Czy zwolennicy Koalicji Obywatelskiej popierają słowa premiera?
Donald Tusk usiłuje wskoczyć na falę, na której dotąd płynął PiS z Konfederacją. Niewątpliwie widać w Polsce przypływ pachnących nacjonalizmem poglądów, których głoszenie nie przynosi już wstydu. Zaczęło się od blokady przejść do Ukrainy. Potem był postulat: pozbawienie 800+ tych uchodźców, którzy nie pracują. Wreszcie ustawia się Ukraińców w kolejce do lekarza po Polakach. W gospodarce przypływ unosi wszystkie statki, ale w polityce przypływ nacjonalizmu wszystkich łajb partyjnych nie uniesie.
Wprawdzie w badaniach IBRiS dla „Rzeczpospolitej” aż 80 proc. zwolenników rządzącej koalicji zgadza się ze słowami premiera o „naiwnej globalizacji” i „czasie na repolonizację”, ale aż 56 proc. tylko „raczej się zgadza”, najwyraźniej czując nutę fałszu w słowach premiera. No bo czy odejście od „naiwnej globalizacji” oznacza np., że polski rząd wzorem innych europejskich obłoży podatkiem cyfrowym amerykańskie big techy?
Czy repolonizacja przyniosła Polakom i polskiej gospodarce korzyści?
I co w praktyce oznacza „repolonizacja” firm? Przejmowanie zagranicznych firm przez rosnące w siłę prywatne polskie jest jak najbardziej OK. Ale używane od dekady słowo „repolonizacja” oznacza reupartyjnienie, czyli obejmowanie ich kuratelą państwa i obsadzanie rad nadzorczych i zarządów według politycznego klucza.
No bo jakie pożytki mamy z tego, że ponad połowa sektora bankowego w Polsce (licząc według aktywów) znalazła się pod bezpośrednią korporacyjną kontrolą państwa? Kredyty są bardziej dostępne? Nie. Oszczędności wyżej oprocentowane? Też nie.
Czy państwowy oligopol w energetyce zapewnia nam tańszy prąd? Wręcz przeciwnie. Politycy zacementowali na dekady układ mający zapewnić im pół miliona głosów bezpośrednio lub pośrednio związanych z branżą węglową, ale reszcie obywateli i przemysłowi gwarantujący jedne z najwyższych cen energii w Europie.
Czy Tusk przekona nacjonalistów?
Słów Donalda Tuska o repolonizacji nie kupuje aż 33 proc. zwolenników PiS i Konfederacji, którym teoretycznie mogłyby się podobać, gdyby padły z innych ust (zdecydowanie się z nimi zgadza 26 proc., a raczej – 20). Oni też wyczuwają fałszywą nutę. Wystąpienie premiera na EFNI nie oznacza więc, że uda mu się wskoczyć na nacjonalistyczną falę. A skoro się nie uda, to po co próbować?