Zamach stanu czy polityczna retoryka?

Jednym z najgorętszych tematów politycznych w ostatnich dniach jest oświadczenie Bogdana Święczkowskiego, nieuznawanego przez rządzących prezesa Trybunału Konstytucyjnego, który mówi o „zamachu stanu” w Polsce i składa wnioski do prokuratury. Konserwatywne media podchwyciły tę narrację, a politycy PiS intensywnie ją powtarzają, włącznie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. – Mam taką potrzebę, żeby trochę sobie poheheszkować z tej sprawy, bo to jest śmieszne, ale jednocześnie bardzo groźne – mówi Michał Płociński. Rozmówcy zauważają też rozdźwięk między działaniami PiS w praktyce – a retoryką dotyczącą „zamachu stanu”. – Wyborcy obserwują, że politycy PiS o zamachu stanu mówią w porannych i wieczornych programach publicystycznych, jak gdyby nigdy nic. To wszystko to w zasadzie lustrzane odbicie retoryki obecnej koalicji rządzącej z czasów, gdy rządziło PiS. To nie sprawdzało się wtedy i nie sprawdzi się i teraz – mówił Kolanko.

Czytaj więcej

„Wierni żołnierze Ziobry”. Bodnar o Święczkowskim, Ostrowskim i „zamachu stanu”

Rekonstrukcja rządu Tuska: po co i dlaczego teraz?

Donald Tusk zapowiedział dużą rekonstrukcję rządu – mniejszą liczbę ministerstw i zmianę w strukturze administracji. Problem w tym, że ma to nastąpić dopiero latem, a realnie nawet we wrześniu. – Czy nie lepiej byłoby to ogłosić bliżej wyborów prezydenckich, żeby wprowadzić wtedy pozytywny przekaz? Bo teraz mamy jedynie obietnicę zmian – zastanawia się Płociński. Rząd mierzy się tymczasem z kolejnymi problemami – w tym np. najnowszymi, publicznymi sporami o politykę mieszkaniową, i to w ramach Trzeciej Drogi (oraz równolegle na linii Lewica-PSL). Biznes ma swoje oczekiwania, zwłaszcza przed zapowiadanym na poniedziałek wystąpieniem „gospodarczym” premiera Donalda Tuska.

Rafał Trzaskowski i „zdrowy rozsądek” – czy ta strategia zadziała?

Rafał Trzaskowski od początku kampanii konsekwentnie przesuwa swój przekaz w stronę bardziej konserwatywnego elektoratu. W Gliwicach mówił o Polsce poza dużymi miastami, o patriotyzmie gospodarczym, a teraz deklaruje, że „prawo uznaje w Polsce dwie płcie i kropka”. – To jest strategia przemyślana od początku, ale czy wyborcy mu w to uwierzą? Ja mam wrażenie, że on się z tym męczy – komentuje Płociński. Rozmówcy zastanawiają się na ile Trzaskowski może przesunąć się w kierunku „zdrowego rozsądku” bez poważnej mobilizacji własnej wyborczej bazy po progresywnej stronie.