Pochodzący z inteligenckiej rodziny student fizyki dość szybko zrozumiał, że jego światem jest kino. Skończył łódzką Szkołę Filmową, ale nie robił historycznych kolubryn, komedii, kina obyczajowego z życia „przeciętnego Polaka”. Stał się głosem pokolenia inteligentów, którym przyszło dojrzewać i żyć w PRL-u.
— Czułem, że trzeba pracować w zgodzie z własnymi kompetencjami. Opowiadać o tym, co człowiek zna najlepiej. I o tym, o czym inni opowiadać nie będą — mówi reżyser.
Już w swojej pierwszej, zrealizowanej w łódzkiej szkole filmowej w 1966 roku dyplomowej etiudzie „Śmierć prowincjała”, wówczas dwudziestosześcioletni, wadził się z Bogiem, szukał sensu życia i wiary, próbował zrozumieć tajemnicę śmierci. To wtedy opiekun jego dyplomu, Stanisław Różewicz, zaproponował, by stał się członkiem Toru, zespołu filmowego, w którym później byli m.in. Edward Żebrowski, Janusz Majewski, Krzysztof Kieślowski i Wojciech Marczewski. Po latach Zanussi przejął Tor po Różewiczu, kierował nim aż do likwidacji studiów w 2019 roku.
Krzysztof Zanussi z nagrodą za całokształt na 31. EnergaCAMERIMAGE
W Torze powstały jego najważniejsze filmy. Na przełomie lat 60. i 70. w „Zaliczeniu”, „Strukturze kryształu”, „Za ścianą”, „Życiu rodzinnym”, „Iluminacji”, „Barwach ochronnych” stworzył intelektualny portret pokolenia. Ostatni z tych obrazów dla widzów był komentarzem do rzeczywistości za oknem. Przeżarte układami, zdemoralizowane środowisko naukowe i świat pełen konformizmu i hipokryzji, w którym młody idealista skazany jest na klęskę, stały się metaforą polskiego społeczeństwa z lat siedemdziesiątych. „Barwy...” obejrzało półtora miliona widzów, historycy uznali je za film zwiastujący narodziny kina moralnego niepokoju, a wiele lat później Krzysztof Kieślowski napisał, że to one, obok „Człowieka z marmuru”, zadecydowały o sile kina z tamtych lat. Niektórzy krytycy uważają, że „Barwy ochronne” rozpoczęły zjawisko kina moralnego niepokoju.
Czytaj więcej
„Potworność! – mówi ze śmiechem. – Wiedziałem, że to się ludziom przydarza, ale dlaczego właśnie mnie?”