Obrazki z ulicy, czyli refleksje o policji

Wystarczyło kilka miesięcy, aby spod munduru znów wychynął „pan władza".

Publikacja: 04.08.2018 09:45

Obrazki z ulicy, czyli refleksje o policji

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki Roman Bosiacki

Mam taką starą płytę ze suitą Modesta Musorgskiego „Obrazki z wystawy". Często do niej wracam. Słucham jej teraz i zainspirowała mnie do napisania tych kilku uwag.

Obrazek pierwszy.

Należę do pokolenia, które w 1980 r. miało 20 lat. Byłem w tym czasie studentem Wydziału Prawa Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pamiętam długie noce pełne rozmów o Polsce, polityce, prawie, przyzwoitości. Rozmów, które prowadziliśmy w czasie strajku zimą 1980 r. Pamiętam nasze obawy, czy Milicja Obywatelska wejdzie na teren uczelni. Rozmowy o zachowaniu milicjantów w 1968 i 1976 r. Przychodzili do nas poznaniacy, wspominając poznański Czerwiec 1956 r. i brutalność milicji oraz bezpieki. Pamiętam, że jednym z haseł strajku studenckiego było żądanie, by wybory znalazły się pod kontrolą sędziów.

Czytaj także: Prawo drogowe: Fotoradary pod nadzorem policji

Później był strajk w 1981 r., z którego udało się uciec przed stanem wojennym.

Stan wojenny to czas demonstracji pod krzyżami, czyli pod pomnikiem Bohaterów Czerwca 1956 r. stojącym w centrum Poznania. Pierwszy kontakt z „bijącym sercem partii", czyli ZOMO. Różnie bywało, ale z zasady to oni lali nas pałami „osiemdziesiątkami". Później były kolegia ds. wykroczeń, gdzie podpity aktyw robotniczy sądził „zakałę społeczeństwa socjalistycznego", czyli studentów. Zapadały tam drakońskie wyroki, na podstawie których relegowano niektórych studentów z uczelni. Wiem, bo tam byłem.

Pamiętam doskonale, jakimi epitetami obrzucano milicjantów. Nie dzieliliśmy ich na dobrych i złych. Dla nas byli tylko źli.

Obrazek drugi.

Zmienia się ustrój. Właśnie dostałem pierwszą nominację asesorską w prokuraturze rejonowej. Jest listopad 1988 r. Nikt mnie nie pyta, czy chcę wstąpić do PZPR. Nie chcę. Mam kontakt z milicjantami z dochodzeniówek. Są tam i starzy wyjadacze, i młodziki. Jeden z nich, Janek, odszedł kilka lat temu na emeryturę jako wysokiej rangi i profesjonalizmu oficer. Doprowadzał do mnie wtedy złodziei i drobnych kryminalistów, a ja ich oskarżałem. W sądzie już też czuło się powiew zmian. Sędziowie, o których wiadomo było, że wysługiwali się władzy, jakby przycichli, mówili często o emeryturze. Na zewnątrz biegło życie.

Niedawno usłyszałem od osoby, którą znam od kilkunastu lat, że skoro jestem nominatem komunistów (vide nominacja z końca 1988 r.), to trzeba mnie wyrzucić.

Obrazek trzeci.

Pierwsze wolne wybory. Pamiętam tę przedwyborczą gorączkę. Rano pędziło się do kiosku po „Gazetę Wyborczą". Na ulicach oczekiwanie na zmiany. Między tłumem, jeszcze nie obywatelami, milicjanci. Już nie butni „panowie władza". Nieumiejący znaleźć swojego miejsca. Czasami opryskliwi (nie umieli inaczej), czasami wystraszeni. Jeszcze obcy. Już nie używają pałek. ZOMO zniknęło z ulic. A nie jest to jeszcze czas metalowych płotków.

Wybory. Mazowiecki premierem. Nowi ludzie w służbach. Po jakimś czasie nowe służby i powołanie policji. Zmienia się powoli. Spotykam tych samych „złych" z przeszłości. A oni udają nowych. Jak mawiał zaprzyjaźniony komendant jednej z jednostek: klęczony. „Bo widzisz, jak klęczą, a klęczą często, to im mundury na tyłkach pękają".

Potem weryfikacje.

Nie chce się pamiętać dzisiaj, że i prokuratorzy byli weryfikowani. W 1990 r. ustawą zwolniono wszystkich prokuratorów z pracy. I potem część powołano ponownie do służby. Leży przede mną taki właśnie dokument. Na byle jakim papierze, takim makulaturowym, dekret o powołaniu mnie na stanowisko prokuratora. Odbity chyba na powielaczu. U góry pisma orzeł, jeszcze bez korony. A właściwie pół orła, bo reszta się nie odbiła. Wtedy nie zwróciłem na to uwagi i chyba to był błąd. Signum temporis?

Weryfikacja w policji głupia, nieudana i niesprawiedliwa. Wyrzucono wielu świetnych ludzi, a zostawiono często takich, których trzeba było wyrzucić. Przychodzą nowi, młodzi. Na ekranach „Psy" Pasikowskiego. Wtedy szok. Dzisiaj wiem, że film do kości prawdziwy. Policjanci na ulicach to już ludzie nowi, młodzi. Powoli uczą się, że mają służyć społeczeństwu. Jeszcze nieporadni w relacjach z tłumem, który powoli zamienia się w obywateli, ale już pozbawieni niepotrzebnej agresji.

Obrazek czwarty.

Druga połowa lat 90. Przestępczość zorganizowana zaczyna być problemem. Tworzone są w policji i w prokuraturze wydziały specjalizujące się w zwalczaniu takiej przestępczości. Powoli przestępczość ta zostaje opanowywana. Policjanci są coraz bardziej profesjonalni. Często praca z nimi to duża przyjemność. Na ulicach dużych miast robi się coraz bezpieczniej. Policjanci na ulicy są coraz bardziej empatyczni. Włożono ogromną pracę w zmianę ich zachowań i widać już efekty. Coraz więcej umieją. Ich służba jest regulowana precyzyjnymi przepisami. Z dobrym skutkiem dla nich i dla nas – obywateli.

Obywatele uczą się korzystać ze swoich praw w konfliktach z policją. Media zaczynają pełnić również funkcję kontrolną.

Policja to moloch. Służy w niej ok. 100 tys. osób. Stąd bardzo łatwo o pokazywanie zdarzeń złych, jednostkowych i bardzo łatwo o uogólnienia. I kreowanie sensacji.

Obrazek piąty.

Brutalne zabójstwo w Poznaniu. Pogoda jak dzisiaj. Obezwładniający upał. Smród śmierci. Jestem na miejscu zdarzenia. Teren obstawiony policjantami. Szybko ustalamy potencjalnego sprawcę. Operacyjni zaczynają poszukiwania. Robi się noc. W domu, w którym doszło do zabójstwa, jak saperzy pierwsi idą pracować specjaliści daktyloskopii. Jednym z pierwszych zbadanych przedmiotów jest telewizor. Działa tylko jeden program, a w nim transmisja z Sejmu. To noc teczek i upadek rządu Olszewskiego. Pracujemy i słuchamy z niedowierzaniem. Rano dociera informacja, że złapano sprawcę. Za kilka miesięcy zostanie skazany na długoletnie więzienie.

Wielka sprawa gospodarcza. Jedna z pierwszych w Polsce. Nowe zagadnienia. Ekonomia, gospodarka, cła, VAT, podatki. Pole minowe. Prowadzimy ją w zespole prokuratorskim. Początkowo pracujemy w systemie „zero, jeden dwa, trzy". Zero pomocy, jeden pokój, dwie maszyny do pisania i trzech prokuratorów. Zapada decyzja, że będą nam pomagali funkcjonariusze Wydziału Śledczego UOP. Mam przyjemność pracować z Jarkiem. Świetny oficer, powołany do ochrony Jana Pawła II, dobry prawnik. Sprawa kończy się aktem oskarżenia i po jakimś czasie wyrokiem skazującym.

Dzisiaj Jarek zajmuje się tym, co kocha najbardziej, czyli kendo. Uczy dzieci w małej podpoznańskiej miejscowości. Czekając na etat w policji, przez miesiąc był na etacie SB. Nie robił tam nic. Dotknęła go zbiorowa odpowiedzialność.

Sprawa przemytu ciężarówek. Kilkaset sztuk. Mechanizm prosty, ale materiału dowodowego ogrom. Pracuję z Romanem, oficerem KWP w Poznaniu. Szczegółowy, rzetelny, pracowity. Bez niego sprawa nie zostałaby przygotowana. Po półtora roku akt oskarżenia w sądzie. Kilkunastu oskarżonych, kilkadziesiąt zarzutów. Jest już nowa procedura. Nowa instytucja – dobrowolne poddanie się karze. Proponuję panu Romanowi, by poszedł ze mną na rozprawę. Jest zdziwiony, ale idzie. Po trzech godzinach wyrok. Wysokie kary w zawieszeniu i gigantyczne grzywny, przepadki. Pamiętam jego pytanie: „I to już?". Już, ale dzięki jego perfekcyjnej pracy. Jest zdziwiony, ale chyba też zadowolony.

Spotkałem go ostatnio. Pyta: „panie prokuratorze, dlaczego? Co mam powiedzieć synom?". Mówię, żeby ich przyprowadził do mnie, ja im opowiem.

Był na jakimś kursie. A miejsce, w którym się odbywał, znalazło się w ustawie. Stracił znaczną część emerytury.

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara