Z Krajowego Planu Odbudowy przysługuje Polsce blisko 60 mld euro, z czego 25 mld euro to dotacje, a 35 mld euro nisko oprocentowane pożyczki. Dotacji mamy zatem ok. 108 mld zł i wypłaty kolejnych transz tej kwoty są uzależnione od realizacji przez Polskę 56 reform, uzgodnionych z Komisją Europejską (KE). Premier Donald Tusk nie chce dotrzymać jednego z punktów wynegocjowanych przez rząd PiS, a mianowicie zobowiązania do pełnego oskładkowania wszystkich umów zleceń. Przez najbliższe tygodnie Polska będzie negocjować z KE zmianę tego warunku na inne, które mogłyby przynieść zbliżony efekt. Jeśli się nie uda, stracimy 2 mld zł.
Umowy zlecenia bez składek ZUS
– KE rozumie i przyjmuje do wiadomości argumenty merytoryczne. Polski rynek pracy zmienił się nie do poznania przez ostatnich dziesięć lat. W 2015 roku umowy czasowe stanowiły 22,5 proc. wszystkich umów na rynku pracy, a dziś jest to 11 proc. Jesteśmy tam, gdzie Niemcy, Szwecja, na poziomie, na którym UE chciałaby widzieć państwa członkowskie. Na przykład Rumunia, która ma najmniej umów czasowych, została zobowiązana do podniesienia tego wskaźnika, bo jej rynek pracy jest zbyt sztywny – tłumaczył dziennikarzom w Brukseli Jan Szyszko, wiceminister funduszy i polityki regionalnej.
Według niego celem Brukseli jest zapewnienie opieki społecznej wszystkim zatrudnionym w Polsce, a ta jest zagwarantowana. Bo według ZUS tylko 1 417 osób pracujących w Polsce takiej ochrony nie ma. Polska chce natomiast uniknąć sytuacji, w której osoba zatrudniona na kilka umów zlecenia, płaciłaby pełne składki od wszystkich. Obawia się wypychania ludzi do szarej strefy i dodatkowych kosztów dla mikroprzedsiębiorców.
– Nie wiem, czy KE zgodzi się na zmianę, ale my na pewno oskładkowania nie wprowadzimy – zapowiedział Szyszko.