Partner rozmowy: KUKE
Jak z perspektywy popytu na instrumenty gwarancyjne KUKE, szczególnie kontraktowe czy wadialne, wygląda sytuacja na rynku budowlanym i – szerzej – z inwestycjami w naszym kraju?
W pierwszym kwartale br. rynek tych instrumentów przygasł i to bardzo. Jako zakład ubezpieczeń, który daje gwarancje kontraktowe, przewidywaliśmy, że rokiem trudnym i dla nas, i dla branży chociażby budowlanej, będzie 2024. Natomiast wbrew przewidywaniom upłynął on zaskakująco dobrze. Natomiast pierwszy kwartał br. to już spadki, które odnotowujemy w KUKE i z tego co nam wiadomo, notuje je cały rynek ubezpieczeniowy. To spadki rzędu 30-50%, a więc bardzo wysokie. Jako że ostatni kwartał ub.r. wypadł bardzo dobrze, to być może stało się tak, że część kontraktów, które planowano na 2025 r., została jednak sfinalizowana jeszcze w roku 2024. Natomiast pierwszy kwartał br. jest naprawdę bardzo trudny i mamy nadzieję, że dojdzie do odbicia w kolejnych kwartałach. Przetargi publiczne stanęły. Nie do końca rozgrzał się też jeszcze rynek kontraktów dla branży obronnej. Spodziewamy się odbicia, choćby w związku z terminami dotyczącymi wykorzystania przez nasz kraj środków z Krajowego Planu Odbudowy (KPO). Natomiast pierwszy kwartał br. faktycznie wygląda bardzo pesymistycznie.
Mówimy tu w szczególności o kłopotach branży budowlanej. A co dzieje się w sektorze motoryzacyjnym?
To na naszym rynku dwie branże pozostające pod wnikliwą obserwacją i jednocześnie wymagające największego wsparcia. W przypadku branży budowlanej stanął rynek zamówień, zarówno publicznych, jak i prywatnych. Z kolei na branżę motoryzacyjną negatywne bodźce wpływają z zupełnie innego kierunku, głównie od naszych zachodnich sąsiadów, choć w ogóle branża motoryzacyjna w Europie przeżywa kryzys. Co chwilę słyszymy o masowych zwolnieniach w zakładach niemieckich producentów aut. Nie pozostaje to bez wpływu na polskie firmy, które produkują podzespoły, komponenty na potrzeby niemieckiej motoryzacji. Słyszymy o kolejnych upadłościach. Niedawno media pisały o bardzo dużej firmie, a tydzień później o kolejnym bankructwie. Wszyscy to obserwują z dużymi obawami.
Kłopoty branży motoryzacyjnej można też powiązać z amerykańskimi taryfami. Jak w ocenie KUKE cła nakładane przez amerykańskiego prezydenta wpływają na ocenę ryzyka?
Na ten moment trudno, żeby wpływały na ocenę ryzyka, ponieważ zmieniają się niemal codziennie. Trudno wyciągnąć jakieś wnioski i dostosować własną politykę do tego co się dzieje. Staramy się nie działać panicznie, nawet gdy w gospodarce zachodzą globalne szoki, tak jak to było na początku pandemii czy też agresji Rosji na Ukrainę. Zawsze zanim podejmiemy działania, dajemy sobie czas na obserwację tego, co się dzieje. Nie jest więc tak, że najpierw wykonujemy cięcie, a potem się zastanawiamy i obserwujemy jak się zachowa rynek. Teraz sytuacja w branży motoryzacyjnej wygląda podobnie. Jest to pewnego rodzaju szok. Upadłości, które mają aktualnie miejsce, nie dzieją się z powodu amerykańskich ceł. Natomiast faktem jest, że taryfy mogą pogłębić złą sytuację branży w Unii Europejskiej. Analizując ryzyko, obserwujemy co się dzieje, ale bez gwałtownych ruchów. Na dziś momentem zwrotnym, po którym wydaje się trzeba będzie podjąć decyzje, będzie upływ 90 dni, na które USA zawiesiły swe cła.
Pozostając przy wątku amerykańskim - czy obserwujecie, że na skutek tej niepewności inwestycje z Polski do USA się zatrzymały lub spowolniły?
Nie. One są realizowane. Decyzje o chęci zaistnienia na rynku amerykańskim firmy podejmowały dużo wcześniej i teraz je po prostu wdrażają. Inni z kolei ustawili się w pozycji wyczekującej.
Amerykański prezydent twierdzi, że firmy chcące sprzedawać w USA powinny tam produkować.
Z jednej strony decyzje prezydenta USA czysto teoretycznie mają na celu zmobilizować kapitał zagraniczny, aby inwestował on w Stanach Zjednoczonych. Z drugiej zaś mamy jednak tak dużą nieprzewidywalność decyzji ze strony USA, że trudno jest planować inwestycje długoterminowo. Nie chcę mówić, że następnego dnia, ale np. za rok może być preferowany protekcjonizm, aby bronić firmy w Stanach Zjednoczonych z kapitałem amerykańskim. Nieprzewidywalność jest zbyt duża. Myślę jednak, że nie jest też tak, że zamiast napływu inwestycji do USA nastąpi ich wielki odpływ. Zapanuje raczej wyczekiwanie na to co wydarzy się dalej.
Zapytam jeszcze o rynek ukraiński, gdyż zaoferowaliście kolejny produkt ubezpieczeniowy, który ma pomóc naszym firmom we współpracy z Ukrainą.
Tak, to zupełnie innowacyjny produkt tak dla nas, jak i w ogóle agencji wsparcia eksportu jeśli nie na świecie to na pewno w Unii Europejskiej. Od początku wojny w Ukrainie pojawiał się w przestrzeni medialnej wątek, że polskie firmy transportowe, które do tej pory woziły bardzo wiele towarów pomiędzy Polską a Ukrainą, mają teraz bardzo duży problem. Większość z nich korzysta z leasingu naczep, ciągników, itd., a ubezpieczenie towaru, jak i pojazdów w wielu przypadkach wyłączało albo ograniczało odpowiedzialność ubezpieczyciela w przypadku ryzyka wojny. Branża transportowa poprosiła nas, abyśmy przygotowali produkt, który by zabezpieczył ich majątek, czyli np. naczepy, wagony i przewożone towary. I stworzyliśmy taki, który to ryzyko obejmuje. Nie oferujemy go jednak w KUKE bezpośrednio. Nie mamy doświadczenia w ubezpieczeniu tego typu rzeczy, więc zostawiamy to tym, którzy się na tym znają, czyli ubezpieczycielom komercyjnym. Oni już dzisiaj robią to na dużą skalę, my oferujemy reasekurację.
Rozumiem, że przedsiębiorcy transportowi mogą się zabezpieczyć w krajowych zakładach ubezpieczeniowych dzięki reasekuracji ze strony KUKE?
Tak. Również od ryzyka wojny w tym przypadku.
Partner rozmowy: KUKE