Pandemia wstrząsnęła wieloma sektorami, choć branżą spożywczą stosunkowo najmniej. Mimo wszystko zaskoczeniem były dane, iż podczas lockdownów sprzedaż alkoholi spadła, przynajmniej w Polsce. Jak producenci odczuli tę sytuację? Czy na innych rynkach wyglądało to podobnie?
Sektor win i alkoholi mocnych globalnie w ujęciu ilościowym skurczył się 6 proc., ponieważ w Europie i Ameryce Północnej – kluczowych rynkach dla tej branży – konsumenci zdecydowali pić nieco mniej alkoholi, ale za to lepszej jakości. Oznaczało to kupowanie droższych produktów niż wcześniej, może rzadziej, ale jednocześnie przeznaczano na to więcej środków.
To sytuacja, która nie była dla nas zaskoczeniem, podobnie wyglądały zachowania konsumenckie choćby podczas kryzysu z lat 2008–2009 czy z przełomu wieków. Nazywamy to postawieniem na jakość, zwrotem do marek, jakie konsumenci znają i im ufają, postawieniem na produkt luksusowy, ale wciąż dostępny. My to odczuliśmy i wpłynęło to pozytywnie na naszą sytuację jako marki superpremium.
To tłumaczy obserwowany na wielu rynkach kurczący się rynek. Innym powodem zmian na rynku było to, że choćby w USA 11 proc. konsumentów alkoholi pije je wyłącznie w barach czy hotelach, a nie w domach. Zatem w sytuacji lockdownów, gdy wszystkie placówki tego typu były zamknięte, wydatki tych osób także z rynku zniknęły.
W końcu nie jest tak łatwo zrobić dobry koktajl w domu.