Tragedii nie ma, ale nie jest to pozycja, która da silne wsparcie 20. gospodarce świata.

Oczywiście w czołówce są uczelnie amerykańskie, chińskie i z zachodniej Europy, ale w pierwszej setce jest też, na 79. miejscu, uczelnia z Malezji (37. - gospodarka) ex aequo z uczelnią z Turcji, dwie uczelnie meksykańskie i Politechnika Drezdeńska z dawnego NRD. Politechnika w Lozannie, która do reformy w 2000 roku była przeciętną prowincjonalna uczelnią, zajmuje 10. miejsce. Wspomniany wcześniej KAIST zajmuje 24.

Najwyższy czas rozpocząć w Polsce budowę uczelni, której głównym zadaniem nie będzie umożliwianie uczonym realizacji swoich pasji badawczych, lecz pełnienie roli intelektualnego zaplecza dla gospodarki, tak jak robią to uniwersytety wspierające innowacyjne huby wzorowane na Dolinie Krzemowej

Rola koreańskiej zbrojeniówki. I polskiej

Korea posiada też bardzo silny sektor zbrojeniowy. Cały świat zna czołgi K2 Black Panther, produkowane przez Hyundai Rotem i samojezdne armato-haubice K9 Thunder zaprojektowane z udziałem Samsung Aerospace. Korea Aerospace Industries (KAI) oraz LIG Nex1 oferują olbrzymią gamę autonomicznych robotów wojskowych i dronów, o różnych rozmiarach i zadaniach. Te firmy potrzebują bardzo zaawansowanych kompetencji technicznych, których dostarczają koreańskie uczelnie, w tym KAIST.

Jeśli Polska zamierza przeznaczyć 5 proc. PKB na obronność, to musi znaczną część tych funduszy wydawać w kraju, gdyż poleganie głównie na imporcie broni w dłuższej perspektywie zahamuje rozwój gospodarki i drastycznie obniży poziom życia. Produkcja współczesnej broni wymaga nowoczesnego przemysłu, przełomowych technologii, nowych materiałów, nasycenia produktów czujnikami, elektroniką i sztuczną inteligencją. Tego nie da się zrobić bez silnego zaplecza intelektualnego.

Polska gospodarka potrzebuje zaplecza intelektualnego

Najwyższy czas rozpocząć w Polsce budowę uczelni, której głównym zadaniem nie będzie umożliwianie uczonym realizacji swoich pasji badawczych, lecz pełnienie roli intelektualnego zaplecza dla gospodarki, tak jak robią to uniwersytety wspierające innowacyjne huby wzorowane na Dolinie Krzemowej. Oczywiście tam też, podobnie jak w centrach badawczych wielkich korporacji, pracują głównie pasjonaci nauki. Różnica polega na kryteriach które, oprócz talentu, są brane pod uwagę przy zatrudnianiu badaczy. Jeśli uczelnia ma być zapleczem dla gospodarki, to ocenia się, czy kandydat prowadzi badania, które już teraz lub w przyszłości mogą mieć wpływ na powstanie nowych technologii, czy potrafi ściągać utalentowanych doktorantów i postdoków oraz czy to co robi, zachowa aktualność przez następne kilkanaście lat.

Nie wierzę w możliwość istotnych zmian na polskich uczelniach, zwiększenia ich roli we wspieraniu innowacyjnej gospodarki i awansu w międzynarodowych rankingach bez odejścia od samorządności. Jednak Konstytucja RP (art. 70 punkt 5) „zapewnia autonomię szkół wyższych na zasadach określonych w ustawie”, przy czym zarówno ustawa, jak i tradycja każą rozumieć autonomię jako samorządność.

W samorządnej uczelni z oczywistych powodów polityka kadrowa jest podporządkowana interesom pracowników. A nauka cały czas ewoluuje i co pewien czas przeżywa rewolucje. Pojawiają się nowe dyscypliny, a stare tracą znaczenie. Zmieniają się metody badań, rynek pracy i zainteresowania kandydatów na studia. Trzeba czasem odchudzić jednostki, które wyczerpały możliwości rozwoju lub prowadzą schyłkowe badania i przeznaczyć fundusze na dziedziny wschodzące. Jednak tradycyjne uczelniane jednostki z liczną kadrą profesorską mają wielką siłę polityczną i świeżych doktorów czekających na uniwersyteckie posady. Trudno się więc dziwić pochodzącemu z wyboru rektorowi, że nowy etat przeznaczy na tradycyjny kierunek badań zamiast wspierać modne zagraniczne nowinki, których oczekuje gospodarka.

Pójdźmy śladami Korei Południowej

Jestem przekonany, że każda próba ograniczenia samorządności spowodowałaby zdecydowane protesty całego środowiska akademickiego i byłaby ryzykowna dla polityka, który by taką próbę podjął. Proponuję więc, żeby skopiować to, co zrobił rząd Korei Południowej w 1970 r. Gdy po uzyskaniu pożyczki z USAID na budowę nowej uczelni, uniwersytety i minister edukacji zaprotestowali przeciwko modelowi stanfordzkiemu, KAIST zbudowano pod nadzorem ministra gospodarki. Powołajmy polski KAIST poza systemem szkolnictwa wyższego nie naruszając istniejących instytucji i interesów osób zatrudnionych w samorządnych uczelniach i instytutach. Bez tego nie powstanie w Polsce uczelnia, która znacznie przyspieszy rozwój dwudziestej gospodarki świata i jak chce minister Domański, pozwoli Polsce wejść do grona najbogatszych państw na świecie. Bez odważnych decyzji przełomu nie będzie.

O autorze

Leszek Pacholski

Prof. Leszek Pacholski pracuje w Instytucie Informatyki Uniwersytetu Wrocławskiego

Od stycznia media tradycyjne i społecznościowe relacjonowały wyścigi wielkich modeli językowych (takich jak ChatGPT). Kibice ekscytowali się głównie współzawodnictwem między Chinami a Stanami Zjednoczonymi, ale po tym jak 20 stycznia Liang Wenfeng wypuścił rewelacyjny DeepSeek-R1, lepszy od wszystkiego, co wcześniej powstało w USA, do wyścigu wkroczył Jack Ma i jego firma Alibaba. I może się okazać, że globalny wyścig przerodzi się w zawody podwórkowe.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Damian Guzman: Czy polskie firmy będą przenosić się do Rumunii?
Opinie Ekonomiczne
Marek Góra: Nieuchronność dłuższej aktywności zawodowej
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Fałszywy ton nacjonalizmu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Apel do kandydatów na urząd prezydenta
Opinie Ekonomiczne
Anita Błaszczak: Czas na powojenne scenariusze dla Ukraińców