Masłowska i ludzie bezradni. "Magiczna rana", ciąg dalszy polskiego chaosu i miraży

Nowa książka „Magiczna rana” to ciąg dalszy polskiego chaosu i miraży. Psychoterapeuta potrzebny od zaraz.

Publikacja: 04.09.2024 04:30

Dorota Masłowska, pisarka, dramatopisarka, wokalistka

Dorota Masłowska, pisarka, dramatopisarka, wokalistka

Foto: Szymon Rogiński

Jedni uważają, że „Magiczna rana” to „trashowa powieść”, inni, że zbiór opowiadań, które zazębiają się dzięki postaciom, które przecinają swe życiowe ścieżki, łącząc różne środowiska. Ale kiedy powstanie spektakl lub film – może będzie to komiksowa animacja – stanie się może oczywistsze, że kilka rozdziałów koncentruje się wokół opisanej wprost lub bardziej zakamuflowanej Wiki.

To najpierw dziewczyna, a później kobieta, zawsze jednak w szaleńczy sposób poszukująca miłości. Trafia na różnych facetów w różnych związkach, samotnie wychowując syna Damiana, który odbiega od przyjętej normy. Trudno, zaspojlerujmy: Wika od lat zakochana jest w dalekim kuzynie. Mamy więc posmak kazirodczej miłości, a choć „brat” zrywał relacje, powraca też do „siostry”.

Magiczna rana Wyd. Karakter, Kraków, 2024

Magiczna rana Wyd. Karakter, Kraków, 2024

Potęga Piastów

Ta historia nie jest jednak opowiedziana linearnie, chronologicznie i pewnie można ją czytać inaczej. Tak jak wątek okaleczającej się pracownicy Hotelu Encore i kraftowej piekarni. To jej rana jest magiczna, a „zaklęte w niej cierpienie ciągle się odnawia, pobudzając i przynosząc nieskończone korzyści”. Czy jednak mówi to w naszym, czy na „tamtym” świecie – może być zagadką. Może one też się mieszają. Wśród bohaterów książki o tych, którzy ostatecznie dają sobie z trudem radę, są bowiem samobójcy (w tym dziecko). Świadomi i przypadkowi. Na pewno nie chcieli żyć. O nich jest książka: o samotnych wśród potencjalnie swoich.

Czytaj więcej

Dorota Masłowska ma dokonać przełomu

W kategorii współczesnej satyry mamy współtwórczynię serialu telewizyjnego „Potęga Piastów” – choć z rangą aktu tworzenia w tym przypadku nie przesadzajmy, Masłowska kpi bowiem z „biedalongera” TVP „Korona królów”. A są także ci, którzy go oglądają.

Krąży też między niektórymi studolarówka: jednym służy do zakupu tosta, innym do wciągania czegoś mocniejszego. Powraca też koncert Siana w Kokosie. Jak zwykle u Masłowskiej nie wiadomo: śmiać się czy płakać. Po raz kolejny – wiem: po raz kolejny to nie jest jednoznaczny komplement – opisała chaos w mózgach Polaków oraz w tym, co uważają za język polski i normy codziennego życia.

Dostaliśmy kolejną część książkowego serialu, który pokazuje w krzywym zwierciadle tak zwane aspiracje współczesnych Polek i Polaków, poruszających się między rondem Jana Pawła II a ulicą Żołnierzy Wyklętych. Są też zagraniczni goście (zagubiona poetka stypendystka) oraz przyjeżdżająca na ślub z Ameryki Polka. Oceniona przez męża jej dawnej przyjaciółki jako „wyższa specjalistka od wypinania dupy (…) w Zakładzie Bycia na Plaży” w Miami.

Pozostaje niepodważalnym faktem, że tylko Masłowska potrafi wymyślić i napisać również takie zdanie: „Jest to jakiś szmelc pomidorowy i wszystko to wygląda jak rozwłóczone po Koloseum przez sępy pozostałości gladiatorów”. Podobnych dań z polszczyzny pisarka przygotowała na liczącą 155 stron słowotwórczą ucztę wiele. Tylko czasami można odczuć przesyt. Zaś na deser, często z zaskoczenia, częstuję nas własną wariacją na temat tego, co kiedyś nazywano wulgaryzmami.

Kto wie, może najlepszy jest rozdział „Rękopis znaleziony w butelce po fancie”, rozpoczęty zdaniem: „Moje serce zawsze było skrytą bombą, a tamtej jesieni wybuchła ona ze szczególnym okrucieństwem, okaleczając głównie mnie”. Rozdział jest dystopijny i szyderczy jak najlepsze filmy Piotra Szulkina. Masłowska wypracowała nowy ton poprzez rzekomą wzniosłość, jednocześnie przerażającą, groteskową. Miłość w Hotelu Encore, najgorszym z możliwych, pokazana jest na tle prowincjonalnego „iventu”, budowy i Dni Otwartych Multiparkingu na 5 tysięcy samochodów z całej Polski. To „atrakcja tego ubogiego, pogrążonego w marazmie regionu, na skalę europejską” z udziałem osób „naprawdę” na topie. Youtuberów, którzy są jak połyskliwa szarańcza, krążąca po kraju dla nie wiadomo jakiego efektu. Wokół zaś wszystko, co stare, niszczą buldożery, by powstało coś równie bezwartościowego i brzydkiego.

Czytaj więcej

Masłowska skacze w rozjuszony tłum

Bloki i Parnas

Czytelnik czasami ma prawo mieć oczekiwania od pisarki czy pisarza, nawet jeśliby oni tych oczekiwań nie wspierali. Zamarzyło mi się, by Masłowska miała więcej empatii wobec niektórych bohaterów. Jak Wujek z rozdziału „Wyspy”, który broni obmawianego siostrzeńca Damiana. Tak jak potrafi, ale broni: „Weźcie odwalcie się od Młodego (…) Teraz jest modnie mieć trochę pierdolca, co nie, Młody?”. Specyficznie to wyrażona solidarność, ale wyciąga dłoń do ofiary hejtu w trudnej rodzinnej sytuacji. Wujku napisany przez Masłowską: brawo!

Gdy jednak Masłowska opisuje dramat ojca koleżanki bohaterki „Rękopisu” oraz jej nazbyt melodramatyczne wyznanie: „Tatę zniszczył Balcerowicz! Złamała go transformacja” – mam ochotę ująć się za ofiarą Balcerowicza i Masłowskiej.

Każdego nieszczęśnika można obśmiać, ale po co? Masłowska częściej pokazuje w krzywym zwierciadle ludzi gorzej sytuowanych, gorzej wykształconych, mniej świadomych swojego życia. Oczywiście, możemy czytać dalsze odcinki opowieści o ludziach z bloków, ale to chyba zbyt łatwe, gdy są wobec literatury bezbronni. Ciekawsze byłoby chyba to, co w tak zwanych wyższych sferach, w których pisarka od wielu lat przebywa.

Mamy, co prawda, opowiadanie „Housewarming party” o parapetówce reżysera marzącego o czymś więcej niż reklama i aktorce „Potęgi Piastów”, czyli o parze, która pozycjonuje się przebudową mieszkania, na boku wciągając kokainę. Powiedzmy sobie jednak szczerze: to nie jest polski Parnas. Tak jak bohater rozdziału „Malaya”, zwolniony z pracy chłopak po zarządzaniu i bankowości, który udaje większe szczęście, niż ma w rzeczywistości, szukając parnertki na gymie.

Na pewno lepiej czyta się Masłowską, gdy jest niejednoznaczna, opisując celowo kalekim, ale poruszającym językiem marzenia o miłości. Gdy pokazuje walkę o życie, nadzieję i odrodzenie, i zaraz potem często zdarzającą się katastrofę. To w jaki sposób doprowadza do spotkania Damiana z innym wujkiem, któremu nie powiodło się w Anglii, jest tajną bronią wyobraźni i narracji pisarki.

Czytaj więcej

Nosowska, Masłowska, Niedźwiecki

Używa ich także w finale rozdziału „Kuracja doktora Pokerfejs” z bezdusznym psychoterapeutą i fałszywą wyznawczynią zasady odpowiedzialnego dbania o środowisko, która kieruje kraftową piekarnią Chlebovnia, chyba nieopodal Nowego Teatru w Warszawie. Ich ofiarą jest już wcześniej skrzywdzona pracownica. Jej odpłynięcie ogromnym liniowcem wprost z Mokotowa jest wstrząsające. I bez przesady można powiedzieć, że wielu z nas płynie tym tonącym polskim Titanikiem.

Bloki i Parnas

Aspiracji do wejścia na jego pokład nie ma bohaterka rozdziału „Wszystko za pięć złotych”. Wciąż wierzy w proste życie z mężem policjantem, dającym się ostatecznie znieść facetem, byleby tylko nie otwierał po ciężkiej pracy trzeciego piwa.

Pewnie podpisałaby się pod wyznaniem przyjaciółki z Ameryki: „Nie wiem, czemu się tak bezsensownie żremy (…) Tak strasznie chciałabym, żeby było nam cudownie i w ogóle”. Nie dałaby się jednak uwieźć mirażowi cudowności, jeśli oznacza „picie drinków, jedzenie ostryg i totalnie cool”. A przecież jej życie też się sypie. Tylko psychoterapeuta, doktor Pokerfejs, mówiąc tyle uprzejmie, co fałszywie, „zapraszam kolejną osobę” – ma dobre perspektywy na przyszłość.

Jedni uważają, że „Magiczna rana” to „trashowa powieść”, inni, że zbiór opowiadań, które zazębiają się dzięki postaciom, które przecinają swe życiowe ścieżki, łącząc różne środowiska. Ale kiedy powstanie spektakl lub film – może będzie to komiksowa animacja – stanie się może oczywistsze, że kilka rozdziałów koncentruje się wokół opisanej wprost lub bardziej zakamuflowanej Wiki.

To najpierw dziewczyna, a później kobieta, zawsze jednak w szaleńczy sposób poszukująca miłości. Trafia na różnych facetów w różnych związkach, samotnie wychowując syna Damiana, który odbiega od przyjętej normy. Trudno, zaspojlerujmy: Wika od lat zakochana jest w dalekim kuzynie. Mamy więc posmak kazirodczej miłości, a choć „brat” zrywał relacje, powraca też do „siostry”.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Dorota Masłowska ma dokonać przełomu
Literatura
Europejska Noc Literatury z hasłem: „Wojny bogów” rusza 24 sierpnia we Wrocławiu
Literatura
Ostatnia część trylogii „Warszawa idzie na mecz”. Opowieści z ciszy
Literatura
Era Taylor Swift. Pierwsza polska książka o gwieździe i jej fenomenie
Literatura
Testament Jerzego Stuhra i bicz w biurku Jana Pawła II