Wyk.: Goncalo Waddington, Crista Alfaiate, Claudio da Silva
„Ten film zaczął nabierać kształtów w przededniu mojego własnego ślubu. Czytałem wtedy książkę o podróżach pt. „The Gentleman in the Parlour” autorstwa Somerseta Maughama. Na dwóch stronach tej książki Maugham opisuje spotkanie z angielskim rezydentem w Birmie. Mężczyzna ten uciekł od swojej narzeczonej do odległych zakątków Azji. Ostatecznie został schwytany, po czym wdał się w całkiem szczęśliwe małżeństwo. Zasadniczo była to historia grająca na powszechnych stereotypach. Upór kobiet zwycięża w niej nad tchórzostwem mężczyzn”— mówi o „Grand Tour” reżyser Miguel Gomes przyznając się, że podobnie spanikował przed własnym ślubem.
A więc Rangun, Birma, rok 1918. Edward, urzędnik państwowy upadającego Imperium Brytyjskiego, w Rangunie czeka na brytyjski statek. Ma nim przypłynąć jego narzeczona, z którą zaręczony jest od siedmiu lat. Ale w ostatniej chwili, spanikowany, ucieka. A Molly, zdeterminowana, aby za niego wyjść, podąża jego śladem w tym szalonym azjatyckim grand tour. Singapur, Bangkok, Sajgon, Manila, Osaka, skąd zostaje wydalony przez japońskie władze z powodu podejrzenia o powiązania z amerykańskim wywiadem. Dalej Szanghaj, Chongqing i Tybet, gdzie brytyjski konsul-narkoman mówi mu, że imperium się skończyło, a ludzie Zachodu nigdy nie zrozumieją Orientu.
To pierwsza część filmu, opowiedziana zresztą w czarno-białych barwach. W drugiej bohaterką jest Molly, kobieta zdeterminowana i silna, choć skłonna do omdleń. Trudno zresztą nie odnieść wrażenia, że tchórzliwy Edward na nią po prostu nie zasługuje. Ale w opowieści o niej Gomes pozwala sobie na znacznie szybsze tempo, wprowadza kolorowe obrazy współczesnej Azji. Edward nie jest w stanie uciec od przeszłości, Molly nie jest w stanie dogonić przyszłości. A na końcu i tak czeka widzów zaskoczenie.
Za reżyserię „Grand Tour” Gomes dostał nagrodę aktorską podczas ostatniego festiwalu canneńskiego. Zrobił ciekawy film, choć tylko dla wytrwałych. Mimo nieustannych zmian miejsca, miłośnikom kina akcji wybranie się na ten film odradzam.