W 1990 r. zdecydowały się nasze obecne dobre losy. Dzięki obranej wtedy drodze wprost na rynek coraz bliżej nam w regionie do Czech, a w szerszym świecie do Hiszpanii, która ma za sobą czas zastoju podczas długich rządów gen. Franco. Obliczenia dokonane zostały poza Polską, więc trudno je podważać. Wyniki potwierdzają, że miał rację Leszek Balcerowicz z ekipą, gdy wyprowadzał Polskę bez wahania z marksistowsko-leninowskiej utopii.
Z raportu Banku Światowego („Transition, the first ten years: Analysis and Lessons for Eastern Europe and the Former Soviet Union”) opublikowanego w 2002 r. i przypomnianego teraz przez think tank ekonomiczny Breughel wynika, że po upadku w 1989 r. niezbornego zbioru osobliwości Polska poradziła sobie w gospodarce najlepiej, choć przecież tylko ona była wtedy w regionie formalnym bankrutem.
Przemiany w Polsce
W pierwszej dekadzie zmiany ustrojowej doświadczyliśmy spadku PKB przez dwa lata z rzędu, a nasz produkt brutto zmalał przez ten relatywnie krótki czas o łącznie 6 proc. Gdyby nie pamięć ówczesnych trudności i wielkich wyrzeczeń będących „karą” dla niewinnych za prawie pół stulecia gospodarki księżycowej, można byłoby napisać, że było to tylko 6 proc.
Porównania procentowe są miarą względną, ale obrazują, jak bezwzględnie słuszny był polski sposób spadania z Księżyca. Bezapelacyjnie najlepiej wtedy i teraz rozwinięte Czechy są w tym zestawieniu drugie po Polsce. Nigdy po 1945 r. nie zabrakło Czechom utopenców (marynowane parówki), a do nich wielkiego kufla piwa, ale przeżyli trzy lata recesji z rzędu i spadek przez ten czas PKB o 12 proc.
W pierwszych latach zrzucania moskiewskiego jarzma najgorzej poradziły sobie w Europie Środkowej trzy państwa bałtyckie: Łotwa – spadek PKB o 51 proc., Litwa – 44 proc. i Estonia – 35 proc. Źle poszło Chorwacji (spadek o 36 proc.) i Albanii – 33 proc. Trzy pierwsze były posowiecką ruiną, Albania cały czas czerwoną latarnią Europy z Polską często zaraz przed nią, zaś Chorwacja toczyła wojnę z byłymi kamratami z byłej Jugosławii.